fbpx

Narracja na temat Gen-Z, czyli pokolenia ludzi urodzonych po 1995 roku, zazwyczaj krąży wokół fraz „smartfon”, „apatia”, „egoizm”, „trendy”, „stres”.

By dołożyć cegiełkę do dekadenckich grymasów, powinienem napisać, że młodzi za nic nie interesują się motocyklami. Czy zatem Gen-Z to pokolenie straceńców, i nawet ja — człowiek urodzony w latach 80. – mam z nimi niewiele wspólnych tematów? Gdyby wziąć pod lupę tych żyjących wedle instagramowych trendów, skazujący wyrok zapadłby nader łatwo. Na szczęście są na świecie Zetki skutecznie wytrącające mnie ze stereotypowego myślenia.

Przykład? Moritz Bree z Austrii. Tak, to prawda, że pierwszy raz zobaczyłem go na Instagramie. Jednak nie na zdjęciach z wegańskich knajp, koncertów najpopularniejszych artystów popowych, czy przymierzalni Zary, gdzie perorował na temat mód ubraniowych. Moritz w mediach społecznościowych publikował wtedy swoje odręczne rysunki przedstawiające motocykle oraz ich właścicieli w karykaturalnych kaskach, przypominających te do nurkowania z początków XX wieku. Kilka lat później jego prace zostały pokazane na kultowej imprezie Wheels and Waves we francuskim Biarritz.

NA GUMĘ Z TRZECIEGO BIEGU. MOŻNA? MOŻNA!

Cudowne dziecko sceny customowej

Moritz urodził się w 2004 roku, a jego ojcem jest Uli Bree, scenarzysta, reżyser, aktor, a przez wiele lat również organizator imprezy „Tridays” w Neukirchen, skupiającej miłośników marki Triumph. Chłopak dorastał więc w kreatywnym i mocno motocyklowym otoczeniu. To sprawiło, że pierwszy raz wsiadł na Yamahę PW50 gdzieś w okolicach trzeciego roku życia. Później sprawy nabrały niesamowitego tempa. W 2013 roku 11-letni Moritz zaprojektował grafiki w customowym Triumphie Scramblerze „Arlecchino”, zbudowanym przez markę Free Spirits Parts. Rok później maczał palce w Scramblerze „Wambo” tej samej ekipy. Jakby tego było mało, w tym samym roku chłopak zbudował street trackerową Yamahę MT-03 „Fast Friends”, pracując pod okiem Dirka Oehlerkinga z Kingston Custom (jego BMW R 18 opisywałem w numerze 09/2023).

W wieku 16 lat rozpoczął praktyki w Reier Motors w Salzburgu. By codziennie dojeżdżać ze stacji kolejowej do warsztatu, kupił za 800 euro Hondę CLR125 City Fly i przerobił ją na kolorowego scramblera. Przez osiem ostatnich lat Moritz pracował, ścigał się w motocrossie, flat tracku, szalał w Beczce Śmierci, podróżował i budował customowe motocykle dla swoich przyjaciół. Dziś jest wesołym 20-latkiem i kolejny raz został okrzyknięty cudownym dzieckiem sceny customowej. Dlaczego? Podczas imprezy Wheels and Waves zaprezentował swoje najnowsze dzieło — street trackerową Yamahę. Całkiem niekulawą Yamahę.

KIEDY MASZ 12 LAT I SEN Z POWIEK SPĘDZA CI SPAWANIE MOTOCYKLI, KROCZYSZ W DOBRYM KIERUNKU.

Jeździ i wygląda

Bazę do projektu budowniczy kupił od przyjaciela ponad trzy lata temu. SR 500 z lat 80. miała zestaw big bore na 630 cm³, ulepszony wałek rozrządu i gaźnik Mikuni. Całkiem niezły komplet. Kilka miesięcy temu przedstawiciele trzech marek — Red Wing Vienna, Dickies i Kedo — poprosili Austriaka, by zbudował motocykl na Wheels and Waves. Jeśli nie mieliście okazji oglądać relacji z tej imprezy, jest to nie tylko zlot i wystawa najlepszych customów z całego świata. W&W to prawie tydzień wyścigów różnej maści, od klasycznych sprintów, po wyścigi enduro Swank Rally, na flat tracku kończąc. By dobrze się tam bawić, trzeba mieć nie tylko pięknie wyglądający sprzęt, ale i dobrze odpychający się.

Zamiłowaniem Moritza jest jazda w kółko po płaskim torze, dlatego postanowił przerobić SR-kę na street trackera. Za inspirację posłużyła mu psychodeliczny Rolls-Royce Phantom V Johna Lennona. Silnika nie musiał ruszać, bo 630 cm³ w singlu to odpowiedni gwarant szaleństwa, dlatego wszystkie siły poszły w wygląd motocykla. Oryginalna rama pomocnicza wylądowała w śmietniku, a budowniczy z pomocą ekipy Loose Screw z Niemiec stworzył zupełnie nową. Nowy jest też wahacz, 19-calowe złote felgi Excel z czarnymi szprychami i oponami Hoosier Flat Track, obniżone zawieszenie (z przodu o około 6 cm), ręcznie robione pokrywy silnika. Następnie chłopak wyspawał nowy zbiornik paliwa, uformował nowy zadupek, a z pleksiglasu przednią tabliczkę z numerem startowym wygrawerowanym przez Carstena Estermana. Pojedyncze siedzenie obszyła firma Sattlerei Sam. Szalonym malowaniem zajął się Christian Schaber. Sporo części pochodzi z oferty Kedo, a ozdobieniem wlewu paliwa zajęła się siostra Moritza. Nie pytałem, ile ma lat, bo bałem się odpowiedzi w stylu „cztery i pół”.

Nie mam pojęcia, jak budowniczy poradził sobie w wyścigach na W&W, ale informacja o tym, że stawia motocykl na koło z trzeciego biegu, jest bardziej niż zadowalająca. Również w temacie pokolenia spisywanego przez starszych na straty.

Zdjęcia: Fabio Martin

KOMENTARZE