Długi sięgające blisko 3 miliardów dolarów i najnowsze plotki o tym, jakoby plan restrukturyzacji marki zakładał wycofanie się z Grand Prix sprawiają, że przed KTM-em długa i zdecydowanie gorąca zima. Nic dziwnego, że przynajmniej jeden z zawodników jeżdżących na RC16 już rozgląda się za nowym pracodawcą, bo nawet jeśli Austriacy pozostaną w MotoGP, to o walce w czołówce mogą zapomnieć…
Na skróty:
O tym, że KTM ma problemy finansowe, wiadomo było od dłuższego czasu. Już jakiś czas temu ogłoszono, że z wyścigów znikną marki własne, czyli Husqvarna i GasGas. Mało kto jednak spodziewał się, że kłopoty Austriaków są aż tak duże. Ich długi sięgają 3 (słownie: trzech!) miliardów dolarów i obejmują nie tylko banki i dostawców, ale nawet… dostarczycieli kawy i ciastek! To efekt zaciągniętych kredytów na rozwój, a także nadprodukcji i zbyt dużej ekspansji rynkowej, która nałożyła się z małym zbytem jednośladów KTM-a. W sieci co rusz pojawiają się informacje o kolejnych zwolnieniach grupowych, wstrzymaniu produkcji od nowego roku, zaległych wypłatach dla pracowników (którzy wynagrodzenie za listopad i grudzień, przy dobrych wiatrach, otrzymają na koniec stycznia 2025) czy próbach prawdopodobnej odsprzedaży udziałów np. marki MV Agusta.
Oficjalnie Austriacy na razie ogłosili jedynie formalną niewypłacalność (mylnie nazywaną upadłością) i planują restrukturyzację pod własnym zarządem, który został po drodze mocno „odchudzony”.
W samym sercu tego zamieszania są jednak oba zespoły KTM-a w MotoGP – fabryczny skład oraz ekipa Tech3, która w nadchodzącym sezonie 2025 także ma mieć wsparcie fabryczne i być sygnowana logiem Red Bulla. O ile jeszcze do niedawna niewielu spodziewało się, że austriacki producent zniknie z MotoGP, najnowsze informacje zdecydowanie nie napawają optymizmem. Na razie wiadomo, że prace nad RC16 zostały czasowo zamrożone i wiele wskazuje na to, że całą czwórkę zawodników KTM-a z klasy królewskiej czekać może nie lada trudny rok. W piątek 20 grudnia pojawiła się informacja, opublikowana przez organizację ochrony wierzycieli Alpenlandischer Kreditorenverband (AKV), jakoby w ramach działań reorganizacyjnych i „w celu obniżenia kosztów” planowane jest wycofanie się marki z MotoGP i Moto2/Moto3! Nie podano jednak, kiedy miałoby to nastąpić, a KTM jak mantrę powtarza, że w sezonie 2025 nie zabraknie ich na polach startowych.
Wiadomo, że KTM w zasadzie nie istnieje bez wyścigów i choć stanowią one spory koszt, to jeszcze do niedawna wielu czołowych przedstawicieli firmy zapewniało, że nie ma co obawiać się o samą obecność producenta w Grand Prix. Warto pamiętać, że wyścigowy oddział KTM-a to osobny twór, stojący trochę z boku od tzw. firmy-matki i dzięki sponsorom jak chociażby Red Bull – mający całkiem niezłe finansowanie. KTM potrzebuje też sukcesów w wyścigach, by jeszcze bardziej nie zaszkodzić sprzedaży i po cichu liczyć na utrzymanie wizerunku marki, która się nie poddaje. W teorii zatem rozwój motocykla oraz testy w MotoGP mają być kontynuowane. „Co wygrywa w niedzielę, sprzedaje się w poniedziałek” – mówił Pit Beirer.
Acosta już szuka alternatywy
W niedawno opublikowanym podcaście Pora Orejasa z Motorsport Network menadżer Pedro Acosty – Albert Valera przyznał jednak, że przez tę sytuację „zaufanie do całego projektu KTM-a w MotoGP zostało podkopane”. Podczas podpisywania dwuletniej umowy między Hiszpanem a marką w czerwcu br. „KTM mówił nam, że jest gigantem, i że jest w stanie walczyć z Ducati, ale tak się nie stało”. W tej trudnej sytuacji nie dziwi, że gość, który jest zdecydowanie największą gwiazdą KTM-a – a w zasadzie jego menadżer – już mają rozmawiać z innymi producentami i szukać dla niego miejsca w innym teamie. Podobno każdy z producentów z MotoGP już kontaktował się z otoczeniem Pedro Acosty. Czy to tylko wysyłanie sygnału Austriakom, że stąpają po cienkim lodzie, czy może faktycznie coś jest na rzeczy i otoczenie Acosty szykuje się na wypadek, gdyby KTM jednak miał co najmniej ograniczyć zaangażowanie w MotoGP do absolutnego minimum?
Jeżeli jednak marka na razie zostanie w MotoGP, ale rozwój motocykla faktycznie zostanie zamrożony, to trzeba będzie po prostu „ratować” karierę Acosty i robić wszystko, by nie skazywać go na dwuletnią jazdę na maszynie coraz bardziej odstającej od czołówki. Co prawda Pedro ma dopiero 20 lat, ale widać, że to gość, który aż pali się, by powalczyć najpierw o pierwszą wygraną w wyścigu, a potem o mistrzostwo MotoGP. W kluczowym momencie kariery Acosta po prostu nie może sobie pozwolić na dwa w zasadzie stracone sezony. Za kulisami już mówi się o tym, że Pedro mógłby trafić do ekipy Valentino Rossiego – VR46. Jedni mówią, że Ducati wystawiłoby dla Hiszpana dodatkowy motocykl, zaś inni – że Acosta zająłby w teamie miejsce Franco Morbidellego.
