Perły Zachodu
Na skróty:
Perły Zachodu
Zakwaterowaliśmy się w sprawdzonym cenowo i pod względem przyjazności dla motocyklistów (ognisko wieczorne) schronisku młodzieżowym „Halny” w Kamieniu niedaleko Świeradowa. Wyruszając stamtąd, minąwszy Mirsk z trudno dostępnymi ruinami zamku Gryf, przecinamy szosę nr 30 i po kilku kilometrach parkujemy maszyny na rynku w Lubomierzu. Stąd są dwa kroki do domu, w którym jest muzeum „Samych swoich”. Warto też zajrzeć do okazałego, pięknie odnowionego, barokowego kościoła.
Z Lubomierza wyjeżdżamy w stronę Jeleniej Góry. Ok. 10 km za Pasiecznikiem z drogi nr 30 skręcamy w lewo na Siedlęcin. Przed rzeką Bóbr kierujemy się w prawo, w stronę uroczego zakątka – Perły Zachodu. Nad jeziorem Modrym, utworzonym przez tamę na Bobrze, wznosi się przypominające dawne zamki schronisko (utworzone po wojnie w gospodzie wzniesionej w 1927 r. – red.). Mostkiem nad wodami jeziora można się przedostać na skaliste, porośnięte lasem, przeciwległe wzgórze.
Fot. Marek Harasimiuk
Fot. Marek Harasimiuk
Wracamy tą samą drogą i po chwili, w Siedlęcinie, jesteśmy pod Wieżą Książęcą. Od kilku lat jest odnowiona i zagospodarowana. Można ją zwiedzić. My jednak, zerknąwszy na obiekt z początku XIV w., ruszamy dalej na północ, w stronę Wlenia.
Fot. Marek Harasimiuk
Fot. Marek Harasimiuk
Po chwili drogowskazy pokażą nam kierunek na zaporę pilchowicką. Tę potężną, kamienną tamę ukończono w 1912 r. Dzięki systemowi zapór poważnie zmniejszono wówczas zagrożenie powodziowe, jakie stwarzał Bóbr – często nieobliczalna, górska rzeka. Zapory miały też elektrownie wodne.
Bogactwo średniowiecza
Jadąc dalej wzdłuż wijącego się Bobru, dojeżdżamy na rynek we Wleniu, który w tym roku obchodzi swoje 800-lecie (prawa miejskie nadał mu książę śląski Henryk Brodaty w roku 1214 – red.). Zatrzymujemy się na chwilę przy zgrabnym ratuszu i pomniku Gołębiarki.
Nad miastem górują ruiny zamku (prawdopodobnie najstarszego na Śląsku, postawionego w miejscu grodu, w którym Bolesław Krzywousty na początku XII w. ustanowił kasztelanię – red.). Jednak ponieważ w okolicy jest „od groma” lepiej zachowanych tego typu obiektów, rzuciwszy nań okiem, kierujemy się do Lwówka Śląskiego (leżącego na intensywnie odtwarzanym, średniowiecznym szlaku handlowo-pątniczym Via Regia, z Santiago de Compostella w Hiszpanii na Ruś – red.). Opuszczamy Park Krajobrazowy Doliny Bobru. Tuż przed wjazdem do Lwówka, po prawej stronie, są wspaniałe skały, dla których, mimo że kryją się w gęstwinie drzew, warto zwolnić tempo jazdy.
W Lwówku zatrzymujemy się na dłużej. Jest tu potężny, ale kształtny, gotycko-renesansowy ratusz z 1242 r. (rozbudowany w XV w.), z wyniosłą wieżą, gotycki kościół Wniebowzięcia NMP, XVI-wieczny, kamienny most na Bobrze, są mury miejskie z dwoma bramami i… jest znany piwoszom browar! Można go zwiedzić. Nie będziecie żałować. Warto wiedzieć, że Henryk Brodaty (ten, co założył Wleń) prawo warzenia piwa nadał Lwówkowi w roku 1209 (805 lat temu!).
Fot. Marek Harasimiuk
Fot. Marek Harasimiuk
Z Lwówka jadąc dalej doliną Bobru, docieramy do Bolesławca (nazwę miastu nadano na cześć fundatora, Bolesława I Wysokiego, który założył miasto około 1190 roku – red.). Jest tu ładny rynek, ale ponieważ pobyt w Lwówku był czasochłonny, więc od razu jedziemy nad znany nam już dobrze Bóbr, aby podziwiać niemal półkilometrowy wiadukt kolejowy z piaskowca. Tereny zalewowe nad Bobrem służą mieszkańcom Bolesławca jako plaża i kąpielisko.
Zaraz za mostem na Bobrze skręcamy w prawo, w drogę nr 350 i po chwili ogarnia nas bezmiar Borów Dolnośląskich. Po 15 kilometrach docieramy do Kliczkowa. Jest tu monumentalny zamek-pałac (w średniowieczu warownia obronna księstwa świdnicko-jaworskiego). Mieści się tu ekskluzywne centrum konferencyjne z zapleczem hotelowo-restauracyjno-rekreacyjnym, w tym także centrum jeździeckie.
Ciekawostką są rozmieszczone w parku kamienne tablice – miejsca pochówku pochodzących stąd zasłużonych, końskich antenatów, których potomstwo zasłynęło zdobyciem wielu jeździeckich trofeów.
Koło historii
Z Kliczkowa, w którym osiągnęliśmy najbardziej na północ wysunięty punkt naszej trasy, zaczynamy powrót. Najpierw przez Nowogrodziec jedziemy do Lubania drogą nr 357. Cały czas towarzyszy nam Kwisa. W Lubaniu (to kolejne miasto na Via Regia – red.), w zależności od tego, czy nie jesteśmy „w niedoczasie’, warto połazić po starym mieście z ratuszem i wyniosłą wieżą – Kramarską (pozostałością po wcześniejszym ratuszu), zachowanymi oraz odrestaurowanymi z pożogi wojennej domami i murami miejskimi.
Z Lubania do Gryfowa Śląskiego jest 15 km. W pewnym sensie będziemy tu mieli powtórkę z Lubania. Stare miasto też jest urokliwe i warto po nim połazić (ciekawostka – w dawnych czasach była tu winiarnia!). Ale takich miast w tym rejonie jest całe mnóstwo. Szkoda, że większość z nich wyszła z zawieruchy wojennej straszliwie okaleczona.
Historia tej ziemi, przechodzącej na przestrzeni wieków z rąk do rąk, to należącej do władców polskich, to do czeskich, to niemieckich, która w wyniku okrutnej wojny znów znalazła się w polskich rękach, to przyczynek do ciekawych, wieczornych dyskusji przy ognisku. A następnego dnia rano… w drogę, bo tyle jeszcze pięknych miejsc przed nami!