Wczoraj, w sobotę 27 sierpnia, odbyła się siódma edycja Cross Country Motocykli Zabytkowych i Klasycznych. Wystartowało w nim kilkudziesięciu zawodników, którzy dzielnie zmagali się z panującymi warunkami, a ich głównym przeciwnikiem okazał się lejący się z nieba żar. Nie zakłóciło to jednak fantastycznej atmosfery, jaka tradycyjnie towarzyszy tym zmaganiom. To w końcu impreza sportowo-towarzyska!
Organizatorem zawodów jest stowarzyszenie o tej samej nazwie: Cross Country Motocykli Zabytkowych i Klasycznych. Jego członkowie działają na zasadzie totalnego wolontariatu – choć co roku przygotowanie imprezy wymaga wielu sił i środków, robią to chętnie i przede wszystkim dla siebie i swoich przyjaciół. Nie ma tu więc komercji i parcia na zysk, jest za to dużo dobrej zabawy i bardzo luźnego podejścia do kwestii sportowych. Tegoroczne Cross Country do ostatniej chwili stało pod znakiem zapytania, ponieważ na tydzień przed zawodami ich organizacja w umówionym wcześniej miejscu okazała się niemożliwa. Udało się jednak znaleźć zastępczą miejscówkę i błyskawicznie załatwić wszystkie potrzebne pozwolenia. Nowa lokalizacja, czyli pole we wsi Grzybów k. Słubic (w połowie drogi między Sochaczewem i Płockiem), jak najbardziej spełniła oczekiwania. Na krętym piaszczysto-trawiastym torze zabawa była przednia!Organizatorzy i pierwsi zawodnicy pojawili się na miejscu już w piątek. Wytyczyli tor, odbyli pierwsze treningi i rozbili namioty. W sobotę odbyły się biegi w kilku kategoriach: motocykli zabytkowych 50 ccm, do 250 ccm i powyżej 250 ccm, do tego maszyny Cross / Enduro/ Supermoto do 1985 r., kategoria OPEN i zwieńczający dzień zawodów wyścig motocykli z wózkami bocznymi. Każdy bieg trwał aż 30 minut. Biorąc pod uwagę ponad 30-stopniowy upał, był to trudny sprawdzian i dla motocykli, i dla zawodników.
Wynik sportowy był tu na dalszym planie, wielu zawodników jechał w stylu „romantycznym”, po prostu ciesząc się każdym okrążeniem. Jak zwykle w przypadku wiekowych maszyn, po drodze nie zabrakło awarii, ale ich właściciele nie tracili ducha i od razu przystępowali do napraw. Czy znacie inne zawody, w których w trakcie wyścigu wymienia się świece?
Ja przyjechałem pokibicować z moim synem, nie zabrakło również innych motocyklistów. Na terenie otaczającym tor można było obejrzeć wiele ciekawych maszyn, nie tylko zabytkowych. O potrzeby gastronomiczne zgromadzonego towarzystwa zadbały stoiska pań z kół gospodyń wiejskich oraz food truck z jedzeniem równie tradycyjnym, tyle że w tradycji na zachodnią modłę. Mam silne postanowienie, by za rok ponownie pojawić się na Cross Country Motocykli Zabytkowych i Klasycznych, ale tym razem również wystartować. Nie mam co prawda w garażu oldtimera odpowiedniego do takich zabaw, ale jest przecież klasa OPEN. Dziękuję organizatorom za kawał doskonałej roboty i myślę, że dziękują im wszyscy, którzy postanowili spędzić w Grzybowie chociaż kawałek soboty. Takich imprez nam potrzeba – świetnie zorganizowanych, a jednocześnie luźnych i bez nadęcia.