Nie milknie dyskusja o kroku KTM-a, który postanowił „przenieść” Raula Fernandeza do swojego zespołu MotoGP już w przyszłym sezonie. Austriacy zrobili, co chcieli, choć sam zawodnik miał inne plany. Do tego decyzję ogłosili w mocno kontrowersyjny sposób… O co w ogóle poszło?
W połowie weekendu o GP Styrii gruchnęła wiadomość, że Raul Fernandez oficjalnie awansuje do MotoGP w 2022 roku. Po pierwsze, choć obecni zawodnicy ekipy Tech3 spodziewali się takiego obrotu sprawy, nikt z nimi na ten temat nie rozmawiał.
„Jeśli nie odbierają od ciebie telefonów, to wiesz, że nie przedłużą z tobą umowy. Cóż, odebranie telefonu pozostaje jednak kwestią, powiedzmy, dobrego wychowania” – mówił Danilo Petrucci. Dla Włocha, jak i dla jego młodziutkiego, 21-letniego team-partnera Ikera Lecuony to będzie koniec przygody z MotoGP.
Petrucci ma podobno szukać dla siebie miejsca w World Superbike albo spróbować wystartować w Rajdzie Dakar. Z kolei Lecuona pojawia się podobno ostatnio w kręgu zainteresowań Petronasa, gdzie na o wiele przyjaźniejszym motocyklu, jakim jest Yamaha, mógłby pokazać swój talent. Jeśli jego kariera w klasie królewskiej miałaby zakończyć się w wieku zaledwie 21 lat, mogłoby oznaczać to, że MotoGP jednak ma problem. Problem z tym, że pojawiła się generacja bardzo szybkich zawodników, spośród których niektórzy potrzebują więcej, inni mniej czasu na nowej maszynie – zwłaszcza jeśli nie należy ona do najłatwiejszych. Część z tych zawodników tego czasu po prostu nie dostanie i może na zawsze stracić szansę walki o zostanie mistrzem MotoGP.
Dla Petrucciego ten rok jest z kolei debiutanckim na RC16, po sześciu latach spędzonych na Ducati. Petrux to jeden z największych i najcięższych zawodników w stawce, a KTM obiecał mu dostosowanie maszyny do jego potrzeb. Stało się jednak inaczej.
Co ciekawe, choć plotki o awansie Fernandeza pojawiły się jeszcze przed wakacjami, on sam im zaprzeczał. Wtedy jednak do Raula zgłosiły się Yamaha i Aprilia, sprawdzając, czy ten chciałby do nich dołączyć. Petronas ma w końcu dwa wolne miejsca w MotoGP. Aprilia szuka kogoś na team-partnera Aleixa Espargaro, nawet jeśli podobno dogadał się z nią już Maverick Vinales.
Austriacy po prostu nie chcieli wypuścić kolejnego swojego talentu tak, jak to było w przypadku Jorge Martina. Ten w 2020 roku startował przecież w ekipie Red Bull KTM Ajo i miał podpisany kontrakt z KTM-em na starty w Tech3 w 2021 roku. Hiszpan wykorzystał jednak zawarty w nim kruczek prawny, umożliwiający rozwiązanie umowy.
Klauzula dotyczyła wyników KTM-a do końca czerwca 2020 roku. Jeśli żaden z zawodników KTM-a w MotoGP nie byłby do tego czasu w TOP10 klasyfikacji zawodników, Martin mógł rozwiązać kontrakt. Szczegół jest taki, że przecież sezon 2020 rozpoczął się dopiero w połowie lipca. Umowę rozwiązano więc jeszcze przed startem ubiegłorocznej rywalizacji. A potem Martin nie był w stanie walczyć o tytuł, bo złapał koronawirusa i odpuścił kilka rund.
Zapytany o swoje komentarze jeszcze sprzed wakacji, gdy twierdził, że na 99% pozostanie w Moto2 na 2022 odpowiedział, że „takie jest życie”. Pociągnięty za język i zapytany, czy w przyszłym roku będzie w miejscu, w którym chciałby być, odparł krótko „nie” i poprosił o niekontynuowanie tematu.
Może się okazać, że problemem jest nie tylko niedobór, ale i nadmiar utalentowanych zawodników pod swoimi skrzydłami…





