fbpx
RyHmIz5ao1w

Piotrek Biesiekirski i Andrzej Drzymulski postanowili sprawdzić termoaktywne komplety od Spaio, testując je podczas intensywnych treningów. Zamiast marketingowych frazesów, dostajemy szczerą opinię: jak działa ta bielizna termiczna, co w niej przeszkadza i czy naprawdę warto ją kupić.

Piotr Biesiekirski: Fajnie jest nie śmierdzieć

Podczas ostatnich treningów w Hiszpanii miałem okazję przetestować komplet bielizny termicznej Spaio Breeze. Od razu mówię – to nie jest reklama, tylko recenzja. Nie mam zamiaru nikomu wciskać kitu, więc powiem Wam dokładnie, jak to u mnie działało… a działało zaskakująco dobrze.

Zacznę od rzeczy, która od razu zrobiła różnicę, czyli odprowadzanie potu. Od zawsze bardzo mocno się pocę, szczególnie jeżdżąc w cieplejszym klimacie. W tej bieliźnie zniknęło jednak to nieprzyjemne uczucie bycia mokrym pod kombinezonem. Było po prostu sucho, komfortowo i nie miałem wrażenia, że wszystko się do mnie klei. Bardzo przyjemną niespodzianką był fakt, że nawet po całym dniu jazdy, kiedy bielizna już swoje przeszła… nie śmierdziałem. Nie wiem, czy to zasługa dobrego odprowadzania potu, czy jakiejś sprytnej technologii zawartej w materiale, ale działało to po prostu świetnie. Wykonanie bielizny również wpływa na komfort, ponieważ mamy tu technologię “seamless”. Szwy ograniczone są zatem do minimum, a te, które już są – nie obcierają skóry. Jeździłem w bieliźnie termicznej Spaio dwa tygodnie i ani razu nie poczułem uwierania. Sam materiał również jest bardzo przyjemny w dotyku i nawet po wielokrotnym praniu zachował swoją elastyczność oraz miękkość. Na koniec coś, czego się nie spodziewałem – izolacja od temperatury. Nawet kiedy rano było chłodno, czułem się ciepło i bałem się, że kiedy wyjdzie “españolskie” słońce, będę się gotował. Tymczasem, nawet kiedy termometr pokazywał ponad 25 stopni Celsjusza, to dalej było mi po prostu ciepło, ale nie gorąco. Czułem się trochę odizolowany od warunków zewnętrznych – i to w obu kierunkach.

Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to że kiedy zakładałem kombinezon, nogawki bielizny potrafiły się podwijać i było to drażniące. Rozwiązałem to jednak w prosty sposób – zakładając skarpety na końcówki nogawek. Jednak, jeśli ktoś o tym nie pomyśli, to może się irytować.

Druga sprawa to rozmiarówka. Mam 184 cm wzrostu i ważę około 75 kg, więc zgodnie z tabelą – wybrałem rozmiar L. Był on na mnie odrobinę za duży i gdybym miał wybierać teraz, to wziąłbym M-kę. Ten materiał jest naprawdę bardzo elastyczny i dobrze dopasowuje się do sylwetki, więc lepiej celować w mniejszy niż większy rozmiar.

Podsumowując, komplet od Spaio sprawdził się bardzo dobrze – jest wygodny, wzorowo odprowadza pot i fajnie redukuje nieprzyjemne zapachy. Ma swoje drobne minusy, ale najważniejsze aspekty “termo” spełnia świetnie. Bardzo się cieszę, że dostałem od nich ten komplet i myślę, że zostanie ze mną na długo.

Komplet bielizny termicznej od Spaio daje radę nawet przy „españolskim” słońcu.

Andrzej Drzymulski: Musi być wygodnie

Według mnie bielizna termiczna musi być dobra, ale nie przesadnie droga. Niestety, ceny niektórych marek są zaskakująco wysokie. Termika jest u mnie w użyciu praktycznie cały czas, jako że zakładam taką bieliznę i do jazdy na motocyklu, i na rowerze. Musi być wygodna i działać. To cechy Spaio. Materiał jest bardzo przyjemny, skutecznie odprowadza pot i szybko schnie. Działa dokładnie tak, jak trzeba.

Największym hitem jest cena, która w mojej ocenie jest normalna. Komplet Spaio Breeze, to koszt w okolicach 200 złotych, dzięki temu mogę sobie pozwolić na zakup większej liczby koszulek i rotowanie nimi w trakcie kilkudniowych jazd na torze. Patrząc na stronę internetową Spaio zauważyłem, że nawet bielizna zimowa z merino ma rozsądne ceny, ale to temat na inną porę roku. Następny komplet wezmę jednak w mniejszym rozmiarze. Według tabeli powinienem nosić L-kę, ale ta jest na mnie dość luźna. Wolę, jak bielizna przylega idealnie bez załamań, dlatego przy wzroście 180 cm będę celował w rozmiar M.

KOMENTARZE