fbpx

Czy tego chcemy czy nie, dane o nas są w różnym stopniu gromadzone przez urządzenia cyfrowe, z których korzystamy. Trudno jest dziś doprowadzić do sytuacji, w której żadne informacje o nas nie „idą w świat”, bowiem nawet przedmioty, których byśmy o to nie podejrzewali, wiedzą o nas więcej niż nam się wydaje.

Smartfon, telewizor, smartwatch, robot sprzątający, komputer, słuchawki bluetooth – prawdopodobnie każdy z was ma w swoim otoczeniu przynajmniej jeden z tych przedmiotów. I jeśli tylko którykolwiek z nich ma podłączenie do internetu lub jest sterowane przez aplikację, to prawdopodobnie zbiera dane różnego rodzaju. Mogą to być historie wyszukiwania, kontakty, pory aktywności, położenie, sposób przemieszczania i wiele innych. Co prawda może być to niepokojące, wszak raczej nikt nie lubi, być w żaden sposób nadzorowany.

Nie mam jednak zamiaru siać paniki. Po pierwsze te dane są zbierane nie po to, by znaleźć na Ciebie haczyk. Takie dane są zbierane od kilku miliardów ludzi na świecie, w gronie których jesteś po prostu bezosobowym zbiorem zachowań i preferencji. Jeśli nie przeskrobałeś nic poważnego, to po prostu są to informacje wykorzystywane po to, by podsunąć Ci np. reklamę kolejnego niepotrzebnego produktu do kupienia lub opracowania nowych usług czy rzeczy, które potencjalnie mogą Cię zainteresować. Mówiąc ogólnikowo, przede wszystkim chodzi o to, by zarobić, a nie wywołać u Ciebie poczucie obecności Wielkiego Brata.

Natomiast nie da się ukryć, fajnie jest mieć możliwość ograniczenia przesyłu tych danych w świat. Fajnie jest też mieć świadomość, co takie dane może zbierać. Przyznam uczciwie, że do napisania tego artykułu zainspirował mnie Tomasz Rożek (Nauka. To lubię), a dokładniej jego film na Kanale Zero pt. „JAKIE INFORMACJE ZBIERA O TOBIE TWÓJ SAMOCHÓD I GDZIE JE PRZEKAZUJE?”.

Słuchałem tego materiału, notabene z YouTube odpalonego na telefonie, który był podłączony do Car Playa w wypożyczonym busie – pięknie. Naszła mnie wtedy myśl, że jak to dobrze, że w prywatnym samochodzie nie mam takich bajerów, a i motocykl daje mi jako taką prywatność. No i po chwili refleksji przyszedł inny wniosek – przecież motorki, też bywają dzisiaj smart. Co prawda nie same motocykle, ale aplikacje okołomotocyklowe. Przecież kolorowy tablet można podłączyć do aplikacji, która pokaże Ci jak masz jechać, kiedy masz odstawić moto na przegląd, kto do Ciebie dzwoni, czy gdzie zaparkowałeś swoje dwa kółka.

Tak, korzystałem z tych aplikacji nie raz przy okazji testowania motocykli. Swoją drogą, w większości przypadków użytkowanie takiej aplikacji niewiele wnosiło do mojego życia, więc szybko je wyrzucałem z pamięci telefonu. Ale pewnie i tak trochę się o mnie dowiedziały. Postanowiłem więc zajrzeć pogrzebać i dowiedzieć się, w jakim stopniu jesteśmy prześwietlani, przez inteligentne oblicza nowych motocykli.

Położenie, styl jazdy, głos, a nawet zdjęcia

Ostatnio jednak taka aplikacja okazała się dla mnie dość przydatna, gdy testowałem Royala Enfielda Himalayana. Potrzebowałem nawigacji, uchwyt do telefonu przykręcony do innego moto, więc łączę się z Royalem, by wrzucić Google Maps (kolejny zbieracz informacji) na ekran. Ustawiłem pozwolenie na śledzenie, tylko gdy używam aplikacji, a tu zonk, oprogramowanie krzyczy o pozwolenie nawet gdy jest nieużywane, inaczej nie zadziała.

Po kilku godzinach od zamknięcia aplikacji telefon wyrzuca mi powiadomienie, że aplikacja śledziła m.in. moje położenie przez ostatnie 4 godziny. Z automatu palec przeniósł ją do kosza. Ja wiem, że Google Maps i inne pewnie i tak w tym momencie zebrały trochę swojej pożywki, ale umówmy się, co za dużo to niezdrowo, zwyczajnie dla mojej świadomości.

