Główna funkcja interkomu motocyklowego to niezmiennie zapewnienie czytelnej i niezawodnej komunikacji pomiędzy kierowcą a pasażerem. Podstawowy model firmy Cardo bardzo dobrze spełnia tę rolę, dysponując przy tym pakietem dodatkowych możliwości i nie rujnując budżetu.
Powiedzmy sobie otwarcie – nie wszyscy motocykliści lubią korzystać z interkomów i ja sam do niedawna się do nich zaliczałem. Motocykl traktowałem jako ucieczkę od codzienności i dalej tak do niego podchodzę, kiedy jeżdżę sam. Nie słucham muzyki i nie odbieram telefonów, sprawy załatwiam na postojach. Sytuacja się jednak zmieniła, kiedy zacząłem regularnie jeździć z pasażerem, którym jest mój osobisty syn.
Po pierwszej podróży bez systemu komunikacji wiedziałem już, że będzie on potrzebny. Wioząc kilkuletnie dziecko po prostu muszę mieć z nim kontakt, żeby na bieżąco wiedzieć, co się dzieje, czy czegoś nie potrzebuje, gdzie chciałby pojechać i przede wszystkim, czy nie zasypia. Ważne jest też to, żeby w każdym momencie móc odebrać telefon od zatroskanej naszymi losami żony i matki. Nie jestem szczególnym entuzjastą grzebania w elektronice, szukania patentów na parowanie urządzeń różnych marek i innych fikołków. Potrzebowałem urządzenia z podstawowym zakresem funkcji, wyłącznie do rozmów z pasażerem i telefonicznych, a przy tym solidnego, dobrze wykonanego i prostego w obsłudze, z którym poradzi sobie również dziecko.
Słyszałem dużo dobrych opinii o marce Cardo, głównie dotyczących niezawodności tych interkomów. Nie szukając tzw. wodotrysków, zdecydowałem się na najniższy model z katalogu, czyli Freecom 1+ w wersji Duo, na dwa kaski, bez możliwości łączenia się z innymi motocyklistami. Ma on bardzo prostą budowę, centralka jest niewielka i nie odstaje od skorupy kasku (tylko 16 mm grubości). Jest też bardzo lekka, co miało dla mnie szczególne znaczenie, ponieważ nie chciałem dokładać synowi dodatkowej masy do dźwigania na karku.
Montaż słuchawek i mikrofonów przebiegł bez problemów, trzeba było tylko nieco pobawić się kabelkami, żeby dobrze ukryć je pod wyściółką i wyprowadzić na zewnątrz – akurat w każdym kasku trzeba znaleźć na to inny patent. Przykładowo w moim Schubercie C4Pro musiałem zrobić mały otwór w gąbce okalającej szyję. Słuchawki o średnicy 40 mm ładnie chowają się w zagłębieniach EPS-u i są na tyle cienkie, że powinny się dobrze ułożyć nawet jeśli dedykowanych zagłębień nie ma.
Urządzenia obsługuje się czterema przyciskami, w tym ich różnymi kombinacjami – przyciskaniem dwóch na raz, przytrzymywaniem itp. Dużym plusem jest czytelna instrukcja obsługi w języku polskim dołączona do każdego zestawu, wydrukowana w praktycznym, niewielkim formacie, którą zawsze można mieć w kieszeni i w razie wątpliwości posiłkować się nią na trasie.
Urządzenia przychodzą już wstępnie sparowane, nie było więc najmniejszego problemu z rozpoczęciem korzystania z nich, również połączenie z telefonem poszło gładko. Teoretycznie można podłączyć przez bluetooth aż dwa dodatkowe urządzenia na raz, oprócz smartfona np. nawigację, należy jednak wtedy do perfekcji opanować klawiszologię, by bez patrzenia na centralkę, samymi tylko palcami sprawnie przełączać się pomiędzy źródłami dźwięku. Przydatną funkcją jest możliwość przekierowania sygnału z telefonu do interkomu pasażera, dzięki czemu można wspólnie słuchać muzyki lub radia czy rozmawiać przez telefon w trybie konferencji.
Jeśli już o muzyce mowa, warto wspomnieć o jakości dźwięku. No cóż, z tymi głośnikami i procesorem jest ona skrojona typowo pod rozmowy. Nie ma mowy o głębi w szerokim paśmie częstotliwości, jest to raczej bliższe zakresowi „telefonicznemu”. Słuchając radia FM (jest w urządzeniu) znacznie przyjemniej słucha się wiadomości i rozmów niż muzyki. Plusem jest to, że da się dobrze wysłyszeć niemal każde słowo. Bateria na jednym ładowaniu wg producenta wystarczy na 13 godzin pracy, co mniej więcej się potwierdziło. Korzystaliśmy przez cały dzień, ładowaliśmy w nocy przez dołączone kabelki USB.
Pewną wadą urządzenia jest natomiast lokalizacja i lekkość działania przycisku do wypinania centralki z uchwytu. Zdarzyło się, że mój syn, chcąc zainicjować połączenie, całkowicie odpiął i zgubił centralkę. Zorientowałem się po dobrych kilkuset metrach, kiedy system poinformował mnie o utracie połączenia. Na szczęście udało się odnaleźć urządzenie, które pomimo upadku przy prędkości podróżnej i kilku rys nie popękało i wciąż działa bez zarzutów. Czyli duży plus za wykonanie i wytrzymałość.
Cardo Freecom 1+ w wersji Duo kosztuje ok. 1000 zł (zależnie od sklepu) i nie jest najtańsze w swojej klasie. Można znaleźć porównywalne urządzenia niemarkowe w sporo niższych cenach. Tu natomiast mamy pewniaka – interkom dobrej firmy, prosty w obsłudze i niezawodny w każdych warunkach, znakomicie spełniający swoją rolę. Z czystym sumieniem polecam.