Lekarze, fizjoterapeuci, pełne wsparcie medyczne dla zawodników mistrzostw świata. Włoska ciężarówka Clinica Mobile przemierza tysiące kilometrów, by wspierać motocyklowych mistrzów. Michele Zasa, dyrektor medyczny kliniki, opowiedział nam o jej działalności.
Na skróty:
Mistrzostwa świata MotoGP i WSBK – wszędzie, gdzie odbywają się wyścigi tych serii, tam parkuje również Clinica Mobile. Trudniej jest na rundach pozaeuropejskich. Tam przenośny szpital rozkłada się z mniejszym rozmachem, ale lekarze i fizjoterapeuci zawsze są w gotowości. Ja odwiedziłam Michele podczas GP Malezji.
W klinice cały czas jest praca na „pełen etat”. Wyjątkowi pacjenci wymagają szczególnej uwagi. Ba, to często w rękach personelu kliniki leży los wyścigów. Gdy tylko dzieje się coś niepokojącego, wkracza sztab medyczny, by uśmierzyć ból i doprowadzić zawodnika do jak najlepszej formy.
Ekipa do zadań specjalnych
„Jeżeli dochodzi do wypadku na torze, zawodnik trafia do placówki medycznej, która znajduje się w padoku. Tam zajmują się nim lokalne służby medyczne. My, jako zaufani lekarze zawodników, zwykle towarzyszymy im tam, słuchamy zaleceń, które później realizujemy w naszej klinice. Po wypadkach pomagamy zawodnikom w rekonwalescencji i wspieramy leczenie powypadkowej traumy. Konsultujemy z nimi i planujemy rehabilitację, terapię bólu i zabiegi fizjoterapeutyczne” – opowiada Michele Zasa.
„Ale w większości przypadków jesteśmy lekarzami pierwszego kontaktu. Kiedy zawodnik źle się poczuje, zatruje czymś, złapie grypę, nadwyręży – trafia bezpośrednio do nas. Dla nas to codzienność. Nasze życie w wiecznej podróży przynosi różne niespodzianki, ale takie sytuacje to chleb powszedni. Bliska współpraca z naszą kliniką jest dla zawodników ważna. Często od odpowiedniej regeneracji i sprawności zależy to, jak wypadną w kwalifikacjach i w samym wyścigu. Dlatego większość z nich przychodzi po treningach na masaże, konsultacje”.
Zawsze deficyt czasu
W trakcie typowego weekendu wyścigowego klinika parkuje swoje przenośne „salony” na paddocku mistrzostw świata. Pomoc oczywiście zapewniana jest nie tylko samym zawodnikom, ale wszystkim, pracującym przy serii. W gotowości zawsze jest zespół złożony z sześciu lub siedmiu fizjoterapeutów, trzech lekarzy, a podczas rund europejskich również radiologa.
Śmieję się do doktora Zasa, że to trochę takie SPA MotoGP. „Chciało by się, by tak było. Oczywiście u nas również zawodnicy mogą liczyć na relaks i regenerację, ale najważniejszy jest wymiar sportowy. Są masaże, ale specjalistyczne, zabiegi rozciągające, oklejanie taśmami przeciwbólowymi, leczenie urazów. Jednak najbardziej nasza praca jest doceniana, gdy pomagamy wrócić do formy w krótkim czasie. Jego tu niestety zawsze jest deficyt”.
Kto odwiedza Clinica Mobile?
Medyczna ekipa obsługuje wszystkich zawodników. W MotoGP jest inaczej niż w innych dyscyplinach motocyklowych, np. w wyścigach długodystansowych EWC, w których teamy a nawet poszczególni zawodnicy mają „swoich” fizjoterapeutów „na wyłączność”. Paradoksalnie, w klasie królewskiej jest jakby większa demokracja – każdy ma wsparcie w mobilnej klinice.
Kiedy pytam, kto najczęściej trafia do drzwi mobilnego „szpitala”, słyszę, że nie ma wyjątków. Przewija się cała stawka zawodników. Przez weekend wyścigowy wykonywanych jest średnio 150 zabiegów fizjoterapeutycznych. Jeśli liczyć, że na paddocku jest mniej więcej 70 zawodników, zazwyczaj każdy z nich trafia tam chociaż raz podczas rundy.
Clinica Mobile to ponad czterdziestoletnia tradycja. Jej początki w MotoGP to koniec lat 70. XX wieku. Została założona we Włoszech według idei dra Claudio Costy, który tradycje motocyklowe przejął od ojca, zresztą organizatora wyścigów motocyklowych. Michele Zasa przejął zarządzanie klikniką w 2014 roku. Do dyspozycji pacjentów jest teraz 150 metrów kwadratowych na kółkach, łącznie dwa piętra ciężarówki.
Zdjęcia: Mateusz Jagielski / PSP / Photoaction