Mimo upływu lat mam poczucie, że motocyklami customowymi w Polsce interesuje się mniej ludzi niż eukonkanto — sportem drużynowym dla osób żonatych i zamężnych polegającym na biegu z partnerką przerzuconą przez ramię, głową w dół na plecach.
Na skróty:
Dlaczego tak jest? Może nie mamy wrodzonego poczucia estetyki. Może wciąż motocykl jest dla nas manifestem statusu i wolimy te nowe? A może wynika to z faktu, że nie cierpimy na nadmiar starych motocykli nadających się do przeróbek… Przecież u nas były tylko WSK-i i Komary. Dalibóg, nie wiem.
Małe zainteresowanie przekłada się na niewielką liczbę imprez. Oczywiście od lat ekipa Red Hot Chili Customs organizuje rajd Scrambler Fever, a Cafe Racer Sprint w Człuchowie jest punktem obowiązkowym, lecz wciąż daleko nam do Glemseck 101, czy Wheels ad Waves.
Co jakiś czas pojawiają się śmiałkowie próbujący lokalnie jednoczyć fanów garażowych wydumek. Nie inaczej było w Warszawie. Wiosną 2016 roku chłopak imieniem Kubar odpalił grupę CCS (Cafe Custom Spot). Założenie było proste – zbierać co tydzień w umówionym miejscu miłośników customowych motocykli, pogadać i przejechać się po Warszawie. Co prawda Kuba dość szybko zniknął ze sceny w niewyjaśnionych okolicznościach, jednak zostawił ideę i sporo relacji, które zawiązali inni członkowie ekipy.

Chirurgiczna precyzja
Gdzieś w 2017 na jednym ze spotów pojawił się Waldek Chełkowski, były zawodnik serii Alpe Adria, Motocyklowych Mistrzostw Polski i BMW RR Cup, a wraz z nim Bartosz Błachiewicz, właściciel customowej Yamahy XV750. Projektów Kawasaki KZ650 już wtedy widziałem sporo. Egzemplarz Bartka wyróżniał się niemal chirurgiczną precyzją w podejściu do najmniejszych detali. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że to dzieło jednego z renomowanych warsztatów z zachodniej Europy. Koparę zbierałem po raz pierwszy, gdy właściciel przyznał, że to jego robota. Gdzieś w intrenecie zobaczył przebudowaną Yamahę i postanowił zrobić sobie podobną. Drugi raz zbierałem koparę z gleby, gdy przyznał, że to jego pierwszy projekt w życiu. Chłop do tej pory miał dość ogólnikową wiedzę na temat budowania motocykli, jednak upór i pedantyczne podejście do wykonywanych czynności sprawiły, że samodzielnie stworzył customa, którego nie powstydziłby się żaden profesjonalny warsztat. Oczywiście wiele razy umawialiśmy się na sesję zdjęciową, by w końcu pokazać projekt na łamach Świata Motocykli. Bartek w tym czasie zdążył skończyć kolejne projekty, a ja wyprowadziłem się do Hiszpanii.




ODEJMOWANIE – NAJWIĘKSZA SZTUKA W TWORZENIU MOTOCYKLI CUSTOMOWYCH.


Czystość kształtów
Po XV750 Bartek zajął się poprawkami Suzuki GR 650 dla swojego brata. Poprzedni właściciel poprzerabiał motocykl zupełnie bez pomysłu i trzeba było tu ręki kogoś, kto przywiązuje wagę do detali i lubi minimalizm. Podczas prac nad sprzętem brata Bartek zrozumiał, że GR 650 to motocykl na tyle prosty w budowie, a do tego podatny na przeróbki, że warto kupić sztukę dla siebie. W taki sposób stał się właścicielem modelu z 1984 roku.
90% projektu zostało ukończone jeszcze w 2019 roku. Mowa o przebudowie ramy, dopasowaniu przedniego zawieszenia od Yamahy R6, hamulców od Yamahy R1, obręczy kół od BMW, przedniej piasty od Yamahy, tylnej od Suzuki, szprych robionych na wymiar, spasowaniu kół z zaciskami i tarczami, szkiełkowaniu silnika, polerowaniu dekli i uzbrojeniu nowej kierownicy we wszystkie niezbędne elementy, oraz przerobieniu całej elektryki. Motocykl przestał w garażu prawie trzy lata, a Bartek w międzyczasie zbudował kolejną XV-kę. Ja totalnie rozumiem jego podejście, bo jakość nigdy nie idzie w parze z pośpiechem.
Wygląd motocykla czerpie garściami inspiracje z projektów Bujara i Gazmenda Muharremi z warsztatu Auto Fabrica. Motywem przewodnim jest płynne przejście od zbiornika do siedziska, oraz charakterystyczny układ wydechowy. Ktoś zapyta, jak dużo elementów Bartek musiał zlecić komuś obcemu? Okazuje się, że potrzebował pomocy jedynie w stworzeniu konstrukcji zbiornika z siedzeniem, układu wydechowego, zaplataniu kół no i oczywiście szkiekłowaniu silnika oraz proszkowym lakierowaniu ramy.
Choć od lat sporo osób namawia go, by zaczął budować motocykle zawodowo, Bartek odgraża się, że nie zamierza tego robić. Zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwy kawałek chleba w Polsce szczególnie, że nie ma szans, by wypuścił ze swojego garażu jakiegoś bubla odbiegającego od jego standardów. Wspaniałe to podejście, nieprawdaż?
Zdjęcia: Michał Farbiszewski – @farbart_photography







