Współczesne motocykle już dawno przestały pełnić funkcję środka transportu. Oczywiście, tu i ówdzie widać ochwacone szkapiny, motocykle dychawicznie pracujące pod właścicielem, ale to coraz rzadszy widok. Chciałbym na łamach „Świata Motocykli” szerzej zająć się turystyką motocyklową. Wydaje mi się bowiem, a nawet mam niejaką pewność, że ta forma używania motocykla jest u nas poważnie niedoceniona.

Ma to oczywiście swoje historyczne uzasadnienie. Odejście od motocykla jako pojazdu turystycznego Europa Zachodnia przeżyła w latach 60. i 70., wraz z ogólnym wzbogaceniem się i co za tym idzie, powszechnym przesiadaniem się z jednośladów do samochodów. Po prostu wraz z dobrobytem wymiękły im tyłki. U nas dodatkowo było to wzmocnione przez brak odpowiedniego sprzętu (przestano robić Junaka) oraz niską jakością lub wysoką ceną dostępnych na rynku motocykli (Jawa, MZ).

Jednak każdy, kto zażył przez pewien czas jazdy na dwóch kołach, doskonale rozumie, a co najważniejsze czuje („Czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko”), czym różni się jazda w zamkniętym pudełku od jazdy w naturalnym otoczeniu człowieka. A cóż to jest turystyka, jeśli nie czynne zapoznawanie się z przyrodą i zabytkami, wymagające przy tym wysiłku fizycznego i koncentracji uwagi?

Właśnie dlatego popatrzymy baczniej, co dzieje się w wielu wysoko cywilizowanych krajach Europy i Ameryki. Wielu z nas miało pewnie możność obejrzenia uczestników rozmaitych zlotów motocyklowych, którzy przyjeżdżają do nas z Zachodu, pokonując trasy ponad 1000 km, albo było na takich zlotach. 

Co się na pierwszy rzut oka widzi, oprócz ogromnej rozmaitości marek i typów maszyn? Otóż niewątpliwie ogromną rozbieżność wiekową uczestników tych spędów; czasami uczestniczą w nich ludzie dobrze po siedemdziesiątce. I co z tego wynika? Zapewniam, że wcale nie narzekają na swój wiek w czasie zabaw i konkursów. Konkluzja ciśnie się sama pod pióro: nie wiek, ale serce i duch jest tym, co każe nam być ciągle zafascynowanym jazdą motocyklem. 

Do długodystansowych jazd motorem można użyć każdego rodzaju pojazdu (pod warunkiem, że spełnia wymogi kodeksu drogowego), tylko po co to robić na rasowej, sportowej maszynie, zgiętym w „chiński paragraf”. Po to zostały wymyślone motocykle klas sportowo-turystycznej, turystycznej, enduro czy soft chopper, aby zdecydowanie lepiej i wygodniej służyły swoim właścicielom w długiej drodze.

Generalną zasadą w turystyce jest jest jednak posiadanie pojazdu jak najmniej skomplikowanego i paliwożernego, o jak najmniejszej liczbie miejsc do obsługiwania i jak najskromniej wyposażonego w drogie, a przy pierwszej lepszej kolizji łatwo ulegające zniszczeniu urządzenia. Zaś dobrze zadbany, starannie obsługiwany motocykl współczesny nie ma prawa zawieść swojego posiadacza w drodze.

Jakie argumenty aktualnie przemawiają za uprawianiem turystyki krajowej? Gdzie będziemy spać na trasie? Co prawda najprzyjemniej śpi się we własnym namiocie, kiedy pyrkoczący prymus gotuje pyszne jedzonko, ale i dla leniwszych, a zasobniejszych, w tej chwili nastały dobre czasy. Jak grzyby po deszczu wyrosły rozmaite zajazdy, bary itp. miejsca przy drodze, gdzie można zjeść, często za niewygórowaną cenę. Również miejsca do spania, zwłaszcza w rejonach ciekawszych turystycznie, obrodziło zarówno w kempingi, jak i rozmaite pensjonaty. Stacji benzynowych też nie brakuje, co wcale nie było takie oczywiste jeszcze 6-7 lat temu (tekst z 1995 roku, przyp. red.). Również rozmaite sklepy, w tym coraz liczniejsze z branży motocyklowej, w szerokim asortymencie oferują ubranie i rzeczy osobiste każdego rasowego bikersa. Eleganckie i jednocześnie pozwalające długie lata w zdrowiu cieszyć się tym sposobem przemieszczania, bez zbędnych przewiewów i przemoczeń. Właściwie powyższe informacje dotyczą bardziej zasobności kieszeni, niż możliwości nabycia w/w wspaniałości. 

