Nowy model MT-125 reprezentuje segment premium w swojej kategorii pojemności. Na hiszpańskich drogach zweryfikowaliśmy, czy jakość oraz wrażenia z jazdy także można określić terminem premium.
Na skróty:
Znacie najbardziej klasyczną szkołę budowania power nakedów? Bierze się motocykl sportowy i zamiast owiewek wkłada mu się szeroką kierownicę. Yamaha zastosowała właśnie tę zasadę w segmencie na prawko kategorii B. Zupełnie nowy model MT-125 pochodzi w prostej linii z YZF-R 125, ma być bardzo premium, a jego najważniejsze atuty to: dopracowane podwozie, wysokiej klasy komponenty oraz mocny silnik 15 KM ze zmiennymi fazami rozrządu.
Musiałem zmienić zdanie
Nową Yamahę MT-125 z łatwością można odróżnić od starej. Zmieniła się cała linia motocykla. Mały „Emtek” otrzymał skrócony, zwarty ogon, który mógłby z łatwością stanowić wzór do naśladowania dla twórców customowych streetfighterow. Na bokach znalazła się dwuwarstwowa owiewka na kształt spoilera, a ja jestem zakochany w tego typu smaczkach estetycznych. Z praktycznego punktu widzenia szkoda, że zabrakło uchwytów… Ale przez to pasażerka będzie musiała trzymać się mocniej swojego kierowcy, a na to chyba żaden 16-latek narzekać nie będzie. Ani 30-latek…
Najważniejsza jest jednak nowa twarz MT-125, jednolita z całą serią MT. Przyznam, że na pierwsze zdjęcia prasowe zareagowałem podobnie, jak na wieść o kolejnym podatku paliwowym. Na żywo już zmieniłem zdanie. Ta twarz wygląda zawadiacko i po prostu dobrze.
„Ema ziom!”
Mały „Emtek” ma się podobać młodym motocyklistom, więc ma „wybajerzone”, LED-owe reflektory i poważny wygląd dużego motocykla. Nie ma za to multimedialnego ekranu TFT z możliwością podłączenia smartfona. Szkoda, bo grupą docelową są osoby w wieku 16-20 lat. Z drugiej strony wtedy cena musiałaby podskoczyć jeszcze wyżej.
Zegary LCD są zupełnie w porządku. Są fantastycznie czytelne nawet w hiszpańskim słońcu, pokazują wszelkie informacje: o średnim spalaniu, biegu, jest nawet shift light. Można też spersonalizować wiadomość powitalną! Domyślna to „hi buddy”.
Można się wyprostować
Yamaha podaje, że pozycja na MT-125 została zbliżona do MT-09, czyli jest bardziej wyprostowana. Cieszy także zdecydowanie szersza kierownica, dzięki czemu czułem, że mam w rękach prawdziwy motocykl, a nie komunijny rower. Przy moich rozmiarach (179 cm i 80 kg) czułem się komfortowo, co na mniejszych pojemnościach wcale nie jest oczywiste.
Wyśmienita jakość wykończenia każdego elementu dopełniona została naprawdę wygodną kanapą. Osoby wyższe będą musiały same ocenić, czy kąt ugięcia kolan nie będzie zbyt ostry.
Jedzie jak dwusetka
Silnik w MT-125 w prostej linii pochodzi z YZF-R125, a to był jedyny sprzęt w klasie ze zmiennymi fazami rozrządu. Po co one komu? Moc maksymalna dla klasy 125, czyli 15 KM, została już osiągnięta, więc inżynierom pozostała walka o moment obrotowy i moc w średnim zakresie obrotów, czyli ogólnie o elastyczność silnika.
Efekt? To tylko „stodwudziestkapiątka”, a jeździ, jakby ktoś wsadził tam przynajmniej dwusetkę. Niezależnie od obrotów, silnik ciągnie ze stanowczością cesarza Napoleona, napierającego na Rosjan. Variable Valve Actuaction wkracza do akcji przy 7400 obr./min, czyli w dwóch trzecich zakresu obrotomierza. Łatwiej obliczyć budżet na podwyżki dla nauczycieli, niż zauważyć wejście silnika w zakres VVA – tak płynnie się to dzieje.
