Jak wszyscy, to wszyscy. Skoro każdy liczący się producent miał już w ofercie maszynę z segmentu ADV, Kawasaki nie mogło być gorsze i w roku 2007 wymyśliło Versysa 650. Teraz na rynek wchodzi z kolei nowy Versys 1100, a Lech zastanawia się, czy ten wyścig zbrojeń mocy naprawdę ma sens?
Na skróty:
Można powiedzieć, że w mniejszych kategoriach pojemnościowych, jak 650 czy 300 ccm, Kawasaki nie wyróżniało się niczym szczególnym. Ale w królewskiej kategorii „litr plus” było już zupełnie inaczej. Może dlatego, że producent z Akashi do tej pory znany był głównie z wybitnych motocykli sportowych, potężnych cruiserów i wyczynowych maszyn off-road. Dlatego też przy konstruowaniu motocykla typu ADV poszedł zupełnie inna drogą niż konkurencja.
Wydaje się, że czterocylindrowy rzędowy silnik niezbyt nadaje się do maszyn wyprawowych, ale Kawasaki wcale się tym nie przejmowało. Statystyki dowodzą, że 80% użytkowników „adwenczerów” nigdy nie zjeżdża z asfaltu, więc jednostka napędowa bazująca głównie na mocy a nie momencie obrotowym – nie będzie przeszkodą. Tak w roku 2012 na rynku pojawił się pierwszy Versys 1000 z silnikiem pochodzącym bezpośrednio z mocarnego nakeda Z 1000, z lekko obniżoną mocą i podniesionym momentem obrotowym.
Motocykl szosowo-wyprawowy
Tak zrodził się motocykl wyprawowy, ale głównie ze wskazaniem na szosę. Przecież nie każda wyprawa musi od razu biec bezdrożami Kazachstanu czy Mongolii. Można przecież też odbyć podróż do Portugalii, czy nawet Maroka, po całkiem miłych asfaltach. Duży Versys utrzymany był dokładnie w takim samym klimacie jak starszy, ale mniejszy brat – 650 i mieszał w sobie dwa nurty. Z jednej strony pojawiły się elementy typowe dla maszyn szosowych, jak stopniowane siedzenie, aluminiowe koła, duże powierzchnie plastikowych osłon i wysoka szyba przednia. Z drugiej zaś, zainstalowano w nim podzespoły bardziej charakterystyczne dla maszyn off-roadowych, takie jak zawieszenia z dłuższym skokiem i nieco bardziej „endurowatą” kierownicę.
W roku 2015 zaprezentowano kolejne wcielenie tego motocykla. W tamtym czasie świat dosłownie oszalał na punkcie turystycznych motocykli wyprawowych, a BMW, Ducati, Honda czy KTM prześcigały się w kolejnych pomysłach, jak tu skusić klientów kolejnymi wodotryskami. Kawasaki, żeby dotrzymać kroku konkurencji, również musiało szybko zmodernizować swojego „SUV-a”. Motocykl dostał nowy wyświetlacz, bardziej agresywnie wyglądające plastiki, zupełnie inne lampy, pojawiły się też charakterystyczne dla tego modelu światła przeciwmgielne. Dodatkowo bardzo ładnie wyeksponowany został niemal poziomy zespół mono-shock tylnego koła. Motocykl otrzymał zupełnie inne przednie i tylne zawieszenie oraz układ wydechowy. Prezentował się zdecydowanie bardziej agresywnie, jednak pozostało w nim kilka drobnych niedociągnięć. W dalszym ciągu brakowało mu opcji wyświetlania zapiętego biegu, a sterowanie przepustnicami tradycyjną linką było mało precyzyjne i nie pozwalało na szybkie zmiany trybu pracy silnika.
Wszystkie te zmiany utwierdzały użytkowników w przekonaniu, że Versys jeszcze bardziej zmierza w kierunku asfaltowej wstęgi niż off-roadowych szutrów. Z czasem pojawiły się półaktywne, sterowane elektronicznie zawieszenia, sterowanie przepustnicą „ride by wire” i cała masa elektronicznych, mniej lub bardziej potrzebnych, wodotrysków. Wydawało się, że to kompletny motocykl, ale inżynierowie Kawasaki postanowili na sezon 2025 pokazać jego kolejną, poprawioną wersję.
Czy to ma sens?
Główna zmiana polega na powiększeniu pojemności silnika, a co za tym idzie – mocy i momentu obrotowego. Jednostka urosła dzięki zwiększeniu o 3 mm skoku tłoka. Nowy Versys dysponuje teraz pojemnością 1099 cm i mocą 135 KM. To już niemal tyle koników, ile miał wściekły Z 1000 – dawca jednostki w roku 2012. W motocyklu wprowadzono także zmiany w obrębie wspomagającej elektroniki — quickshifter działa teraz już przy niższych (1500) obrotach, poprawiono kontrolę trakcji (cornering), a także przekonstruowano tryby jazdy wspomagane przez elektronicznie sterowane zawieszenia Showa.
Rozwój największego ADV w ofercie Kawasaki idzie więc drogą łagodnej ewolucji, a nie rewolucji. W ubiegłym sezonie Lech miał okazję Versysem 1000 zdobyć Nordkapp i po powrocie twierdził, że tej maszynie w wersji litrowej niczego więcej nie trzeba. Jak widać – decydenci w Kawasaki byli innego zdania. Ale chyba taka właśnie jest ogólna tendencja rynkowa w tym segmencie. Mocniej, szybciej, przy coraz większym wspomaganiu elektroniką.