fbpx

Tym razem nie zaprezentujemy konkretnego zabytkowego motocykla, ale całe ich stado, zgromadzone pod jednym dachem. Udało się nam namówić na ekskluzywny wywiad Bogdana Romanowskiego, właściciela tej wspaniałej kolekcji.

Lech Potyński: Trudno szukać w internecie jakichkolwiek informacji na temat lokalizacji twojego Muzeum. Nawet mapy Google milczą na ten temat. Niełatwo cię znaleźć…

Bogdan Romanowski: Kto chce, ten znajdzie. To nie jest żadne oficjalne muzeum, tylko prywatne zbiory dla kolegów, dla znajomych. Nie ma godzin otwarcia, biletów, przewodników, stałej ekspozycji. Można powiedzieć, że to taki większy garaż. Ale zawsze chętnie udostępniam swoje zbiory wszystkim, którzy mają ochotę je obejrzeć. W praktyce, to co drugi dzień mam wizyty mniejszych lub większych grup. Dzisiaj “Zapach garażu”, w piątek międzynarodowy Rotor FIVA i tak ciągle. Wystarczy się wcześniej umówić, bo po prostu może mnie nie być na miejscu. Motocykle to tylko moja pasja, oprócz tego mam zwykłe zajęcia zawodowe.

Z mojego punktu widzenia to chyba jednak jest bardziej muzeum niż garaż. Jaka jest powierzchnia? Na moje oko to co najmniej 500 m. Ile motocykli dotychczas zgromadziłeś?

Jaka jest dokładnie powierzchnia, to nie wiem dokładnie, cały czas ten budynek powiększam i adaptuję na potrzeby kolejnych maszyn. W tym miejscu urzęduję od 7 lat, przedtem zbiory trzymałem gdzieś indziej, ale się już nie bardzo mieściły. Najpierw obok zbudowałem dom, na ruinach dawnego dworku, w kwietniu będzie 9 lat, więc mam bardzo blisko i tak mi jest wygodnie. W tej chwili mam 122 motocykle, ale nie jest to stała liczba. Cały czas coś dokupuję, zamieniam. Tak jak każdy kolekcjoner, tylko może na odrobinę większą skalę. A budynek ciągle powiększam, bo mam kolejne pomysły. Marzy mi się kolekcja ciągników (traktorów), wszystkich modeli, które w życiu miałem, a uwierz mi – miałem sporo.

Na pierwszym planie praprzodek wszystkich amerykańskich „czwórek” – FN z roku 1914.

Szczególnym sentymentem darzę polskie Sokoły. Nie mam tylko modelu 200.

Z maszyn rolniczych, to chyba jesteś w Polsce bardziej znany niż z motocykli? Rzeczywiście pewnie byłoby co pokazać.

No pewnie tak, ale wróćmy do motocykli. Staram się, aby wszystkie były jeżdżące i po kolei są robione. Większość z nich mogę wyciągnąć na zewnątrz, uruchomić i pojechać. Często uczestniczę w rajdach motocyklowych. A są takie kolekcje (wcale nie gorsze od mojej), gdzie maszyny tylko stoją i się kurzą. A ja lubię, kiedy one wszystkie żyją. Ale na wszystkich na raz nie pojadę.

A który z twoich motocykli jest najcenniejszy? Oczywiście nie pytam o wartość materialną, tylko kolekcjonerską.

No jak to, który? Oczywiście, że “pięćsetka”. Górnozaworowy Sokół 500 RS, jedyny jeżdżący egzemplarz na świecie. Drugi, ale nie jeżdżący znajduje się w Muzeum Techniki w Warszawie i na tym koniec. Więcej nie zdążyli zrobić, bo przyszła wojna. Pewnie gdzie indziej nie ma ona tak wielkiej wartości, ale w Polsce można powiedzieć, że jest bezcenny. Kupiłem go kilkanaście lat temu w Ameryce od Bartka Mizerskiego. To duma mojej kolekcji. Generalnie to bardzo lubię Sokoły. Mam już niemal wszystkie modele, brakuje mi tylko “dwusetki”. A w zasadzie nie całej, bo lampę i zbiornik paliwa już mam, a to zawsze coś. Na pewno łatwiej zdobyć niż “pięćsetkę”, bo zrobiono ich 78 sztuk. Mam już nawet coś na oku… Patrz na te “tysiące” – tu mam “cywila”, tu w malowaniu wojskowym, to ze skrzynią ładunkową dla poczty, tu z platformą pod CKM. No i oczywiście, sześćsetki i powojenne 125.

A twój najstarszy motocykl?

To czterocylindrowy FN z roku 1914 – jeżdżący, sprawny, w oryginalnym stanie zachowania. Kiedyś stał w muzeum w Drohiczynie, ale zamieniłem się na Sokoła 1000… Co jakiś czas pokazuję się nim na rajdach i zlotach. Mimo że belgijski, to był pierwowzorem dla wszystkich amerykańskich “czwórek”. Oczywiście na wałek kardana, który belgijska fabryka jako pierwsza zastosowała w motocyklu. Te motocykle są dosyć trudne w odbudowie, bo w czasie I WŚ wojsko niemieckie paliło w piecach dokumentację techniczną FN. Ale mam też kilka innych motocykli w podobnym wieku, choć chyba już nie tak ciekawych.

Bogdan Romanowski – rolnik, przedsiębiorca wielu branży, kolekcjoner zabytkowych motocykli. Fajny człowiek z pasją. Jak się już za coś bierze – robi to porządnie i z pełnym zaangażowaniem.

