To pytanie jest stare jak świat i tak naprawdę oba rozwiązania mają tyle samo zwolenników, co przeciwników. Dlaczego tak jest? Odpowiadamy!

Kufry motocyklowe to dla wielu uosobienie podróży, przygody. Motocykl z doczepionymi kuframi od razu wygląda bardziej bojowo – szczególnie z aluminiowymi. Kufer tego typu daje też to, czego zwykła sakwa nigdy nie da motocykliście: „pewność”, że sprzęt nawet po wywrotce będzie cały – oczywiście wszystko z umiarem, ale czy na pewno?

Zjeździłem z kuframi aluminiowymi dziesiątki tysięcy kilometrów i w tamtych czasach dałbym sobie uciąć za nie rękę. To było wtedy dla mnie najlepsze rozwiązanie. Kufry osłaniały motocykl przed wywrotkami. a kiedy nie było jak postawić starej Beemki na bocznej stopce w piachu, po prostu kładłem sprzęt oparty o kufer. Wspaniałe rozwiązanie. Nie martwiłem się o zalanie, chociaż dosyć często pokonywałem brody i jeździłem w najróżniejszych rodzajach deszczu. Czy zatem jest to rozwiązanie tak doskonałe jak może się wydawać?

Opowieści z Gruzji

No nie do końca. Ma wady. Pozwólcie, że opowiem Wam dwie historie. Pierwsza wydarzyła się w Gruzji, nieopodal miejscowości Omalo. Wyjechałem tam, gdzie już dawno nie było dróg. Ścieżki były zawalone drzewami i przecinały je brody, które powodowały że jazda była.. no cóż, bardzo trudna i męcząca. W końcu postanowiłem troszeczkę ułatwić sobie przejazd i ruszyłem trawersem przez górę. Ta była dosyć stroma, ale bardzo dobre podparcie dla opon stanowiła ścieżka wydeptana przez pasterzy.

Gruzja/Omalo Foto: Tobiasz Kukieła

Wszystko szło bardzo dobrze do momentu, w którym zbocze góry zrobiło się tak ostre, że wbiłem się kufrem w ścianę boczną. Jechałem maksymalnie 15 km/h, ale to wystarczyło, żeby kufer zanurkował w miękkiej ziemi, trawie czy co tam było. Poczułem uderzenie i szybko przerzuciłem masę ciała na prawą stronę, do ściany. Zrobiłem tak, gdyż zbocze było tak ostre, że nie było możliwości podparcia lewą nogą (ścieżka była szeroka na nieco więcej niż grubość opony), a motocykl od razu odchylił się na stronę, w którą bardzo nie chciałem. Stanąłem i zacząłem się pocić. Nie mogłem się ruszyć, bo motocykl spadłby w dół – jakieś 40 metrów na pewno. Zapewne tylko by się zsunął, ale podejrzewam, że nie obyłoby się bez pójścia w kozły. Kozły oznaczają problem, duży problem. Nie było możliwości wycofania się, bo nie miałem żadnego punku podparcia, a przyłożenie najmniejszej siły od strony zbocza powodowało, że motocykl niebezpiecznie odchylał się od niego.

To był fart!

Na szczęście za mną szli turyści, których poznałem dzień wcześniej – to pokazuje jakim tempem poruszałem się po górach. Krzyknąłem i podbiegło do mnie dwóch gości, którzy stanęli z lewej strony i przytrzymali motocykl. Mogłem wreszcie z niego zejść, poprawić kierunek i pojechać dalej. Nie chcę nawet myśleć co by się stało, gdyby ich tam nie było.

Dagestan Foto: Tobiasz Kukieła

Ten bardzo nieżyciowy przykład pokazuje, że w normalnym ruchu ulicznym kufer nie poddaje się i przy uderzeniu w zderzak ciężarówki czy auto osobowe może spowodować, że motocykl zmieni kierunek jazdy wjedziemy pod samochód czy po prostu się wywrócimy. Nadal uważam, że kufry aluminiowe czy plastikowe mają ogromną wartość i bardzo lubię z nimi jeździć, ale trzeba podchodzić do tego bardzo ostrożnie. Dla spojrzenia na ten problem z drugiej strony, opowiem Wam historię jak sakwa wyratowała mnie od gleby:

W sakwie siła!

W 2012 roku wybrałem się na objazd Bałkanów i postanowiłem wrócić przez Rumunię. Z tego co pamiętam to był koniec kwietnia i będąc w Rumunii nie umiałem sobie odmówić na zamknięty Transfagarasan (Wiem, jestem bandytą). Wjechałem tunelem wydrążonym w śniegu prawie na szczyt, w tunelu droga była czarna, ale płynęła nim woda, a poza tym gdzieniegdzie znajdował się lód. Właśnie na tym lodzie wpadłem w poślizg i uderzyłem w bandę. Sakwa odleciała – zwyczajnie wypięła się z rzepa i upadła. Ja utrzymałem się na kołach. Zatrzymałem motocykl, przyczepiłem sakwę i pojechałem dalej. Sakwy tekstylne mają ogromne zalety!
Aaa i pamiętacie, nigdy nie róbcie takich głupot, skoro droga jest zamknięta to jest zamknięta i koniec. Byłem młody, głupi i czasy były inne…

Boliwia Foto: Tobiasz Kukieła

To przykłady, dotyczące bezpieczeństwa, ale mam również inne. Kufer Aluminiowy jest na stałe przykręcony do ramy motocykla. Powoduje to, że sprzęt w trakcie jazdy wpada w wibracje co może być zabójcze dla elektroniki znajdującej się w środku. Na to również mam przykład, bo po miesiącu podróży padł mi dysk twardy w laptopie. Był to stary, poczciwy talerz, ale jednak. W takich warunkach zdecydowanie lepiej sprawdzi się dysk SSD. Nie oznacza to, że aluminiaki mają same wady. Są doskonałym kompanem biwaku. Służą jako stolik, jako krzesełko. Można je wsadzić pod silnik i unieść koło jeżeli akurat złapiecie kapcia, a nie macie centralnej stopki. Kufry aluminiowe są nader wszystko wodoodporne, co daje spory komfort, szczególnie w trakcie namiotowych wojaży.

