Jaki motocykl na poczatek?
Na skróty:
Wbrew pozorom to jest bardzo częsty dylemat rodziców, którzy nie są już w stanie opierać się molestującej miesiącami latorośli – Tato , kup mi motor!
Więc podpowiadamy – kupcie coś niedziałającego i niech motocyklowy narybek sam dochodzi do tego co szwankuje.
Stopień trudności
Najlepsze do tego celu są dwusuwowe motocykle z krajów socjalistycznych, bo przeważnie nie są drogie, można do nich praktycznie wszystko kupić (oczywiście jeżeli nie rodzą się ambicje odbudowy do oryginału) a i remonty nie są bardzo skomplikowane.
To będzie pierwszy test na wykrycie motocyklowego pierwiastka w duszy młodego zapaleńca. Praktyka wykazuje, że większość tego testu nie przechodzi. Oczywiście można skalować stopień trudności zadania i kupić niemal nie zepsutego i w miarę kompletnego „Ogara”, ale można też nabyć dwucylindrową Jawę 350 ze zdemontowaną głowicą i poukręcanymi szpilkami… Radość jest niewyobrażalna, gdy człowiek zaczyna jeździć na własnoręcznie wyremontowanym motocyklu, więc tej drogi też warto spróbować.
Mniej ambitnie
Można też kupić maszynę gotową do jazdy i od razu cieszyć się z nawijanych na koła kilometrów. I tu niestety ujawnia się smutna prawda – nie ma uniwersalnej recepty na „pierwszy motocykl”. Każdy człowiek jest inny nie tylko fizycznie, ale też i „duchowo”. Jeden zakocha się w taplaniu w błocie, inny w nitce toru, a jeszcze inny w ciężkim brzmieniu amerykańskiego V2. I na to nic nie da się poradzić.
[dd-parallax img=”https://swiatmotocykli.pl/wp-content/uploads/2019/05/DSC5074.jpg” height=”700″ speed=”2″ z-index=”0″ position=”left” offset=”false” mobile=”/wp-content/uploads/
Problem polega jednak na tym, że początkujący motocyklista sam nie wie jaki rodzaj maszyny go pociąga. Mało tego – na kursach prawa jazdy (które jednak ciągle są obowiązkowe) przeważnie też nie do końca pozna własną naturę, bo kręcenie ósemek na placu, czy manewry w mieście to jeszcze nie jest prawdziwa jazda na motocyklu. Jest pewien prosty sposób na poznanie własnych preferencji – trzeba śledzić strony internetowe salonów motocyklowych i wybierać się na jazdy próbne. Przy czym – nie wolno z góry się nastawiać, że któregoś rodzaju motocykla nie lubisz. Dopóki nie spróbujesz – nie będziesz wiedział.
A może by tak egzotykę?
Jeżeli jednak koniecznie i natychmiast masz ciśnienie i musisz coś kupić, to najlepiej jest nabyć coś maksymalnie uniwersalnego, w dodatku z niezbyt wybujałym temperamentem. Po prostu maszynę lekką, o umiarkowanej mocy taką, która da radę wjechać w lekki teren, zawiezie Cię na weekendowy wypad za miasto, a i podczas trackday’a nie będzie darła podnóżkami na każdym winklu. Mówiąc ogólnie – coś w rodzaju współczesnej WSK. Po roku zabaw z taką maszyną już sam będziesz wiedział/wiedziała który rodzaj motocyklizmu najbardziej Cię interesuje i w którym kierunku iść.
Dopiero wtedy zaczniesz dobierać maszynę odpowiednią do swoich gabarytów, temperamentu i umiejętności. Tu jeszcze jedna praktyczna rada – warto wybierać motocykle, których dostęp do części jest jest w miarę szybki, a sieć serwisowa w kraju dobrze rozbudowana. Zawsze łatwiej jest utrzymać w dobrej kondycji Suzuki GS 500 niż MotoMorini Rebello 1200, a i mechaników potrafiących ogarnąć taką „Suzkę” spotkasz częściej.
Na koniec przestroga – oczywiście nie ma obowiązku odwijania zawsze manetki do oporu i moc silnika można sobie regulować w sposób kontrolowany, jednak z pewnością sportowy litr nie będzie dobrym wyborem na pierwszy motocykl.