Motocykle budowane w niewielkim warsztacie w Starejwsi nad rzeką Liwiec znajdują nabywców i uznanie w najróżniejszych częściach świata. Jeden z nich posłużył wręcz jako wzór w poradniku napisanym przez Chrisa Huntera – twórcę najpopularniejszego serwisu w branży customowej! Nie stało się tak bez powodu.
Mój rozmówca – Sylwester Mateusiak – jest z natury skromnym człowiekiem. Jednak, gdy popatrzymy na motocykle sygnowane logotypem Eastern Spirit, poza kunsztem rzemieślniczym dostrzeżemy, że drzemie w nich dusza artysty. Tę duszę dostrzeżono i doceniono podczas konkursu Custom Rumble, w którym rywalizują warsztaty z całego świata.
Mariusz Rakowski: Projekt ESG Rumble 400 zdeklasował konkurencję – 132 uczestników – w konkursie CustomRumble, choć nie wszyscy wiedzą, że powstał w zaledwie 45 dni i został zgłoszony dosłownie w ostatnim momencie…
Sylwester Mateusiak: Bardzo późno zostałem zaangażowany w projekt Custom Rumble. Nad motocyklem zacząłem pracować 5 grudnia 2017 roku, a do 30 stycznia 2018 trzeba było zgłosić go do konkursu. Było to dla mnie wyzwanie, bo motocykle powstają zazwyczaj w około sześć miesięcy, czasem nawet dłużej, a tu miałem niecałe dwa miesiące. Nawet w Święta Bożego Narodzenia pracowałem przy Ducati, a w Sylwestra projektowałem wydech.
Pomimo tak krótkiego czasu zdecydowałeś się pójść inną drogą niż wszyscy.
– Najmniejszy Scrambler był wyborem Ducati Polska. Ja postanowiłem przerobić go na cafe racera, bo stwierdziłem, że nie ma nic prostszego niż przerabianie scramblera na scramblera. Moje ambicje były większe nawet przy tak okrojonym czasie.
W motocyklu zastosowałeś rozwiązania, nad którymi głowili się sami inżynierowie Ducati.
– Jeżeli chodzi o wydech, to miałem w tyle głowy, że to tylko 400 ccm pojemności i żeby to brzmiało, trzeba coś zrobić z wydechem. Układ został zrobiony od nowa i zyskał dwa klasyczne tłumiki, które nie tylko dobrze wyglądają, ale również wyciągają i podkreślają brzmienie „czterysetki”. Dolny tłumik jest basowy i został skonstruowany tak, by się nie nagrzewał. Górny zaś to sopran. Połączenie obu ładnie maskuje skromną pojemność.
Musiałem też coś zrobić z tylną pompą hamulcową, by utrzymać linię maszyny, nad którą pracowałem od początku. Tak powstała całkowicie nowa pompa, oparta na kadłubie starego podzespołu Brembo.
Co zmieniłbyś w projekcie, gdybyś miał więcej czasu?
– Zawsze, gdy coś wychodzi spod moich rąk, chcę to poprawiać w nieskończoność, jednak cały czas się uczę, że nie ma co przesadzać. Na pewno więcej czasu poświęciłbym silnikowi.
Na światowy poziom nie wskoczyłeś znikąd. Od kiedy budujesz customy i co sprawiło, że zacząłeś to robić?
– Motocykle tworzę od 7 lat. Pierwszy powstał za namową mojego kolegi – Łukasza, któremu znudziła się jazda sportową Hondą CBR. Razem przy niej popracowaliśmy.
Lecz przygoda z przerabianiem różnych przedmiotów zaczęła się u Ciebie jeszcze w dzieciństwie. Opowiedz o tym!
– Od najmłodszych lat byłem dobry w „psuciu”. Wszystko skutecznie udawało mi się popsuć: radia, magnetofony, z których wyciągałem silniki elektryczne i podzespoły elektroniczne… Lecz z wiekiem ambicja wzrosła i z tych popsutych zabawek, wózków dla dzieci itp. powstawały pojazdy. Słowo ,,budowałem” może byłoby zbyt mocne. Raczej „lepiłem” je. Były powiązane sznurkiem i drutem. Pomocne były gwoździe i drewno. W wieku sześciu lat tylko takie materiały miałem pod ręką.
