To co czyni stunt motocyklowy wyjątkowym, to przede wszystkim tricki, dla większości motocyklistów niemieszczące się w głowie, ale także luźny klimat całego zjawiska. Całe szczęście nie ulatnia się on nawet w obliczu profesjonalnej rywalizacji podczas zawodów.
Na skróty:
Chyba nie będzie przesadą nazwanie stuntu motocyklowym Rock’n’Rollem. Osoby, które znają filmy takie jak „Wojownicy Ulicy” czy „Stunt Days” doskonale wiedzą o czym mowa. Mocno imprezowy klimat, grupa zajawkowiczów i kompletnie oderwany od rzeczywistości sposób jazdy na motocyklu. W takiej sytuacji istnieje jednak ryzyko, że wszelkie formy rywalizacji zawodniczej, negatywnie wpłyną na stuntową atmosferę. Da się jednak tego uniknąć co udowodniła druga edycja zawodów Stunt Wars Poland, rozegrana podczas Poznań Motor Show.
Światowa impreza
Za arenę zmagań posłużył rzecz jasna plac między poznańskimi halami. Na miejsce zjechali się zawodnicy nie tylko z Polski, ale także m.in. z Czech, Japonii czy Rosji, więc niektórzy mieli za sobą kupę przebytych kilometrów, a przed nimi były jeszcze 3 dni jazdy.
Zawodnicy zaczęli upalać już podczas piątkowych treningów, natomiast w sobotę odbyły się kwalifikacje. Triumfował w nich 16 letni Rosjanin Foma Kalinin, a za nim uplasowali się Paweł Karbownik i Rafał Kanik. Do niedzielnych finałów zakwalifikowało się łącznie 14 zawodników.
Kwiat stunterskiej młodzieży
W niedzielę rywalizacja podzielona była na dwie części. Najpierw, rzecz jasna, odbyły się półfinał. Tak jak podczas kwalifikacji, dominował Foma Kalinin, co chyba nie dziwiło nikogo. Młody Rosjanin swoją fenomenalną jazdą bez przerwy zachwycał zarówno sędziów jak i kibiców. Z niemal pięciopunktową stratą, na drugim miejscu uplasował się Zdenko Rybar – doświadczony i całkiem agresywnie jeżdżący zawodnik z Czech. Trójkę zamknął Paweł Karbownik, który zaprezentował widowiskowy przejazd, jednak przez kilka błędów stracił ok. 1,5 punktu do Rybara.
Taka kolejność na podium utrzymała się również w finałach, co nie dziwi, w szczególności w przypadku Fomy Kalinina. Chłopak może się pochwalić niesamowitą lekkością jazdy i wszystkie jego tricki były dopracowane niemal do perfekcji. Nawet oko osoby, która w stuncie uczestniczy tylko i wyłącznie jako widz, bez trudu dostrzegało dużą różnicę między Rosjaninem, a resztą stawki.
Polot i agresja
Nie tylko przejazdy zawodników z pierwszej trójki sprawiały, że kibicom opadała kopara. Ciary na plecach wywoływały jeszcze agresywne przejazdy chociażby Kamila Nikliborca czy Grzegorza Doeringa. Ten drugi zresztą pozamiatał w przerwie między rozgrywkami, dając pokaz stuntu w tandemie ze swoją dziewczyną! Zdecydowanie ta para musi darzyć się ogromnym zaufaniem i chyba dosyć dobrze się dogadują, bo niektóre tricki bardziej wyglądały jak cyrkowy pokaz na trapezach niż jazda na motocyklu. W całym ferworze walki o zwycięstwo, nie zabrakło zatem ogromnej dozy szaleństwa i polotu ze strony zawodników, o czym, oprócz pokazu w tandemie, świadczyły przejazdy „the sickest trick”.
Jak sama nazwa wskazuje, jednym trickiem, trzeba było rzucić na kolana sędziów i kibiców. Niektórzy stawiali na wymyślne cyrkle, inni na jazdę na stojąco na zbiorniku rapując, natomiast niektórzy postawili na klasykę i wytargali manetę do upadłego. Wszystkie te rozrywki sprawiły, że Stunt Wars Poland 2019 było naprawdę grubą imprezą. Jadąc na miejsce nie spodziewałem się, że zobaczę coś więcej niż zwykły pokaz stuntu, ale okazało się, że była to chyba najlepsza atrakcja podczas Poznań Motor Show. Organizatorzy, wielkie brawo! Udało wam się zorganizować genialne i profesjonalne zawody, nie gubiąc po drodze dzikiego charakteru Stunt Ridingu!