Zastosowanie VVA oznacza w praktyce tyle, że MT-125 nigdy nie łapie zadyszki. Momentami nawet redukcje były zbędne, a to tylko 125! Nie znamy prędkości maksymalnej, bo przy 127 km/h na liczniku kazali nam zjechać z autostrady. Ale mały „Emtek” wciąż chciał więcej…
Skrzynia biegów pracuje gładko i precyzyjnie, a wewnątrz kryje się także sprzęgło assist&slipper. Czyli jest lekkie w użyciu oraz zapobiega zablokowaniu tylnego koła przy nadmiernej redukcji.
Zakręty, och zakręty
W porównaniu do poprzedniej generacji, MT-125 2020 to zupełnie nowa konstrukcja. Podwozie pochodzi z niezwykle skutecznej Yamahy YZF-R125. Aluminiowa rama deltabox ma zmodyfikowaną geometrię główki oraz zoptymalizowaną sztywność. Aluminiowy wahacz został skrócony. Z przodu pojawił się grubaśny widelec USD o średnicy 41 mm, a tylny amortyzator pracuje z niższym napięciem wstępnym sprężyny.
Nie zapomniano o przyzwoitej, czyli nie nadmiernej wadze – 140 kg już z paliwem! Wypracowano też odpowiedni środek ciężkości. Dla zapewnienia właściwego balansu pomiędzy wyczuciem przodu i tyłu, na tylnym kole zamontowano szerszą o 10 mm oponę (teraz w rozmiarze 140).
Brzmi to profesjonalnie? Tak też jeździ, a hiszpańskie zakręty są sprawdzianem bardziej wymagającym, niż dyktando od wrednej polonistki w klasie matematycznej. Winkle atakowałem z prędkością zdecydowanie większą, niż chciałbym przyznać, a „Emtek” inicjował je ochoczo i z pełną precyzją – nawet, gdy sytuacja robiła się nerwowa. Jeżeli trzeba było ostro dohamować (a jest czym, o tym za chwilę), przód skutecznie opierał się przed nadmiernym nurkowaniem, co w „stodwudziestkachpiątkach” jest nagminne. Gdy w środku zakrętu trzeba hamować lub korygować trajektorię, MT robiło to stabilnie, precyzyjnie i bez zaskakujących reakcji podwozia. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek pływaniu w żadnej fazie zakrętu. Ta dzika jazda „stodwudziestkąpiątką” była szokująco zachwycająca.
Siła i dozowalność
Spójrzcie na zdjęcia, a teraz w tekst. I jeszcze raz na zdjęcia. Tak! Na pokładzie MT-125 znalazł się potężny, radialnie montowany, 4-tłoczkowy zacisk hamulcowy przy tarczy o średnicy 292 mm z przodu. Sprawdza się skuteczniej, niż broń dalekiego zasięgu w pojedynku na noże. Gdyby nie ABS, mały „Emtek” mógłby jeździć na przednim kole tylko z przerwą na tankowanie (czyli prawie non stop, bo średnie spalanie to zabawne 2,5 litra na 100 km).
Układ hamulcowy w MT-125 w fenomenalny sposób łączy potężną siłę z wysoką dozowalnością oraz nieprzerażającym punktem rozpoczęcia hamownania. ABS-u nie da się wyłączyć, ale jego zaletą (poza oczywistym bezpieczeństwem) jest funkcjonowanie odpowiednio gładkie i nie nazbyt inwazyjne.
Dobrze trafiłeś
Dokładna cena tego motocykla to 20 990 zł, ale skoro jesteś zainteresowany segmentem premium, to ceny też są premium. Jeżeli więc oczekujesz wielkich rzeczy od motocykla o małej pojemności, dobrze trafiłeś.
Yamaha MT-125 ma fantastyczną jednostkę napędową, w której zmienne fazy rozrządu poprawiają osiągi w sposób znaczny. Hamulce pochodzą z wysokiej ligi. Na analogicznym poziomie jest komfort i jakość wykończenia. Sama konfiguracja podwozia i zachowanie w zakrętach czynią z małego „Emteka” na rynku „stodwudziestekpiątek” motocykl nietuzinkowy. Nie pozostaje Ci nic innego, jak bookować własną jazdę próbną…
Na prezentację do hiszpańskiej Malagi wysłaliśmy naszego kompetentnego przyjaciela, Piotrka Jędrzejaka z Motogen.pl.