fbpx

Małe KTM są z nami już sześć lat. Ich głównym zadaniem był podbój rynków Ameryki Południowej i Azji. Jesteśmy przekonani, że ich nowe wcielenie zawojuje również na starym kontynencie.

Zmiany w rocznikach modelowych 2017 są znaczne, co widać… Zarówno Duke 125, jak i 390 przejęły styl mocarnego Super Duke R. Przypominają go nie tylko dzięki ukształtowanym plastikom, ale również przedniej lampie typu LED oraz wyświetlaczowi TFT, który zastąpił tradycyjne zegary. Na szczęście nie pominięto zmian mechanicznych. Rama nie przeszła większych zmian, ale teraz jej tylna część (subframe) jest przykręcona, a nie przyspawana, co ułatwia ewentualne naprawy. Silniki przystosowano do spełniania norm emisji spalin Euro4. Austriacy (cały proces projektowania odbywa się w Mattighoffen) przyłożyli się do zadania i nie dość, że nie dopuścili do obniżenia osiągów Duke’ów, to jeszcze poprawili ich parametry. Moc wersji 125 ccm musiała pozostać na poziomie 15 KM, ponieważ tylko na tyle pozwalają przepisy. Przy wadze 139 kg (na sucho) motocykl może osiągnąć ponad 120 km/h. Ważniejsza jest kultura pracy, którą zapewnia wtrysk paliwa. Dzięki temu najmniejszy Duke sprawnie przyspiesza już od 5 tys. obr./min. Nie ma też problemów z jazdą na obrotach o wiele niższych, jednak wtedy nie mamy co liczyć na spektakularne nabieranie prędkości.

Takie możemy zauważyć w wersji 390. Moc teoretycznie nie wzrosła, ale 44 KM z rocznika 2017 wydają się być o wiele bardziej żwawe niż w poprzedniku. Tutaj inżynierowie również musieli się pilnować, żeby spełnić normy narzucone przez prawo jazdy kategorii A2. Najbardziej zaskakuje środkowy zakres prędkości obrotowej, gdzie Duke przyspiesza o wiele lepiej, niż byśmy od niego wymagali. Sporych zmian doczekało się również podwozie. Mówiąc krótko – jest o wiele lepiej. Zmiany przybliżają obydwie maszyny do większych i droższych motocykli. Wszystkie modyfikacje, pełne wrażenia i pewne minusy opiszę dokładnie w jednym z kolejnych wydań Świata Motocykli.

Odpowiem też na pytanie, czy maszyny pod kątem wykonania spełniają normy europejskie, czy tylko azjatyckie. Na koniec jeszcze ceny. Kwota, którą będziemy musieli zapłacić za Duke 125, wynosi 19 390 złotych. Jest to dużo, jak na 125, ale konkurować z nim będzie jedynie Yamaha MT125, która jest jeszcze droższa. Hitem może okazać się Duke 390, którego wyceniono na 22 090 złotych. Ten motocykl nie ma bezpośredniej konkurencji, ale niewykluczone, że z takimi osiągami i ceną będzie „podgryzał” motocykle o większej pojemności…

KOMENTARZE