Jako nastolatek zbudowałem gokarta z silnikiem od Komara. Sukcesywnie go ulepszałem. Mam go do dziś i nadal jeździ. Tylko obecnie ma silnik od Yamahy FJ 1200…
W jakich częściach świata można spotkać Twoje projekty?
– Motocykle spod mojej ręki jeżdżą w takich krajach jak Szwajcaria, Anglia, Irlandia, Rosja i oczywiście u nas, w Polsce. Klientami najczęściej są kolekcjonerzy wyjątkowych maszyn. Ostatni klient nawet nazwał zbudowany przeze mnie jednoślad ,,przemysłowym dziełem sztuki”.
Zabawne historie związane z klientami?
– Ostatnio zaskoczył mnie klient, który motocykl na serwis po roku użytkowania wysłał do mnie z… Anglii! Chodziło głównie o wymiany płynów i regulacje. To było bardzo miłe, gdy po takim czasie wraca do Ciebie twoje dzieło w doskonałym stanie. Mam też klienta, który kupił ode mnie dwie maszyny. Gdy ukończyłem drugą, zadzwonił i poprosił, żebym osobiście dostarczył ją do Genewy.
Który ze zbudowanych customów jest Twoim ulubionym?
– Wypuszczam z warsztatu tylko takie motocykle, z których jestem w pełni zadowolony. Dopieszczam je w najmniejszych detalach i skupiam się na tym, by również nowemu właścicielowi sprawiały ogromną radość.
Skąd czerpiesz inspiracje do swoich projektów?
– Staram się, aby moje motocykle były autorskie. Inspiruje mnie po prostu świat. Proces powstawania nie jest sztywny i raczej przypomina tworzenie rzeźby czy obrazu. Wszystko jest zmienne, bo dzieło sztuki nie powstaje szablonowo. Na początku obmyślam zarys, ale to w trakcie budowy wybieram poszczególne elementy, kolory i detale.
Jaki motocykl uważasz za ideał?
– Myślę, że nie ma idealnych motocykli. Każdy ma inne poczucie estetyki, smaku. Dla mnie idealny jeszcze nie powstał, więc mam szansę taki zbudować!
Inspiruje mnie po prostu świat. Proces powstawania nie jest sztywny i raczej przypomina tworzenie rzeźby czy obrazu. Wszystko jest zmienne, bo dzieło sztuki nie powstaje szablonowo.
Jaki motocykl nie powinien nigdy trafić do produkcji?
– Wszystko, co ma dwa koła i silnik jest super, a jeśli nie, to może służyć jako baza do świetnego projektu. No może poza niektórymi chińskimi skuterami i motocyklami, w których głównym założeniem jest jak najniższa cena.
Jaki procent prac przy motocyklu wykonujesz sam, a co oddajesz w ręce innych i dlaczego?– Sam wykonuję większość prac. Od projektowania, spawania ramy, prac rzemieślniczych przy powstawaniu elementów takich jak lampy, zadupki, zbiorniki po lakierowanie. To około 90 procent. Piaskowanie i lakierowanie proszkowe oddaję w ręce zaufanych podwykonawców. Robię to wtedy, gdy brak mi sprzętu, wiedzy i czasem umiejętności.
Wolisz stare czy nowe motocykle?
– Do jazdy w terenie – im młodszy motocykl, tym lepiej. Technologia poszła mocno do przodu, a waga w takim przypadku ma też spore znaczenie. Natomiast jeśli chodzi o asfalt, to koniecznie staruszek. Nie musi być szybki. Ważne, by miał duszę.
Większość Twoich projektów to cafe racery. Masz w planach przebudowy w innych stylach?
– Tak, pracuję obecnie nad dwoma scramblerami i bobberem. Niebawem jeden z nich ujrzy światło dzienne.
O Twoich projektach jest głośno w najróżniejszych częściach świata. Jesteś zapraszany na wystawy w Dubaju, ale nadal ulubionym miejscem jest dla Ciebie warsztat pod domem. Nie myślałeś o przeniesieniu się na przykład do Warszawy?
– Jeżeli chodzi o budowanie motocykli, to jest mi tu dobrze. Miałem wiele propozycji, by ruszyć do Warszawy i zrobić coś wielkiego. Nie skorzystałem i staram się robić coś wielkiego na wsi. Czas pokaże, co z tego wyjdzie.
Dziękuję za rozmowę. Z niecierpliwością będziemy czekać na kolejne projekty.
Autorką zdjęć jest Aneta Zamielska.