fbpx

Motocykliści Wójcik Racing Teamu wywalczyli punktowane, ósme miejsce w klasie Superstock w 24-godzinnym wyścigu drugiej rundy motocyklowych MŚ FIM EWC na belgijskim torze Spa-Francorchamps.

Kamil Krzemień, Danny Webb i Robin Mulhauser, który w ostatniej chwili zastąpił niedysponowanego Christoffera Bergmana, pokonali w trakcie trwającej 24 godziny rywalizacji aż 528 okrążeń, czyli blisko 3,7 tysiąca kilometrów.

Na metę wspierana przez PKN ORLEN Yamaha R1 z numerem 777 wpadła na świetnym, szesnastym miejscu w całej stawce i ósmym w klasyfikacji klasy Superstock. Po dwóch z trzech rund polski zespół jest dzięki temu siódmy w klasyfikacji generalnej i nadal ma szansę na walkę o tytuł.

Niestety, rywalizacji nie ukończyła siostrzana załoga 77 w składzie Sheridan Morais, Isaac Vinales i Mathieu Gines, którą po 149 okrążeniach z walki o miejsce w pierwszej dziesiątce wyeliminowało pęknięcie tłoka.

Finał sezonu MŚ FIM EWC, 24-godzinny wyścig Bol d’Or na francuskim torze Paul Ricard, odbędzie się w połowie września.

„To był dla nas słodko-gorzki wyścig” – mówi manager Wójcik Racing Teamu, Sławomir Kubzdyl. „Jeszcze przed startem musieliśmy podjąć trudną, ale planowaną decyzję, zapewniając sobie najmocniejszy możliwy skład i szansę na jak najlepszy wynik w obliczu niedyspozycji Christoffera. Plan na taką okoliczność przygotowaliśmy razem z szefem zespołu, Grzegorzem Wójcikiem, już po niedawnych testach w Poznaniu, a treningi w Belgii pokazały, że był to dobry kierunek. Ostatecznie ekipa 777 przejechała świetny wyścig i miała szansę nawet na podium”.

„Niestety, po wywrotce, nad ranem straciliśmy bardzo dużo czasu czekając na ściągnięcie motocykla do alei serwisowej przez służby porządkowe. Mechanicy wykonali jednak genialną pracę, w mniej niż dziesięć minut wymieniając wszystko, co można wymienić zgodnie z regulaminem, dzięki czemu mogliśmy wrócić na tor i kontynuować walkę. Mimo małego niedosytu nie możemy jednak być niezadowoleni z ósmego miejsca, które w tak licznej i szybkiej stawce jest naprawdę dobrym rezultatem”.

„Ekipa 77 miała z kolei ogromnego pecha, bo mimo świetnego tempa nie mogła dojechać do mety. Awarii uległ seryjny, praktycznie „pancerny” tłok, co zaskoczyło nawet fabrycznych inżynierów, ale takie rzeczy czasami się zdarzają. Teraz odliczamy już dni do wyścigu Bol d’Or, w którym będziemy chcieli powtórzyć sukces sprzed roku i znów walczyć o podium”.

KOMENTARZE