Yamaha Virago jest jeżdżącym dowodem na rozkwit sztuki maskowania. W zasadzie to niewiele jest w nim części, które nie byłyby zasłonięte, bądź nie udawały czegoś innego od tego, czym są w rzeczywistości. Taki na przykład tłumik można znaleźć pod wahaczem, a dwie grube rury z prawej strony są tylko atrapą. Głowice są osłonięte z obu stron chromowanymi ekranami. Dopiero po ich odkręceniu uzyskuje się dostęp do świec zapłonowych. Dwa jajowate twory przy zbiorniku paliwa, kojarzące się z filtrami powietrza, kryją układ zapłonowy i przekaźniki (lewy) oraz wlot do filtra powietrza (prawy). Ale prawdziwym majstersztykiem iluzji jest zbiornik paliwa, który tak naprawdę znajduje się pod siodłem kierowcy!
„Właściwy” bak mieści 8,5 l benzyny, zaś jego imitacja, a właściwie „powiększony wlew”, dodatkowo 5 litrów. Żarty żartami, ale system zasilania XV 535 wymyślono bardzo sprytnie. Oba zbiorniki połączono dużej średnicy przewodami, ułatwiającymi szybkie tankowanie. Jako że dno dolnego zbiornika znajduje się dużo poniżej komór pływakowych gaźników, zastosowano elektryczną pompę paliwa. Mało tego: pod przyciskiem rozrusznika na kierownicy mieści się „pstryczek-elektryczek”, będący niczym innym jak (typowym dla Yamahy) elektromagnetycznym kurkiem paliwowym. Przełączenie zasilania na rezerwę obywa się więc bez nerwowego szukania „ptaszka” pod zbiornikiem paliwa… Gaźniki również są niebanalne, a to z powodu poziomego ułożenia przepustnic. Filtr powietrza sprytnie uwił gniazdko we wnętrzu blaszanej wytłoczki głównej części grzbietowej ramy. Dźwigienki urządzenia rozruchowego należy szukać w bezpośrednim sąsiedztwie gaźników. Wystarczy ją nacisnąć, by uruchomić zimny silnik, a jako że rozgrzewa się on szybko, po chwili można już ją wyłączyć. Niestety typową dla chopperów przywarą jest skromna ilość paliwa, jaką można zabrać za jednym razem: 13,5 litra, w tym 2,5 I rezerwy. W praktyce wystarcza to na około 200 km. Najlepiej jest więc mieć szwagra na stacji paliwowej, by móc go codziennie odwiedzać, a powód, by wspólnie napić się piwa, zawsze się znajdzie.
Powodów, dla których choppery są coraz popularniejsze w Kraju nad Wisłą, jest kilka. Raz, że zaspokajają elementarną potrzebę otaczania się przedmiotami o pięknej formie, dwa – że w każdym z nas tkwi jakaś nutka romantyzmu, której jako żywo odpowiada wizja easy ridera. Że nie będę już wspominał o ułańskiej duszy. Widlasty twin Yamahy Virago z rozstawionymi pod kątem 70° cylindrami wzbudza respekt już na pierwszy rzut oka. Potężne żeberka chłodzące powiększają optycznie cały silnik. Co ciekawe, obywa się on bez przestawionych czopów korbowodowych, a mimo to pracuje spokojnie i bez wibracji. W każdej głowicy znajduje się jeden wałek rozrządu, poruszający dwa zawory. Silnik bez trudu oddaje swoje 43 KM mocy, dzięki czemu Virago można jeździć bardzo dynamicznie. „Ciąg” pojawia się już przy niskich obrotach – nic dziwnego, przecież to chopper.
Niezbyt fortunnie umieszczono okienko kontrolne poziomu oleju. I to nie dlatego, że nisko, lecz z powodu zasłaniającej je „pedalerii”. Tak więc aby w nie zajrzeć, trzeba „zanurkować” pod silnik, a najlepiej zrobić to schodząc z motocykla. Rama XV 535 została przez „rozpychający się” silnik zdegradowana do roli skromnego stosu pacierzowego, pospawanego z kilku stalowych rur i wytłoczek. Rama jest u dołu otwarta, a wsporniki podnóżków i pedałów są przykręcone bezpośrednio do bloku silnika, pełniącego rolę usztywniającą w strukturze nośnej motocykla. Wahacz kryje w swojej lewej rurze wał kardana napędzający tylne koło. Ten pożyteczny „wynalazek” doskonale sprawdza się w codziennej eksploatacji, a takie zalety jak bezobsługowość, cicha praca i czystość przydają się w chopperze, gdzie masa gra rolę drugorzędną. Przy czym kardan zachowuje się wyjątkowo poprawnie, brak jest jakichkolwiek oznak reakcji wału, objawiających się usztywnieniem tylnego zawieszenia przy nagłym dodaniu gazu. Hamulce Virago 535 sprawdzają się w każdej sytuacji. Przedni, tarczowy z dwutłoczkowym pływającym zaciskiem, ma dobrze wyczuwalną siłę nacisku, również jego skuteczność jest satysfakcjonująca. Tylny hamulec, zakryty przez błyszczący niczym lustro chromowany bęben, także daje się precyzyjnie dozować.
