To ciekawe, że znamienita marka, jaką jest włoska Lambretta, tak szybko stoczyła się w otchłań ludzkiej niepamięci. A przecież w latach 60. i 70. ubiegłego wieku była synonimem elegancji, dobrego smaku i fantastycznej, włoskiej szkoły wzornictwa. Dzisiaj powraca w nowej formie i bardzo ciekawi nas, czy będzie w stanie dorównać swoim przodkom w roli ikony mody.
Na skróty:
Skromna, włoska firma Innocenti powstała jeszcze przed I wojną światową, ale na szersze wody wypłynęła w roku 1933, gdy przeniosła się do Mediolanu i zaczęła produkować różne elementy metalowe. Zapewne mało kto wie, ale to właśnie Ferdinando Innocenti wymyślił współczesne, stalowe rusztowania budowlane i na tym patencie wzmocnił się finansowo, a nawet wybudował specjalistyczną fabrykę.
Szybciej niż Vespa?
W czasie II wojny światowej firma, pracując na potrzeby zbrojeniowe, przeżywała gwałtowny rozwój. Do momentu brytyjskich bombardowań, gdy zakłady legły w gruzach. Innocenti wiedział jednak, kiedy przejść na stronę aliantów. Nawet nieco wspierał finansowo antyfaszystowski ruch oporu, dzięki czemu po wojnie udało mu się zachować firmę.
Gdy Włochy nie mogły już produkować niczego na potrzeby militarne, trzeba było coś wykombinować. Wtedy Innocenti wpadł na pomysł produkcji skuterów, wyprzedzając podobno o włos Vespę Piaggio. Swoje palce w projekcie maczał inżynier, specjalista od konstrukcji lotniczych, generał Corradino D’Ascanio.
Historia
Skutery Lambretta pojawiły się na rynku już w roku 1947 i wspólnie z konkurencją szturmem zdobyły Włochy, a za nimi całą południowa Europę. Pierwszy model „A” Lambretty napędzał dwusuwowy silnik o pojemności 124 ccm. Trzy biegi przełączało się nożnie, a tylne koło napędzał wał. Podstawą konstrukcji podwozia była rama z rur stalowych o małej średnicy. Tylne koło osadzono w niej na sztywno, a przednie prowadził prosty widelec. Resorowanie zapewniały elementy gumowe.
Koncepcyjnie Lambretta była innym skuterem niż Vespa (która, nie wiedzieć czemu, miała silnik zamocowany niesymetrycznie w stosunku do osi pojazdu), jednak spełniała dokładnie taką samą rolę. Człowiek jeździł i się nie brudził jak na motocyklu, aczkolwiek jazda pierwszymi skuterami nie była tak łatwa, jak współczesnymi, bo trzeba było obsługiwać ręczne sprzęgło i nożną zmianę biegów! W późniejszych modelach (począwszy od L series 1 z roku 1958) wprowadzono silnik z poziomym cylindrem, który pozostał charakterystycznym elementem Lambretty aż do końca produkcji w latach 90.
Powrót po latach
Złota era skuterów skończyła się jednak w latach 60., bo bogacące się szybko, włoskie społeczeństwo przesiadało się masowo na samochody. Tak jak w Polsce z motocyklami rozprawił się Fiat 126p, tak samo (tylko nieco wcześniej) Fiat 500 mocno osłabił rynek skuterów we Włoszech.
[dd-parallax img=”https://swiatmotocykli.pl/wp-content/uploads/2019/09/DSC1444-1.jpg” height=”700″ speed=”2″ z-index=”0″ position=”left” offset=”false” mobile=”/wp-content/uploads/
Lambretta była droższą marką niż Vespa i z tego powodu szybciej odczuła skutki spadków sprzedaży. Ratując się przed plajtą, chętnie sprzedawała licencje. W wyniku tego motocykle o niemal identycznej budowie były produkowane w wielu krajach. W roku 1971 brytyjski Leyland, który po drodze stał się właścicielem marki, sprzedał ją wraz z całą fabryką do Indii, a tam Lambretta (już pod inną marką) była produkowana do 1998 roku. Sprawa używania nazwy marki jest mocno skomplikowana i obecnie Lambretta Consortium toczy boje z Clag Internationa Ltd., kto jest rzeczywistym posiadaczem praw do logotypu. Niezależnie jednak od sporów prawnych, stan rzeczywisty jest taki, że za sprawą firmy Al-mot (dystrybutora także Junaka i Triumpha) skutery Lambretta pojawiły się znowu na naszym rynku.
Gdzie teraz?
Od kilku lat możemy w branży motocyklowej zaobserwować ciekawe zjawisko. Na rynek powracają z większym lub mniejszym przytupem dawno nie widziane marki – legendy. Spektakularny comeback wykonał Indian, reaktywowały się Norton i Boroug Superior, a z końcem ubiegłego sezonu na mediolańskiej wystawie mogliśmy podziwiać nowe, wcielenie Lambretty w dwóch wersjach – LN 125 i LN 150. Oba w identycznej karoserii, nawiązującej stylistyką do lat 60. ubiegłego wieku.
Jak zapewne się domyślacie, nie są produkowane w kraju swojego pierwotnego pochodzenia. Jak chyba większość jednośladów na świecie, Lambretty wytwarzane są na Dalekim Wschodzie, w jednej z chińskich fabryk – Chongqing Wonjan Motorcycle Mfg Co.
Trzyma pion
Jeśli próbować bardzo lapidarnie określić nowe wcielenie legendarnego skutera, to wystarczy powiedzieć – trzyma pion! Do wyglądu, wykonania i parametrów nie można się w żadnym calu przyczepić.
Skuter zgrabnie łączy elegancką, tradycyjną linię nadwozia z nowoczesnymi elementami. Oświetlenie typu LED, ciekłokrystaliczny wyświetlacz, dyskretnie wyeksponowane logotypy, przestronny schowek pod siedzeniem i dodatkowy w przedniej osłonie, gniazdo USB – to niewątpliwe atuty nowej Lambretty. W kształtach karoserii możemy dojrzeć odniesienia do dawnej świetności.
Czterosuwowy silnik generuje moc 12 KM przy rzeczywiście oszczędnym spalaniu. W naszych testach okazało się, że skuter zużywa zdecydowanie poniżej 3 l/100 km. Ten umiarkowany apetyt na paliwo przekłada się nie tylko na spory zasięg, ale także – niestety – na słabszą dynamikę w okolicach prędkości maksymalnych. Fabryka deklaruje 95 km/h i rzeczywiście udało mi się raz rozpędzić Lambrettę do tej prędkości, ale szło to mocno opornie. Przy mojej masie (chwilowo 95 kg) realna prędkość miejska to 85 km/h, co wydaje się wielkością wystarczającą.
Do testów w ręce wpadł nam skuter w jadowicie pomarańczowym kolorze, ale producent oferuje też kilka innych, eleganckich malowań. Jest więc w czym wybierać. Cena w okolicach 13 000 zł nie jest może powalająco niska, ale pamiętajmy, że dostajemy za nią nie tylko solidny skuter, ale także ekskluzywne logo i kawał wspaniałej historii!
Dane techniczne:
Lambretta V125 special