fbpx

Wolfgang Amadeus Mozart, Franz Schubert, Johann Strauss, Felix Baumgartner, Niki Lauda, Zygmunt Freud. Trzej pierwsi to kompozytorzy, czwarty to szaleniec, który skoczył w 2012 roku ze stratosfery, piąty to legenda F1, a szósty zapisał się na kartach historii jako twórca psychoanalizy. A czy znacie Friedensreicha Hundertwassera, Gustava Klimta, Egona Schiele czy Oskara Kokoschkę?

Obawiam się, że tak samo jak ja, nie macie pojęcia, kim są ci czterej panowie. A to znani malarze, rzeźbiarze i graficy. Oznacza to, że o ile w muzyce, wyścigach czy psychologii Austriacy mieli światu wiele do zaoferowania, o tyle w sztuce nie mieli już takiego szczęścia. Może to przez historię pewnego akwarelisty znad rzeki Inn. Nie dostawszy się kilkukrotnie na Akademię Sztuk Pięknych w Wiedniu, porzucił artystyczną drogę na rzecz kariery politycznej. Jak wiadomo, ta skończyła się rozjechaniem sporej części Europy, o czym swoim wspaniałym głosem opowie wam Bogusław Wołoszański. Ja wolę skupić się na motocyklach.

KTM-y i Husqvarny to motocykle wspaniałe w wielu kategoriach. Drapieżne, mocne, generujące wszystkie znane człowiekowi emocje. Niestety ich zaskakujący w momencie premiery wygląd jest zupełnie nieodporny na ząb czasu. Mówiąc wprost, po latach zalatuje przaśnością. No dobra, KTM RC8 zaprzecza mojej teorii, ale czym jest jeden widzący na wyspie ślepców, jeśli nie błędem statystycznym. Modele Vitpilen, Svartpilen i Norden miały odczarować sytuację. Są inne, nietuzinkowe, wręcz zdumiewające. I co z tego? Nie znam nikogo, kto chciałby jeździć motocyklem do złudzenia przypominającym stolik Lack, regał Billy czy fotel Poäng z oferty Ikei.

Jadowita zieleń to hołd dla pierwszego Duke’a, którego można było kupić nie tylko w pomarańczy, ale i delikatnej limonce.

Jest nadzieja

W kwestii designu obie marki od lat współpracują ze studiem Kiska Design. Ich projektanci mogą spać spokojnie, o ile ktoś wyśle im ten numer Świata Motocykli (ŚM 02/2024). Wyśle i dyskretnie uświadomi, że wokół genialnych pod kątem inżynieryjnym silników i podwozi da się zbudować motocykle ponadczasowe, bez połaci plastiku. Do magazynu należałoby dorzucić dodatkowo bilety lotnicze do Japonii, ponieważ człowiek odpowiedzialny za operację plastyczną na plastikowym KTM-ie aktualnie mieszka w pięknym drewnianym domu u podnóża gór Yatsugatake.

Mowa o Shiro Nakajimie z warsztatu 46Works. Shiro to postać znana zarówno w świecie customów, jak i wyścigów. Od 2001 roku prowadził w Tokio warsztat Ritmo Sereno, gdzie budował motocykle i auta do wyścigów klasyków. Sam ma na koncie kilka tytułów, dlatego to, że zdecydował się porzucić intensywne życie w stolicy na rzecz górskiego spokoju, w żadnym wypadku nie zmieniło jego podejścia w kwestii usportawiania wszystkiego, co opuszcza jego nowy warsztat.

Efektowna efektywność

„15 lat temu miałem okazję testować Duke’a 690 dla jednego z magazynów motocyklowych. Prowadził się jak mocno stuningowany singiel. Wtedy postanowiłem, że gdy tylko nadarzy się okazja, zbuduję customa z silnikiem LC4”.

690 z 2017 roku trafiła w ręce budowniczego niemal w fabrycznym stanie. Zanim rozebrał ją do długiej operacji plastycznej, skrupulatnie przetestował ją w warunkach miejskich, na przełęczach i na torze wyścigowym. Przyznam, że to niespotykane podejście w tej dziedzinie. Test torowy pomógł podjąć Nakajimie decyzję o zachowaniu całej geometrii oryginału.

„Standardowy Duke ma stylistykę motocykla off-roadowego. Obniżanie zawieszenia to jeden z najprostszych sposobów, by motocykl wyglądał lepiej. Nie widzę w tym sensu. Elastyczne prowadzenie, które lubię, wynika z dużego skoku zawieszenia, dlatego zdecydowałem się stworzyć customa bez zmiany pozycji, wysokości siedziska czy obniżania zawieszenia„.

Shiro Nakajima z 46Works udowodnił, że wokół genialnych silników i podwozi da się zbudować motocykle ponadczasowe.

Plan Shiro był prosty – zachować geometrię zawieszenia, nie ruszać wahacza i doskonałych hamulców Brembo. Oznaczało to, że cały sukces zależał od nowego nadwozia. To z kolei zmusiło budowniczego do zaprojektowania i wykonania nowej ramy pomocniczej. Oryginalna rama pomocnicza w Duke’u jest odkręcana, co ułatwia działanie. Shiro usunął ją i wykonał nową, inspirowaną kratownicowymi konstrukcjami ze starych Ducati. Wewnątrz ramy kratownicowej znalazła się aluminiowa obudowa. W jednej części kryje elektronikę, w drugiej airbox.

Nadwozie Shiro zaprojektował tak, by kształt każdego elementu płynnie przechodził w kolejny, tworząc jak najczystszą linię. Kształt zbiornika paliwa to inspiracja kultowym Benelli Mojave. Wcięcia na kolana zostały dopasowane do szerokości cafe racerowego zadupka. W przedniej części dominuje mała owiewka z okrągłym reflektorem okalająca widelec oraz błotnik celowo zrobiony z gołego aluminium, by jasno odcinać podwozie od nadwozia.

Choć stylistycznie motocykl może wydawać się ociężały, Shiro zrobił wszystko, by nie tylko nie zepsuć, ale nawet poprawić jego właściwości jezdne. W tym celu wykonał nową górną półkę zawieszenia, zainstalował clip-ony Battle Factory, sety, karbonowy pług i tytanowy układ wydechowy.

Lusterka wsteczne to ciekawe rozwiązanie. Te montowane na końcówkach kierownicy według Shiro nie wyglądają dobrze, dlatego za każdym razem w swoich projektach tworzył nowe, ładne, ale montowane klasycznie. Po wielu prośbach postanowił wprowadzić je do masowej produkcji. Wspólnie z wiodącym japońskim producentem lusterek – firmą Tanax – już wiosną wypuści na rynek lusterka stworzone do zielonego Duke’a. A skąd ta zieleń? To hołd dla pierwszego Duke’a, którego można było kupić nie tylko w klasycznej dla KTM-a krzykliwej pomarańczy, ale i delikatnej limonce.

Można zrobić jadowitego KTM-a bez cienia tandety? Można! Niech tylko panie i panowie z Mattighofen zaczną czytać Świat Motocykli, zamiast nałogowo czerpać z katalogu Ikei.

KOMENTARZE