Uważaj na szprychy!

Sakwy natomiast są miękkie przez co część wibracji jest rozpraszana. Z kolei może się zdarzyć tak – jeżeli jesteś roztrzepanym kierowcą (tak jak ja), że nie dopniesz, którejś sprzączki, a ta będzie dyndać i dotykać wydechu. Może się nawet zapalić! Niestety przeżyłem i taką przygodę. Ale zanim o niej opowiem, wspomnę o moim roztrzepaniu. 

Tobiasz Kukieła

W roku 2014 podróżowałem przez Argentynę. Byłem zmęczony i znużony jazdą po prostej drodze. W napadzie totalnego znudzenia przestałem myśleć i nie zapiąłem sprzączki od torby, tak w końcu dotknęła koła i zawinęła się. Na szczęście nie trzymała się na tyle mocno żeby zablokować koło. Zawinęła się, motocykl podskoczył, szarpnęło nim i koniec. Zatrzymałem się i zobaczyłem wyrwane mocowanie z torby.

Pożar na pokładzie

Innym razem wykazałem się totalnym brakiem roztropności i doprowadziłem do pożaru torby. No dobra to nie do końca była moja wina. Zanim wyjechałem świeżo kupioną Hondą XRE 300 w podróż dookoła Ameryki Południowej, poprosiłem aby wyspawano mi dookoła wydechu kilka rurek – taki stelaż, albo może nawet bardziej klatkę, tak żeby sakwa nie dotykała wydechu. Wyszło idealnie.

Pożar torby. Foto Tobiasz Kukieła

Przez kilka tygodni podróżowałem w najlepsze, aż gdzieś w Argentynie torba przesunęła się do tyłu. „Zasłoniła” wydech i gorące spaliny leciały w nią przez kilka godzin. Domyślacie się co się stało? No właśnie, nic! Zero dymu. Ale na parkingu okazało się, że torba się stopiła (razem z zawartością), a w niej znajdowały się sukienki mojej narzeczonej (to tyle w kwestii doświadczenia w pakowaniu itd). Wyobraźcie sobie co działo się przez kolejne dni. W skrócie? Nie polecam!
A kwestia tego, że stopieniu uległy dokumenty i dowód rejestracyjny nie wydawały się szczególnie straszne w stosunku do awarii z sukienkami.

Co z plastikiem?

Pewnie zastanawiacie się dlaczego zapomniałem o kufrach plastikowych? Nie, nie zapomniałem. Zostawiłem je sobie na koniec. To rozwiązanie chyba najczęściej stosowane przez turystów onroadowych. Są lekkie i w miarę odporne. Łączą zalety kufra aluminiowego z sakwami, a przy tym bywają dużo bardziej dopracowane aerodynamicznie. To fajne rozwiązanie, ale nie nadaje się zdecydowanie na terenowe wycieczki. Dlaczego? Kufer plastikowy przy większej glebie, po prostu popęka. Aluminiowy również może, ale wystarczy wizyta w najbliższej wiosce, trochę nitów, kawałek blachy i silikon i możemy jechać dalej bez obawy o sprzęt w środku. Do kufrów aluminiowych łatwiej przyczepić sprzęt (do mocowań na wieku), a nawet jeśli nie mamy żadnych mocowań to z łatwością owiniemy pas dookoła i przyczepimy do płaskiej powierzchni namiot czy karimatę. W przypadku kufra plastikowego to również możliwe, ale bardziej skomplikowane.

Umiar przede wszystkim!

Napisałem ten tekst w zgodzie z własnym sumieniem i wiem, że co niektórym i tak nie będzie pasować. Jedni wolą sakwy inni kufry plastikowe, jeszcze inni aluminiowe. Niech to będzie tylko garść informacji i wskazówek. Pamiętaj, że to Ty jesteś kierowcą i to Ty musisz czuć się najlepiej ze sprzętem, który używasz. We wszystkim trzeba zachować umiar i to też dobry pomysł na krótki akapit.

Boliwia Foto: Tobiasz Kukieła

Przede wszystkim sakwy, ich rozmiar i możliwości (nie zawsze) ograniczają nasze możliwości logistyczne. Musimy zapakować się roztropniej, a to często potrafią bardziej zaawansowani podróżnicy. Do kufra aluminiowego możemy do pełna naładować cegieł, czy ołowiu i tak sobie jechać. Jeżeli budowa kufra jest solidna to nic się nie wydarzy. Ale kufer to nie wszystko. Był czas, w którym bardzo często widziałem w relacjach z podróży, popękany subframe motocykla, czy popsute amortyzatory. Bardzo mi się również podobało kiedy Charlie Boorman i Evan McGregor z podróży Long Way Down, lub Long Way Around (nie pamiętam dokładnie) co odcinek spawali ramy i wymieniali amortyzatory (mega kozackie ohlinsy). Ale zapomnieli, że nawet taki czołg jak BMW GS, ma swoje ograniczenia, a latanie na gumie czy pałowanie po tarce wcale temu nie pomaga. Dlatego zawsze najważniejszy jest umiar. W pakowaniu, ocenianiu i podejmowaniu decyzji dotyczących wyboru kufrów, sakw czy jakichkolwiek innych rozwiązań.

 

 

 

KOMENTARZE