Jeżeli już wiemy, gdzie chcemy spędzać wolny czas, to oczywiście, aby tam dojechać i wszystko cośmy sobie zaplanowali zobaczyć, potrzebne są odpowiednie mapy. Tutaj również miła niespodzianka – otóż mapy są i to naprawdę dobre i różnorakie (np. mapy campingów, zabytków turystycznych, zamków, rozmaitych regionów Polski itp.). Co się tyczy zaś krajobrazu i zabytków, to można zacytować słowa śp. Jana Himilsbacha z filmu „Wniebowzięci”, kiedy lecieli ze Zdzisławem Maklakiewiczem samolotem: „Polska jest piękna – z lotu ptaka”. Ja zaś mogę dodać – w porównaniu z innymi krajami europejskimi i nie tylko. 

Chciałbym teraz pomądrzyć się, a właściwie przypomnieć trochę, po części w oparciu o własne doświadczenia, na temat tego jak się ubrać i wyposażyć siebie i motocykl, aby w drodze było nam ze sobą jak najwygodniej. Oczywiście nie musimy podróżować solo. Zwłaszcza przy dłuższej drodze przyjemnie jest mieć możliwość otworzenia gęby do kogoś. Wydaje mi się, że na takie dłuższe wojaże optymalny jest zestaw 2-4 motocykli. Skraca się do minimum czas postojów na „siusiu” i tankowanie, powodujący często zadrażnienia.

Wariant minimum. Motocykl wyposażony jest w same tylko kufry. Dobry na krótkie wypady

Co się tyczy ubrania, obowiązuje tutaj kilka prostych reguł. Strój wierzchni nie może przepuszczać wilgoci i chłodu do ciała i musi umożliwić człowiekowi oddychanie, również przez własną skórę. Pamiętajmy, że zahartować i wzmocnić można w nas tylko mięśnie i ścięgna. O pozostałe części ciała musimy po prostu dbać, aby znajdowały się w możliwie optymalnych warunkach i temperaturach. Wszelkie „zawiasy”, jak dłonie, nadgarstki, łokcie, barki, biodra, kolana, stopy, wraz z długoletnim i stałym używaniem ulegają wypracowaniu tak samo jak części naszego stalowego rumaka. Zaś wszyscy wiemy, jak przedłuża jego życie właściwa obsługa. Dlatego też ubranie wszędzie w tych właśnie miejscach musi być specjalnie wzmacniane i ocieplane.

W czasie dłuższego wyjazdu często przez wiele godzin jedziemy w warunkach, które ciężko określić jako nam przyjazne. Nie zapominajmy również o pęcherzu. Zatrzymywanie się co chwila na siku i wyszukiwanie zmarzniętego „biedaczyny” zgrabiałymi rękami potrafi zatruć życie nam oraz współtowarzyszom podróży. Dlatego idealne są wszelkiego rodzaju gore-texy na zewnątrz i polary (bielizna ciepła i niepocąca) wewnątrz. Ponieważ to wszystko jednak potwornie kosztuje i niewielu jest na to stać, więc trzeba stosować rzeczy, może nie tak uniwersalne, ale już sprawdzone przez wiele pokoleń motocyklistów. Dobrym połączeniem będzie skórzane, dobrze zaimpregnowane ubranie (kurtka, spodnie) plus kombinezon od deszczu. Do tego bawełniana bielizna (podkoszulki, kalesony, flanelowa koszula itp.). Pamiętajmy, że nawet przy bezwietrznym dniu i temperaturze podzwrotnikowej, wiejący na nas z prędkością jazdy motocykla wiatr powoduje wyraźne obniżenie temperatury, a tym samym czyni jazdę znośną nawet w skórzanym ubraniu. Przecież zawsze możemy zdjąć skórzaną kurtkę i jechać we flanelowej koszuli z długimi rękawami (ze względu na parzące słońce).

