Totalnie nie rozumiem idei cafe racerów i wszelakiej maści motocykli customowych. Nie rozumiem, ale tylko do momentu, w którym motocykle te są obiektem wystaw, a z jeżdżeniem mają tyle wspólnego, co Komar z systemem ESA. Na szczęście są producenci, którzy z moim (i pewnie nie tylko moim) sceptycyzmem starają się walczyć.
Na skróty:
Z drugiej strony jestem niezwykle wyczulony, wręcz czekam na to, by mój zmysł estetyki (co prawda nie jest zbyt rozwinięty, ale jednak jakiś tam jest) został pobudzony przez konstruktorów i twórców motocykli. Uwielbiam się gapić na piękne maszyny, ale kiedy na nie wsiadam, najczęściej czuję, że wszystko jest nie tak, jak być powinno. Siedzenie jest za szerokie i zbyt płaskie, a cafe racery ze ściganiem co do zasady nie ma nic wspólnego. Zawias oraz pozycja za kierownicą są tak pokombinowane, że nie ma szans, by tym sprzętem bezpiecznie jechać. Do tej pory cafe racerom i innym wynalazkom mówiłem stanowcze „NIE”.
Podstawa, by zwrócić uwagę
To napięcie, jakie powstaje między estetyką a techniką z jednej strony oraz zainteresowanie motocyklami o niepospolitym wyglądzie z drugiej, szybko wykorzystali producenci motocykli. Wzięli się do pracy i stworzyli modele, które najzwyczajniej dobrze jeżdżą, a przy tym fenomenalnie wyglądają. Ok, nie są to maszyny w pełni niepowtarzalne, ale dzięki takim sprzętom jak najbardziej będziesz w stanie zwrócić na siebie uwagę. Poza tym, przy odrobinie inwencji twórczej, będziesz w stanie zmienić kilka rzeczy i cieszyć się dobrze wyglądającym sprzętem, którym przy okazji wyskoczysz do pracy czy na wakacyjny wyjazd.
Czemu ja o tym? Jakiś czas temu dorwałem na testy Bartona Cafe Racer 125. Przyznacie, ciekawa wariacja. Podszedłem do niego niezbyt ufnie. Wygląd to nie wszystko, szczególnie jeżeli mówimy o motocyklu z chińskimi korzeniami. Wsadziłem kluczyk do stacyjki, a moim oczom ukazał się przebieg. Jakiś już był, a sprzęt wyglądał całkiem nieźle. Zero rdzy, odpadających chromów. Obiecujące…
Za siedzenie nagana!
Wiem, że to powinno być oczywiste, ale często nie jest. Poza tym całość wygląda naprawdę dobrze. Klasyczna, okrągła, przednia lampa została zaprojektowana w symbiozie z niewielkim daszkiem znajdującym się nad nią. Zegary – zza kierownicy wygląda to jak nie przymierzając kokpit Sportstera. Dalej znajdziemy zbiornik paliwa o klasycznym kształcie i charakterystyczne dla cafe racerów siedzenie.
O ile do tego momentu nie mogłem się przyczepić, o tyle siedzenie zasługuje na naganę. Naciągnięte jest w dramatyczny sposób i wygląda porostu słabo. Z drugiej strony jest na tyle wygodne, że mógłbym o tym zapomnieć, ale przecież to cafe racer! Ma wyglądać!
Na dzikie harce
Ubrałem się, zapaliłem silnik i ruszyłem w swoją pierwszą podróż. Jest dobrze! Silnik, chociaż formalnie niezbyt mocny (9,8 KM), napędza tą „stodwudziestkępiątkę” zaskakująco rześko. Wpływa na to dosyć „ostre” zestopniowanie skrzyni biegów. Przełożenia są relatywnie krótkie, przez co silnik chętniej przyspiesza. Bez problemu rozpędzisz Bartona do 100 km/h. Może prędkość maksymalna nie jest ogromna, ale ten niewielki sprzęt uzyskuje ją we wspaniałym stylu.
Za wyhamowanie odpowiada z przodu trójtłoczkowy zacisk hamulcowy. Zgodnie z prawem homologacyjnym jest połączony systemem CBS z tylnym hamulcem tarczowym. Hamulce są skuteczne i nawet znienawidzony przeze mnie układ CBS tego nie psuje, chociaż nadal trzeba pamiętać, że na śliskiej nawierzchni łatwo o podcięcie przodu przy użyciu hamulca tylnego.
Spokojnie, ceny Cię nie zabiją
Jak na motocykl, o którym mówimy per „cafe racer” pozycja za kierownicą jest raczej neutralna. Nie znajdziemy tutaj clip-onów. Mamy zwykłą kierownicę i bardzo dobrze! Dzięki temu jest wygodnie nie tylko do jazdy na co dzień, ale i do szaleństw, różnego rodzaju dzikich stuntów. Tak, da się!
Skrzynia biegów jest zestopniowana tak, że przy odpowiedniej kontroli sprzęgła bez problemu podbijesz przód na gumę. Wiem, że żadna to charakterystyka motocykla, ale pewnie każdy z Was pamięta czasy motocyklowych wygłupów – jeśli odbywają się w kontrolowanych warunkach, to tym lepiej.
Ceny tego motocykla jak i części zamiennych do niego na pewno nie zniszczy Twojego portfela. Bardzo szybko może się okazać, że gdy potłuczesz lampę, bo akurat sprzęt się przewrócił pod firmą, w której pracujesz, nie będziesz musiał wydać majątku na nową. Poślizgniesz się, bo chciałeś spróbować czegoś, czego jeszcze nie robiłeś i pourywasz kierunki? Spokojnie – kilka złotych i problem z głowy.
„Cafe racing” z sensem
Najlepszym sprawdzianem dla tego typu sprzętów jest test wody. Zostawiasz maszynkę na dwie, może trzy noce na deszczu i patrzysz, co się dzieje. Jeżeli wychodzi rdza, no to klops, lipa. Wiesz, że za pół roku ten motocykl będzie wyglądać przerażająco źle. Barton stał pod chmurką przez kilka dni i nocy. Rdza się nie pojawiła. Nieco się zdziwiłem, dlatego postanowiłem pojeździć w gorszych warunkach, ale wciąż nic. Wypad na myjnię i Cafe Racer znowu był gotowy na pogoń od knajpy do knajpy.
Oczywiście do niczego Was nie namawiam, ale mam wrażenie, że taki „cafe racing” ma sens. A nawet jeśli stwierdzisz, że to wszystko, o czym piszę, to głupoty, pewnie zgodzisz się ze mną, że „stodwudziestkapiątka” może być ciekawą bazą do zbudowania przepięknego motocykla. Tutaj masz ją gotową. Dzięki niej nie będziesz musiał męczyć się z cięciem ramy i kombinowaniem z ułożeniem kabli. Większość przeróbek będziesz w stanie wykonać własnoręcznie, bez specjalistycznego warsztatu. Tylko po co komu Cafe Racer? Nie uwierzysz, ilu kolesi pięknym motocyklem namówiło swoje żony na pierwsze, motocyklowe kroki. A to warte jest każdego zachodu. Wygląd przecież ma znaczenie!
Barton Cafe Racer – galeria zdjęć
Barton Cafe Racer – dane techniczne
[wpsm_comparison_table id=”111″ class=””]