GL1800 Android Aut

Na pocieszenie powiem tylko, że przetestowałem chyba wszystkie obecne aplikacje motocyklowe i to był jednostkowy przypadek, wszystkie inne zbierały informacje, tylko gdy używałem aplikacji – a przynajmniej taką opcję wybrałem w ustawieniach telefonu. Ale co jeszcze mogą zbierać te aplikacje? Dla przykładu w regulaminie BMW MOTORRAD Connected widnieje taka lista gromadzonych danych:

  • Profil użytkownika (nazwa, nazwisko itp.)
  • Dane pozycji i dane ruchu (czas, pozycja, prędkość, itp.)
  • Miejsce docelowe (pozycja, adres ulicy, nazwa miejsca docelowego itp.)
  • Szacowane czasy jazdy (przewidywany czas jazdy)
  • Dane kontaktowe (nazwa, adres, numer telefonu)
  • Profil pojazdu (numer identyfikacyjny pojazdu, VIN itp.)
  • Oddział BMW lub dział obsługi klienta (preferencje itp.)
  • Informacje dotyczące środowiska (temperatura, deszcze, itp.)
  • Anonimizowane statystyki aplikacji (kliknięcia, uruchomienia aplikacji itp.)
  • Dane pojazdu
  • ID pojazdu (łączy pojazd z usługą)
  • Dane dotyczące konserwacji pojazdu (następny przegląd, poziom oleju, zużycie hamulców itp.)
  • Dane statusu pojazdu (stan licznika, poziom paliwa itp.)

Jest tego sporo, ale trzeba uczciwie przyznać, że po pierwsze BMW daje łatwy dostęp użytkownikowi do wiedzy na temat przetwarzania – pełny regulamin jest dostępny już z poziomu sklepu Google czy App Store. Po drugie widać, że są to raczej informacje służące do celów marketingowych i rozwojowych dla kolejnych produktów. Natomiast nie da się ukryć, jest tego sporo. I z tego co przejrzałem informacje od dostawców innych aplikacji, jest to właściwie standardowy pakiet.

Ale zdarzają się też „pakiety rozszerzone”, gdy np. w motocyklu występuje funkcja sterowania głosowego jak w niektórych Hondach. Wtedy gromadzone są także informacje o usługach głosowych, choć tu przyznam, że nie dokopałem się w jaki sposób są one gromadzone i przetwarzane. Nie wiem zatem, czy sama rozmowa, lub słowa kluczowe są wychwytywane, czy po prostu rejestrowany jest sposób korzystania tj. często/rzadko itd. Podobnie sprawa ma się z sms i połączeniami – w informacjach na stronie Hondy podana jest tylko wzmianka dot. informacji o możliwościach telefonu (muzyka, nawigacja, telefonia, sms).

Można to rozumieć dwojako, podobnie jak informacje o tym, że Yamaha My Ride App gromadzi dane użytkownika pod postacią zdjęć i wideo. Ale spokojnie, nie tych, które macie w galerii telefonu, „afery tajskiej” się nie obawiajcie. Po prostu chodzi o fotki, które dodajecie w aplikacji, np. z przejechanej trasy. 

Wiedz, że możesz, ale nie musisz

Nie dziwi mnie sam fakt, że jakakolwiek aplikacja dziś zbiera informacje o nas. Bardziej zaskakująca jest ilość tych danych i w jak wielu cyfrowych miejscach są one zbierane. Ciekawe natomiast jest, że nie wszystkie aplikacje je zbierają. Dla przykładu te służące do obsługi interkomów Sena (Schuberth także) nie gromadzą żadnych danych. Cardo natomiast zbiera wyłącznie dane diagnostyczne, czyli dotyczące ewentualnych błędów urządzenia.

Można zatem być spokojnym, że rozmowy nie są rejestrowane, a przynajmniej według zapewnień dostawców. O ile wiedza o tym, jak wiele informacji o nas jest zbieranych może być ciężka do przetrawienia, tak moim zdaniem nie mamy powodów do paniki, po prostu lepiej mieć świadomość takiego procesu.

Pocieszające jest natomiast to, że aktualnie nic nie wiadomo o wyciekach takich danych, a nawet jeśli takie wyciekną, to konsekwencje nie są wielkie. Wszak wśród gromadzonych danych, nie ma informacji intymnych, czy dot. bezpieczeństwa, jak numery kart, dokumentów, czy hasła. Znacznie bardziej newralgiczne dane są w łupach portali społecznościowych, multimedialnych, czy przeglądarek, z których zapewne i tak korzystasz. Ponadto chyba nie ma dziś innej możliwości, by uniknąć „przekazywania danych”, niż życie pustelnika.

Ale to co jest najważniejsze, że w przeciwieństwie do samochodów, motocykl sam w sobie nie wie o nas nic. To aplikacje łączące się z nim, kolekcjonują informację. A to, czy chcemy z nich korzystać zależy wyłącznie od nas, bo bez nich motocykl wciąż jest pełnoprawnym i dającym radość z jazdy umilaczem czasu.

KOMENTARZE