Zamrożony rozwój czy nie?
Na razie mówiło się o zamrożeniu rozwoju RC16 przez zimę, aż do czasu pierwszych testów na przełomie stycznia i lutego 2025. Co będzie działo się potem, kiedy teoretycznie KTM powinien „odmrozić prace rozwojowe” nad motocyklem? Warto zauważyć, że podczas ostatnich testów w Barcelonie, rozegranych tuż po finale sezonu 2024 MotoGP, KTM w zasadzie nie przywiózł zbyt wielu nowych elementów – poza nową ramą i kilkoma nowymi owiewkami. Na torze zabrakło testerów marki – Daniego Pedrosy i Pola Espargaro. Na początku grudnia, już po ogłoszeniu informacji o niewypłacalności – KTM testował (zgodnie z planem) wraz z Hiszpanami oraz Maverickiem Viñalesem w Jerez de la Frontera. „Mack” podobno miał też kupić akcje KTM-a, nie tyle by uratować markę finansowo, ale okazać jej swoje pełne zaangażowanie w tym trudnym czasie.
Obecna umowa KTM-a na starty w MotoGP obowiązuje do końca 2026 roku i do niedawna wydawało się, że musiałoby dojść do kataklizmu, by producent ją zerwał. Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że plotki o wycofaniu się z MotoGP i Moto2/Moto3, o których wspominaliśmy wcześniej, dotyczą sytuacji po sezonie 2026. Teoretycznie pomocne w utrzymaniu KTM-a w klasie MotoGP do końca umowy może być to, że w 2026 roku rozwój silników będzie zamrożony, by ograniczyć wydatki przed sezonem 2027, w którym w MotoGP nastąpi „nowe otwarcie” z nowymi regulacjami i silnikami o poj. 850 ccm. Jakby tego było mało, prace nad nowym motocyklem KTM-a na rok 2027 już się rozpoczęły i pochłonęły sporo pieniędzy. Porzucenie tego projektu wydaje się jednak coraz bardziej prawdopodobne, bo zwyczajnie nie będzie na to środków.
Nowa nadzieja
Sezon 2027 wydaje się jednak niezwykle odległą przyszłością dla marki, która już teraz balansuje na krawędzi. To zbliżający się rok 2025 będzie dla KTM-a kluczowy i… niezwykle trudny. Tym bardziej szkoda, że dzieje się to w momencie, gdy Austriacy zebrali naprawdę mocny skład. Szefem ekipy MotoGP dopiero co został Aki Ajo, który doprowadził markę do mnóstwa sukcesów w mniejszych kategoriach. Do Brada Bindera w zespole numer jeden dołączył Pedro Acosta, uznawany za przyszłą wielką gwiazdę MotoGP. Ten duet przecież to najwyżej sklasyfikowani zawodnicy nie-Ducati w minionym sezonie 2024 – Binder był piąty, a Acosta szósty w „generalce”. Ekipa Tech3 wykorzystała z kolei transfery u rywali i ściągnęła do ekipy Mavericka Viñalesa oraz czwartego zawodnika mistrzostw w sezonie 2024 – Eneę Bastianiniego.
W sezonie 2024 KTM rozpoczął rywalizację całkiem nieźle, zgarniając kilka podiów z Binderem i Acostą, który w świetnym stylu zadebiutował w klasie królewskiej. Im jednak dalej w las, tym więcej drzew, a Austriacy wyraźnie złapali zadyszkę. Podczas pozaeuropejskiego tournée udało się znów załapać do czołówki i wydawało się, że pod nowym kierownictwem – KTM zacznie wracać na właściwe tory i rozpocznie pogoń za Ducati. Ewentualny brak rozwoju RC16 oznacza jednak, ni mniej, ni więcej, że motocykl ten będzie coraz bardziej odstawał od Ducati, a i inne marki będą miały większe szanse na dogonienie Austriaków.
Coraz to nowe plotki
Za kulisami jak mantrę powtarza się, że wyścigowe ramię KTM-a to osobny twór i jego istnienie oraz rozwój maszyny – nie są zagrożone. Warto jednak mieć na uwadze, że początkowo mówiło się, że długi Austriaków to blisko miliard, a nie aż trzy miliardy dolarów. Teraz słyszymy z kolei, że wycofanie się z Grand Prix to całkiem realna opcja, nawet jeśli podobno sezon 2025 ma być „bezpieczny”. Za kulisami plotkuje się też, że z pomocą mogliby przyjść inwestorzy, a ekipę mógłby odkupić główny sponsor KTM-a – marka Red Bull, która ma przecież dwa swoje składy w Formule 1. W tym wszystkim nieco zapomniane zostały ekipy Moto2 i Moto3 obsługiwane przez KTM-a, jak również projekt Red Bull MotoGP Rookies Cup, który jak na ironię dziś ogłosił prowizoryczną listę zawodników na przyszły rok.
Czy KTM faktycznie nieźle się zabezpieczył i wyścigowe ramię marki jest bezpieczne? Czy rozwój motocykla, po zimowym zamrożeniu, zostanie wznowiony, czy jednak zawodnicy jeżdżący na RC16 będą mogli zapomnieć o zbliżeniu się do Ducati? Czy i w jakim stopniu Dorna będzie musiała wesprzeć KTM-a, by uniknąć komplikacji z projektami w Moto2, Moto3 i Rookies Cup? Czy marka w ogóle wycofa się z Grand Prix? Pytania się mnożą, a do rozpoczęcia sezonu MotoGP zostały nieco ponad dwa miesiące…
Zdjęcia: KTM