Wraz z myśleniem w co się ubrać, należy starannie przemyśleć jak osiodłać rumaka. Im większa samowystarczalność turysty, tym większa jego mobilność i swoboda poruszania się. Warto więc pomyśleć, jak rozmaite „manele” do motocykla upiąć, aby – primo: nie utrudniały kierowania i obserwacji, secundo: mogło być ich jak najwięcej, tertio: aby nie szpeciły. Najlepsze efekty daje połączenie obserwacji innych motocyklistów z analizą przydatności rozmaitych rodzajów mocowań kufrów, bagażników i toreb uczynione pod kątem naszego, konkretnego rumaka.

Motocykl zapakowany na dłuższą podróż w dwie osoby

Najsłuszniejsza wydaje się być zasada: to, co użyteczne, jest również modne. Dlatego nie ma tutaj co wyważać otwartych drzwi. W różnych katalogach motocyklowych aż roi się rozmaitych wzorów nośników bagażu motocyklowego. Jeśli nas stać na kupno tych utensyliów – to droga jest prosta. Jeśli kieszeń na to nie pozwala, to przecież możemy wykonać je w jakimś warsztacie mechanicznym, a potem polakierować, najlepiej lakierem proszkowym. Generalna zasada, jaka powinna być przez nas stosowana, to jak największa uniwersalność tych mocowań. Motocykl możemy sprzedać. Wcale natomiast nie musimy również sprzedawać mocowań i kufrów, które na ogół mogą służyć długie lata. Ważne jest również, aby mocowania były faktycznie dobrze przytwierdzone do motocykla, gdyż w przeciwnym razie potrafią znakomicie rozkołysać naszą maszynę, i to w najprzyjemniejszym momencie. Całe natomiast mocowanie (kufry boczne plus tylny bagażnik) musi być odpowiednio sztywne, aby pod wpływem ciężaru i wstrząsów nie połamało się w drodze. Nie zawsze zakład spawalniczy będzie pod ręką.

Jeśli już jesteśmy ubrani i mamy w co włożyć ekwipunek, to zastanówmy się, co to ma być i jak upakowane. Od przybytku głowa nie boli. Ta znana maksyma aktualnie dotyczy przede wszystkim narzędzi i i wszelkiego osprzętu niezbędnego do prowizorycznej naprawy motocykla. Następnie pomyślmy, czy rzeczy, które chcemy ze sobą wziąć, mają najmniejsze z możliwych gabaryty. Motocyklista to nie piechur. Liczy się tutaj bardziej rozmiar pakunku niż jego waga. Oczywiście bez przesady. Opór powietrza rośnie kwadratowo wraz ze wzrostem prędkości. A tym samym spalanie benzyny nieprzyjemnie się zwiększa. Mile widziane są więc wszelkie naczynia i rozmaite rzeczy, które się składają. Mimo to uważam, że wato wziąć namiot wygodniejszy, nawet z tropikiem, oraz materac nadmuchiwany zamiast karimaty. Poranne ubieranie się przy lecącym deszczu, odpukać, w namiocie „trumnie” to potworny stres dla zastałych gnatów. W podróży pomęcz się jedząc ze składanych menażek. Po powrocie do domu zjesz srebrnymi sztućcami, z miśnieńskiej porcelany.

Gotować najlepiej na prymusie benzynowym. Nie ma problemu z paliwem. Przed wyjazdem trzeba tylko pomyśleć, jak go ze zbiornika upuszczać, aby nie śmierdziało nim całe ubranie i inne rzeczy. Natomiast do rozpalania prymusa, ze względów higienicznych, najlepiej używać paliwa turystycznego w kostkach lub, gdy go nie można dostać, denaturatu. Warto mieć do tego nietłukącą, plastikową buteleczkę. Na zimne wieczory może niektórym zastąpić klasyczną piersiówkę. Na zdrowie!