Co do sylwetki XV 535, to nie znalazłem nikogo, kto miałby zastrzeżenia do jej urody. Zgrabna, połyskująca chromem i dwubarwnym lakierem, z wyglądającym (znowu to maskowanie!) na dużo większy, bogato użebrowanym silnikiem, cieszy oko. Można tu znaleźć wszystko, co typowe dla choppera: kroplowy zbiornik paliwa, kierownicę „w bawole rogi”, samotny szybkościomierz w chromowanej puszce, podwójny wydech „a’la dubeltówka”, siodło… Zaraz, zaraz, czegoś tu brakuje! No tak, sissy bar – oparcie dla pasażera, jest dostępne tylko za dopłatą. W porównaniu z ubiegłorocznym modelem XV 535, w obu wykonaniach: standardowym i luksusowym XV 535S zastosowano dwubarwne lakierowanie i efektowny znaczek na zbiorniku paliwa.
Byle jakie i plastikowe lusterka zastąpiono nareszcie chromowanymi o kształcie prostokąta, nota bene doskonale spisującymi się na co dzień. Po zdemontowaniu zamykanej na kluczyk tylnej kanapy odkrywamy schowek mieszczący zminiaturyzowany komplet narzędzi i… nic więcej. Pozycja kierowcy jest wygodna i umiarkowanie „chopperowata”. Siodło obszerne i bogato otapicerowane, czego nie da się powiedzieć o siodle dla pasażera. Małe, twarde, a do tego z racji wysoko poprowadzonych rur wydechowych, podnóżki pasażera powędrowały jeszcze wyżej. Ale, jak to się mówi: „kocha, to wytrzyma”. Tylko co ma powiedzieć kulący się wybranek serca amazonki-motonitki prowadzącej Virago? A właśnie dzięki takim zaletom jak nisko położony środek ciężkości (łatwe prowadzenie), równie niskie siodło (łatwo wsiąść, zsiąść, stać pod światłami), leciutko pracujące „organy” sterowania (sprzęgło, biegi, hamulec) i miękko pracujący silnik, XV 535 zyskał sobie sławę „damskiego choppera”. No i dobrze, niejedna dama chciałaby też trochę „pokowboić”.
Na drodze Yamaha Virago zachowuje się bardziej niż poprawnie. Podwozie jest stabilne, dopiero przy większych prędkościach pojawia się lekkie kołysanie na łukach z pofalowaną nawierzchnią. Przy małych prędkościach XV 535 wykazuje typową dla chopperów skłonność do gwałtownego pochylania się przy ostrym skręcie. Zawieszenie jest raczej twarde, co z jednej strony wpływa dodatnio na prowadzenie, może jednak odbić się niekorzystnie na komforcie jazdy po złych drogach. Na szczęście po dobrej nawierzchni Virago „niesie” równo jak po stole. Oczywiście w okolicach maksymalnej prędkości, tj. 150 km/h, walka z naporem powietrza staje się męcząca, ale umiarkowanie tylko wysunięte do przodu podnóżki pozwalają przybrać nietypową nieco dla Easy Ridera pozycję z nosem wklejonym w szybkościomierz, tak by ulżyć rękom kierowcy w ich ciężkiej doli. Silnik Virago pracuje z przyjemnym, charakterystycznym dla widlaków basowym pomrukiem. Po dodaniu gazu reaguje żywiołowo i tak samo przyspiesza ku uciesze gapiów i zdumieniu kierowców nowobogackich aut. Biegi przełączają się przy tym lekko, jedynie wrzucenie luzu wymaga czasami odrobinę wprawy.
Virago wykazuje umiarkowany apetyt na paliwo. Na trasie, przy prędkościach rzędu 120-130 km/h, zużywa około 5,5 l/100 km. Przy cenie 18 920 zł w wersji standardowej i 20 110 zł w wersji S (dane z 1996 roku, przyp. red.), Yamaha XV 535 Virago może być atrakcyjną ofertą dla wchodzących w wielki świat chopperowców. Tym bardziej gdy będzie to ich pierwszy „poważny” motocykl. Nie jest w końcu dziełem przypadku, że w krajach Europy Zachodniej XV 535 od kilku lat stoi na czele listy najlepiej sprzedawanych motocykli. Kiedy w Polsce?