Bezapelacyjnie najlepsze w Albacete było BMW z numerem 99. To było ósme podejście nowego modelu bawarskiej marki do mistrzostw Świata Endurance, uwieńczone podwójnym sukcesem, ponieważ w klasie Superstock też wygrała maszyna BMW z numerem 13. Nie każdy jednak wie, że zanim Erwan Nigon i Sebastien Gimbert mogli poczuć smak zwycięstwa pierwsze kroki nowym modelem BMW […]
Bezapelacyjnie najlepsze w Albacete było BMW z numerem 99. To było ósme podejście nowego modelu bawarskiej marki do mistrzostw Świata Endurance, uwieńczone podwójnym sukcesem, ponieważ w klasie Superstock też wygrała maszyna BMW z numerem 13. Nie każdy jednak wie, że zanim Erwan Nigon i Sebastien Gimbert mogli poczuć smak zwycięstwa pierwsze kroki nowym modelem BMW w Endurance wykonał Irek Sikora. W 2009 roku do legendarnego wyścigu Bol d’Or zgłosił się zespół, nad którym powiewała polska flaga.
To Irek Sikora, pierwszy profesjonalny użytkownik marki BMW w Polskich wyścigach namówił centralę w Monachium na start w Endurance. Trudności było kilka, ale polski zespół otarł się o podium. Później pałeczkę przejęli Francuzi i było tylko gorzej. Dopiero, gdy sprawy trafiły w ręce Belga, znanego z prowadzenia wcześniej teamu Kawasaki w MotoGP, Michael Bertolemy projekt nabrał kolorytu. Zeszłoroczny Bol d’Or i 8h Doha były widowiskowe, ale ze smutnym finałem. Teraz oglądamy team prawie doskonały, chociaż budowany w pośpiechu, ponieważ ktoś próbował utrudniać. „Prowizorka” działa jak szwajcarski zegarek, a pozbierani w pośpiechu członkowie ekipy pracują wspaniale.
Na Bol d’Or byli aż i tylko trzeci, teraz rozgromili rywali i są równorzędnym rywalem do tytułu dla Suzuki Endurance Racing Team (SERT), zespołu legendy. Nigon i Gimbert na BMW już drugi sezon rozdają karty w mistrzostwach Francji. Zawody wyglądają trochę tak, jakby przed wyścigiem rzucali monetą decydując, kto wygra. Teraz w Endurance ten duet chce wygrać tytuł. W Albacete jechali jak natchnieni, konkurenci mogli tylko marzyć o dorównaniu ich umiejętnością i potencjałowi. Mimo, że najlepsze kółko wyścigu wykręcił Gwen Giabbani (w Polsce startujący w barwach Auto Fus BMW w klasie Superstock 1000) dla Yamaha Austria (YART), to wcześniej i później na okrążeniu o blisko sekundę szybsi byli zawodnicy BMW.
Kwalifikacje do wyścigu w Albacete przejdą do historii, ponieważ różnica po z sumowaniu czasów między pierwszym zespołem SERT, a trzecim YART (pośrodku było BMW 99) wynosiła jedną setną sekundy! Było jasne, że taktyka będzie kluczem do sukcesu. Najrówniej prezentujący się zespół YART przegrał swoje szanse na podium, gdy Steve Martin stanął bez paliwa kilkaset metrów przed depo. Zanim dopchał motocykl do strefy serwisowej rywale pokonali kilka okrążeń, dodatkowo zespół poznał litość rywali, ponieważ powinien zostać „odstrzelony” za pchanie motocykla przez mechaników bez udziału zawodnika. Ostatecznie Giabbani i spółka byli na 4 pozycji, co z pewnością nie jest ich szczytem marzeń. Pozycją mogą i tak się cieszyć, bo protestu nie złożył MocoMoto, w którym jechał Gregory Junod.
Słowacki team równo pokonując kolejne okrążenia wypracował solidne piąte miejsce tylko śmiejąc się z zachowania rywali. Gdy BMW 99 mknęło o zwycięstwo z tyłu walkę toczyło SERT i Yamaha GMT 94. Ten ostatni zespół, byli Mistrzowie Świata od lat pozbawieni sukcesu byli jak w amoku. Walka z SERT przypominała potyczki z krótkodystansowych wyścigów, ataki co zakręt, wymiana ciosów. GMT 94 męczyło się z Suzuki do czasu kary Stop and Go dla Mistrzów Świata. Później nękali BMW, które chwilę spędziło w garażu. Niestety dla „niebieskich” BMW odrobiło straty na torze i różnica na mecie 31 sekund jest niczym przy ogromie przewagi zespołu, który wygrał. Trzecie miejsce zajął SERT, ale tam popełniono błąd taktyczny wystawiając w składzie Japończyka Daisaku Sakai, zamiast Anthony Delhalle, który był rewelacyjny na Bol d’Or. Nonszalancja ma swoją cenę, ale błąd pewnie nie zostanie popełniony. Szacunek dla tragedii w Japonii to jedno, ale tytuł chyba będzie ważniejszy. Doskonale przez większość wyścigu jechały legendy Hondy znane z wyścigu na wyspie Man, ale wypadek zakończył marzenia o podium. W klasyfikacji generalnej nadal prowadzi SERT, ponieważ zwycięstwo w dwudziestoczterogodzinnym klasyku Bol d’Or jest lepiej punktowane niż 8h, ale sezon zapowiada się wspaniale. Może GMT 94 jeszcze włączy się w rywalizację.
Łukasz Świderek