Motocykli jest dużo, ciągle zmieniają lokalizację na ekspozycji, ich oprawa też jest ciekawa, wszystko wymaga sporo pracy. Ile osób jest zaangażowanych w utrzymanie twojego muzeum lub jak wolisz – garażu?

W zasadzie pracujemy tu tylko ja z kolegą Andrzejem, czasami pomaga syn. Ale jak trzeba wciągnąć coś ciężkiego na górę, to mam różnych pracowników i czasami pomagają. Windy nie ma, wszystko trzeba robić ręcznie, ale to nie problem. We czterech taką rynną wciągamy je na piętro bez problemu. Na miejscu mam też niewielki warsztat, dosyć dobrze wyposażony w tokarkę, frezarkę i inne takie – Andrzej wszystko na nich zrobi. Nawet wózki boczne do Sokoła. Zaraz Ci pokażę. A tak przy okazji – do Sokoła 1000 to w tej chwili produkuje się tyle części replikowanych, że niemal można złożyć z nich cały motocykl. Sporo jest teraz tego na rynku, a często są takiej jakości, że nie do odróżnienia od oryginału. Nawet cylindry już produkują, ale ja w swoich mam tylko oryginały.

Polskie Sokoły, to chyba twoje ulubione motocykle, ale masz też całkiem pokaźne stado kultowych amerykańskich motocykli – Indiany, Harleye, Hendersony, Excelsiory…

No tak, bardzo lubię te “amerykany”. Jeżdżą przeważnie bardzo dobrze, a i wartość nie spada. Patrz, tu w rogu stoi nowy nabytek – Indian Chief, zamieniłem się za Saharę. A tu – japoński Rikuo – motocykl produkowany przed II WŚ na licencji Harleya, też niezbyt często spotykana maszyna. Ale jak widzisz, polskich przed i powojennych konstrukcji też mam sporo. Zarówno motocykli, jak i motorowerów. Komary, Żaki, Rysie, one u zwiedzających też budzą spore zainteresowanie, pewnie przez dawne sentymenty. Za młodu, to u nas każdy jeździł na takim „pierdzie” i teraz miło na nie patrzeć.

Kolekcja cały czas rośnie. Czy w Polsce da się znaleźć jeszcze jakieś prawdziwe rodzynki?

Na zachodzie prędzej znajdziesz niż u nas. U nas ceny za każdy najmniejszy kawałek są tak wywindowane, że szkoda gadać. Znacznie ponad normalny rynek. Taniej kupisz w Holandii, Belgii czy u Niemców. W Belgii był niedawno do kupienia cały, kompletny, z wózkiem bocznym górnozaworowy Gnome 800, za 24 tysiące euro. Dobra okazja, ale muszę trochę na niego odłożyć gotówki. Bo to wbrew pozorom nie jest tak, że wezmę z firmy, ile mi tam potrzeba na zabawki. A tak przy okazji pieniędzy – ta wojna rosyjsko-ukraińska w interesach też przeszkadza. Mamy pod Kaliningradem trochę gruntów i z pewnością interesy szłyby lepiej, gdyby nie te zawirowania. Na to nakładają się te wszystkie anomalie pogodowe, a ja przecież żyję z rolnictwa. Ale co robić – nie na wszystko człowiek znajdzie radę. Ale dzięki Bogu na życie jeszcze jakoś starcza, a i od czasu do czasu kupię kolejny motocykl.

Nie gardzę także motocyklami z czasów PRL-u, bo przypominają mi moje dzieciństwo.

Duma kolekcji – górnozaworowy Sokół 500 RS. Jedyny na świecie jeżdżący egzemplarz.

Ja po prostu kocham zabytkowe motocykle i generalnie starą motoryzację.

Nie bądź aż tak skromny. Wraz z braćmi jesteście chyba największymi właścicielami ziemskimi w Polsce. Z rolnictwa, jak widać, da się wyżyć, jak ktoś tylko chce.

Tak, do wszystkiego doszliśmy własną ciężką pracą. Zaczynaliśmy w roku 1978 z gospodarstwem 0,5 ha. Teraz w Polsce gospodarujemy na ok. 12 tys. hektarów i jakoś dajemy radę. Nastawieni jesteśmy na produkcję zbóż, mleka oraz mięsa. Ale handlujemy także maszynami rolniczymi. I jakoś wychodzimy na swoje…

Ale przy tym wszystkim nie dałeś się opętać mamonie. Jakoś nie widzę na podjeździe twojego domu luksusowych, spektakularnych limuzyn z kierowcami, nie jesteś znany w Bartoszycach i okolicach z ekstrawagancji hulaszczego trybu życia…

To źle? Ja po prostu kocham zabytkowe motocykle i generalnie starą motoryzację. A że nie mam luksusowych limuzyn? Mam jedną i to jaką! Dwunastocylindrowy reprezentacyjny Cadillac z roku 1931. Kosztował mnie małą fortunę. To nie jest ekstrawagancja? Ale chyba i tak wolę motocykle…

W takim razie życzę ci stałego poszerzania zbiorów motocyklowych, co roku dobrych plonów rolnych i… znalezienia w końcu odpowiedniego Sokoła 200!

Bardzo dziękuję i pozdrowienia dla wszystkich czytelników “Świata Motocykli”.


Zdjęcia: autor, Andrzej Tkaczuk

Tekst po raz pierwszy ukazał się w drukowanym wydaniu magazynu „Świat Motocykli” [01/2025]

KOMENTARZE