Im bliżej podłoża leży środek ciężkości, tym przedmiot jest trudniej wywracalny. Oczywiście dotyczy to również zestawu pan i jego rumak. Przy pakowaniu różnych rzeczy na nasz motocykl należy mieć to na uwadze. Często przypomina to kwadraturę koła, gdyż rzeczy ciężkie muszą być podręcznymi i leżącymi bliżej wierzchu. Ale – „ po czynach ich poznacie”. Im cięższy i bardziej chybotliwy przedmiot, tym mocniej musi być przytroczony do pojazdu. Osobiście używam tutaj mocnej linki alpinistycznej, tzw. repsznura. Jeśli ktoś lubi posługiwać się kupnymi rzeczami, to wszelkie taśmy z zaciskanymi zamkami są tu znakomicie przydatne, również do dodatkowego umocnienia bocznych kufrów. Natomiast wszystkie lżejsze rzeczy tymczasowo przypięte najlepiej jest umocować jednym z rozlicznie posiadanych ekspanderów gumowych. O ile jakiekolwiek patenty stosowane przy naprawach i regulacjach silnika oraz układu elektronicznego w nowoczesnych motocyklach powinny być wzbronione pod karą śmierci, to wszelka wynalazczość przy mocowaniu bagażu, wszelkie sposobiki, uchwyciki, klamerki taśmy itd. itp. są znakomicie potrzebne i zalecane, zwłaszcza dla kieszeni właściciela. Pod jednym wszakże warunkiem – musi to autentycznie i pewnie trzymać powierzony mu bagaż oraz być wytrzymałe i niezawodne. 

Podróżowanie samopas pozwala swobodniej gospodarować bagażami

Im dłuższy wyjazd, tym problemy z bagażem komplikują się bardziej. Pół biedy, jeśli jedziemy sami. Po prostu myślimy tylko o sobie i sami siebie czasami chcemy zlinczować za sklerozę. Natomiast przy jeździe grupowej przecież nie warto, na przykład na cztery osoby, brać tyleż namiotów. Podobnie z naczyniami do gotowania, prymusami itp. rzeczami. Dlatego przed wyjazdem warto już na kilka dni wcześniej na założoną przez siebie listę rzeczy potrzebnych na wyjeździe wprowadzać odpowiednie modyfikacje. Ja np. biorę dużą kartkę papieru i dzielę ją na następujące działy:

  1. Rzeczy motocyklowe, np. dwa kufry boczne, narzędzia, instrukcja obsługi motocykla, linki mocujące, blokada koła itp.
  2. Rzeczy do spania, np. namiot, śpiwór, piżama, jasiek itp.
  3. Ubranie. Motocyklowe: kask i środek przeciwmgielny do wizjera, kurtka, spodnie itp. Cywilne: jeansy, czapka od słońca, kąpielówki itp.
  4. Jedzenie, np. konserwa wołowa, przyprawy, sól, cukier, czosnek, cebula itp.
  5. Naczynia, np. prymus plus spirytus, menażki, sztućce, deska do krojenia, ściereczki itp.
  6. Różne, np. mapy, słowniki, agrafki, apteczka, latarka plus baterie, scyzoryk, kosmetyki, cążki do paznokci, adresy ludzi, notes, ubezpieczenia, paszport, papier, igły plus nici, aparat fotograficzny, witaminy itp.

W ten sposób przez dopisywanie i skreślanie tworzy się w głowie i na papierze obraz rzeczy niezbędnych, potrzebnych i ewentualnych. Rosnący zaś stosik dóbr wszelakich pozwala wyobrazić sobie, jak po objuczeniu nim nasz rączy rumak stanie się transportowym mułem. Tak więc nasze przygotowanie powoli dobiega końca. Wiemy już na czym, jak spakowani, dokąd, z kim i na jak długo chcemy jechać. Oczywiście fundusze są również policzone. (…) Od przyszłego numeru (6/1995) będziemy drukować propozycje turystycznych tras po Polsce. Będą to propozycje tras ośmio- i dwudniowych. Na pierwszą można wyjechać w sobotę rano, a wrócić w niedzielę następnego tygodnia. Dwudniowa obejmuje po prostu wyjazd weekendowy. (…)

Na zakończenie taka oto przypowieść. Kilka lat temu niemiecki, a więc solidny periodyk „Alpinismus” ręką swojego naczelnego redaktora, wcale zresztą nie największego przyjaciela Polaków, napisał przy okazji kolejnej wyprawy polskiej w Himalaje: „Jak zwykle dobrze zorganizowana wyprawa polska osiągnęła cel”. Niech ten cytat służy za motto wszelkich wyjazdów turystycznych polskiej braci motocyklowej. 

KOMENTARZE