fbpx

Teorii na temat prawidłowego zimowania motocykli jest wiele — niemal tyle, ilu ich właścicieli. Z pełnym zbiornikiem paliwa albo z pustym, na mocno napompowanych kołach lub na kobyłkach z niskim ciśnieniem w ogumieniu, olej wymieniać po sezonie, przed sezonem, w ciepłym, w zimnym… i tak dalej. Która z tych metod jest najlepsza dla naszej maszyny? Oto jest pytanie.

Istnieje jednak jeszcze jedno podejście do motocykli zimą, zupełnie inne niż wszystkie wymienione. Po prostu trzeba nim jeździć. Chyba wszyscy zgodzą się ze stwierdzeniem, że nic tak źle nie wpływa na mechanizmy jak długotrwały bezruch. Układy mechaniczne, hydrauliczne czy elektryczne po prostu nie lubią bezczynności — i do tego raczej nikogo nie trzeba przekonywać.

Wilgoć, zawsze obecna w powietrzu, dostająca się do różnych układów motocykla, wytrącające się kwaśne frakcje z olejów silnikowych czy długotrwały, stały nacisk na sprężyny zaworowe nie są zjawiskami korzystnymi. I to niezależnie od tego, czy maszyna ma zalany zbiornik paliwa, odpowiednie ciśnienie w kołach, czy stoi w zimnym albo ciepłym garażu. Jest na to jedna recepta — zdrowy ruch. Wiedzieli o tym już starożytni Rzymianie, zgodnie z sentencją „Motus est vita” — ruch to życie.

Nic tak dobrze nie zrobi motocyklowi, jak kilkusetkilometrowa trasa. Olej się nagrzeje, z karteru wyparuje wilgoć (to samo dotyczy układu wydechowego), rozrusza się pompa paliwa i wody, a tłoczki w zaciskach i pompie hamulcowej trochę popracują. Jeżeli twoja maszyna wyposażona jest w klasyczne żarówki, zniknie również wilgoć z reflektora.

Przy temperaturach powyżej 0°C motocykl trzymam na zewnątrz garażu – nic mu nie będzie.

Po prostu ciepło się ubierz i ruszaj w trasę.

Zdajemy sobie sprawę z faktu, że w polskich warunkach klimatycznych motocykl bywa traktowany jako zabawka sezonowa — tyle tylko, że ten sezon jest coraz dłuższy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odstawia swojego stalowego (coraz częściej plastikowego) rumaka na zimowy spoczynek we wrześniu czy nawet w październiku, gdy temperatury potrafią przekraczać 25°C, a deszczów na horyzoncie nie widać. Obecnie mamy kalendarzową zimę, a temperatury — w zależności od regionu Polski — oscylują między +5 a +10°C. Zimno? Z pewnością każdemu z was zdarzało się późnym latem wracać z wyjazdu przy takich temperaturach i nikt od tego nie zamarzł.

Owszem, krajobrazy o tej porze roku nie należą do najpiękniejszych, a i tyłek może nieco zmarznąć, ale raz na kilka tygodni możemy się przecież poświęcić dla dobra naszej maszyny. Wiosną odwdzięczy się nam nienaganną pracą. Z pewnością nie zawiesi się pompa paliwa, nie zatrą się tłoczki, a simmeringi na lagach zawieszenia nie zostawią cząsteczek gumy.

Długość trasy zależy oczywiście od kilku czynników. Jeżeli dysponujesz motocyklem turystycznym z dobrymi osłonami (w tym handbarami) oraz podgrzewanymi manetkami czy siedzeniem, dystans może być praktycznie nieograniczony. Sam skoczyłem na Mazury i z powrotem — około 500 km — absolutnie bez żadnego dyskomfortu. Jeżeli jednak jeździsz nakedem, klasycznym bobberem czy chopperem, będzie nieco trudniej. Wystarczy jednak solidniej się ubrać. Wydaje się, że dystans rzędu 100 km w zupełności wystarczy. Takie przejażdżki róbmy jednak z głową — bezpieczeństwo jest równie ważne.

Krajobrazy może nie są w taką zimę spektakularne, ale frajdą będzie sama jazda.

Przed drogą koniecznie sprawdź ciśnienie w kołach i nasmaruj łańcuch.

Po wycieczce konieczne umyj motocykl.

Jak się za to zabrać?

Po pierwsze — trzeba być cierpliwym. Kilka czy kilkanaście dni w tę czy w tamtą stronę nie zrobi większej różnicy, warto więc poczekać na cieplejszy i bezdeszczowy moment. Kilka stopni na plusie i co najmniej dwa wcześniejsze dni bez deszczu — takie okienka pogodowe nie są dziś żadnym ewenementem. Przy okazji: jeżeli wcześniej padał śnieg, wstrzymajmy się z wycieczką. Drogi były zapewne solone, czego nie lubi żaden pojazd, a motocykle w szczególności. Aluminium w takich warunkach utlenia się błyskawicznie, a chromy potrafią pokryć się trudnym do usunięcia nalotem.

Przed ruszeniem w drogę warto zadbać o kilka spraw. Łańcuch napędowy powinien być solidnie nasmarowany, a ciśnienie w ogumieniu — sprawdzone. Pamiętajmy, że zimą wygląda to nieco inaczej. Nocne, niskie temperatury sprawiają, że wskazania manometru będą niższe, ale po nagrzaniu opon ciśnienie wzrośnie. Sam dałem się na to nabrać kilka dni temu, dopompowując przed jazdą do „prawidłowych” 2,2 bara. Już po kilkudziesięciu kilometrach czujniki sygnalizowały zbyt wysokie ciśnienie i dla uspokojenia sumienia musiałem je nieco spuścić. Gdybym zostawił 1,8 bara, problem by się nie pojawił. Nie pojawi się on również wtedy, gdy twoja maszyna nie jest wyposażona w czujniki ciśnienia, ale tak czy inaczej — dla bezpieczeństwa warto o kontroli pamiętać.

Po powrocie z wyjazdu w ruch pójdzie myjka wysokociśnieniowa, bo motocykl prawdopodobnie będzie solidnie ufafluniony błotem. Umyć, przedmuchać sprężonym powietrzem — i po sprawie. Ostatnią czynnością będzie ponowne nasmarowanie łańcucha. Potem maszynę można odstawić na kolejne kilka tygodni. To najlepszy sposób na przezimowanie motocykla. Dwa–trzy takie wypady i sami się zdziwicie, że nawet nie zauważyliście, iż właśnie zaczyna się kolejny sezon.

Oczywiście wszystkie powyższe porady dotyczą motocykli szosowych — offroady jeżdżą wtedy, kiedy chcą, i tam, gdzie chcą, niezależnie od pory roku czy pogody.

KOMENTARZE