130 uczestniczek, tyle samo ciekawych osobowości i pomysłów na spędzenie jedynego takiego weekendu w roku. Dobre Sklepy Motocyklowe Speed Ladies Camp – pod takim szyldem odbyła się w tym roku impreza stworzona przez motocyklistki dla motocyklistek.

To już 11 edycja i zawsze ta sama zasada – adres ściśle tajny. Znają go tylko uczestniczki i nie dlatego, że nie chcemy kogoś tam wpuścić, a ze względów czysto pragmatycznych. Jeżeli 130 kobiet zostawia w domu mężów i chłopaków i jedzie na babski weekend, nie możemy pozwolić, by zawieść tu czyjeś zaufanie! Dzięki temu są dziewczyny, które jeżdżą z nami od początku i nigdy do żadnej rodzinnej tragedii nie doszło. Za to drugie połówki mają dla siebie pozostałe 363 dni w roku. Albo 333? Kto by to liczył!
– Speed Ladies to nie klub, to nie stowarzyszenie… to stan umysłu! – mówi Dominika 333 Orlik. – Oczywiście w najlepszym tego słowa znaczeniu! Każda z nas jest inna, rozstrzał wieku, charakteru czy nawet motocykli, którymi jeździmy jest ogromny, ale mimo to wszystkie świetnie się dogadujemy, bo łączy nas prawdziwa pasja! W tym roku na zlot miałam przyjemność porwać testowe Ducati Monster z salonu w Toruniu. Spotkałam się tam z moją ekipą, ale w połowie trasy zorientowałam się, że zapomniałam plecaka – tak się spieszyłam na camp (śmiech).
Cofnęłam się do Torunia, zabrałam plecak i ruszyłam w samotną trasę. Chwilowo samotną, bo szybko spotkałam na stacji dziewczyny z Poznania i resztę trasy pokonałyśmy już wspólnie. Niesamowite jest to, ile osób przyjeżdża na to wydarzenie, ile km jest w stanie pokonać, by spędzić wspólny weekend! I to jak go spędzić. Będę miło wspominać wspólne jazdy na motocyklu, tańce w deszczu, ciekawe rozmowy i wszystkie niesamowite chwile! Speed Ladies Camp to absolutny „must have” na liście każdej motocyklistki!


Na Speed Ladies Camp trafiają także te, które przyjechały po raz pierwszy. – Mimo że to już XI edycja Speed Ladies Camp, to moja pierwsza, ale zapewniam, że nie ostatnia! Kilka razy udało mi się już spotkać z dziewczynami przy okazji organizacji tzw. „kobiecego torowania”, czy to w Bydgoszczy, czy w Poznaniu i atmosfera tych spotkań była rewelacyjna, zatem decyzja o wyjeździe na camp nie była trudna!
– Był to już mój czwarty camp – dodaje Julka Warian z Bydgoszczy. – Przyjechałam na BMW S 1000 RR. Wspaniała atmosfera, piękne i towarzyskie dziewczyny, świetne atrakcje i czego chcieć więcej? Może pogody, ale i ulewa nie przeszkodziła nam w zabawie! Babki są niesamowite, a zwłaszcza nasza „Matka”, która co roku chce organizować tę imprezę. Dziewczyny przyjeżdżajcie! Na pewno nie pożałujecie! –
Co nam zostało na koniec? Już dziś zaprosić na kolejny Speed Ladies Camp. Może trzeba będzie czekać rok, ale jak już się domyślacie, warto! Kobiety pakujcie się na motocykle i do zobaczenia!
Zdjęcia: Dominika Lipińska












