fbpx

Producent z Hinckley nie jest kojarzony z małolitrażowymi, tanimi motocyklami. Jego specjalnością jest raczej rozbijanie się po klasie premium, jednak w 2017 roku postanowił, że zaznaczy swoją obecność także na rynku indyjskim, w czym towarzyszyć będzie mu Bajaj.

Rynek europejski jest wyjątkowo trudny dla producentów motocykli. Mamy złożone regulacje dotyczące homologacji nowych motocykli, natomiast klientela wcale się nie powiększa. Młode pokolenia nie są już tak zainteresowane konwencjonalnymi motocyklami jak dawniej, a obecni motocykliści przecież nie młodnieją. Oczywiście, nie oznacza to, że stary kontynent jest nic nie warty dla producentów. Obecność na nim, nadal wiąże się z prestiżem, no i dla wielu jest to przecież rodzime podwórko. Natomiast jeśli chodzi o względy czysto ekonomiczne, kraje dalekiego wschodu są najlepszym rynkiem. Chętnych do jazdy przecież tam nie brakuje – w końcu w przeludnionych miastach i okolicach z kiepsko rozwiniętą infrastrukturą, motocykl wydaje się jedynym słusznym środkiem transportu. W szczególności Indie, bardzo ochoczo przyjmują każdą motocyklową nowinkę. Oczywiście, o ile jest rozsądnie wyceniona. W końcu w kraju, gdzie średnia wynagrodzenie jest na poziomie 920 zł miesięcznie, trudno spodziewać się, że np. Street Triple za 60 tys. zł będzie miał wzięcie. Chcąc więc zawojować tamtejsze ulice, Triumph połączył siły z Indyjskim gigantem – Bajaj Auto, który jest największym producentem w Indiach, rocznie eksportującym 2 mln motocykli. Podobnie postąpił kiedyś KTM, lecz polegało to na wykupieniu sporego pakietu udziałów w KTM i produkcję motocykli pod własnymi markami, opartymi na jednej bazie. W przypadku mariażu Triumpha i Bajaj, relacje mają jednak pewne granice. Triumph bowiem opracowuje cały motocykl według swoich doświadczeń i ze swoimi konstruktorami. Do Bajaja należy produkcja. 

New Street Triple RS

Na razie nie wiadomo dokładnie jakie motocykle dołączą do oferty. Zapowiedziane są silniki o pojemności od 250 do 750 ccm, bazujące na jednej platformie. Jeśli dać się ponieść logice i intuicji – będzie to zapewne rzędowa dwójka, a nie droższa w produkcji trójka. Pewności też nie możemy mieć, w jaki segment będzie celował „indyjski Triumph”. Najbardziej prawdopodobne wydaje się być mniejsza wersja Bonneville’a T100, co by konkurować z rodzimym dla Bajaja (dla Triumpha kiedyś też), Royalem Enfieldem. Do tego jeszcze dorzucilibyśmy Street Triple’a, który przez tamtejszych nastolatków słusznie byłby rozrywany. Na Rocketa II mamy nadzieję, że nie ma co liczyć (swoją drogą, śmiesznie by to wyglądało…). Wszelkie podejrzenia, być może niedługo będą wyjaśnione, bowiem Rajiv Bajaj (Dyrektor zarządzający Bajaj) oraz Steve Sargent (Dyrektor ds. produktu Triumph) oficjalnie zaakceptowali pierwszy prototyp, który właśnie wyruszył na test. Ciekawi nas nie tylko jak jeździ (choć to przede wszystkim), ale także jak będą wykonane. Co prawda nie uważamy już od dawna, że wszystko co z dalekiego wschodu, musi być beznadziejne, ale Triumph wysoko postawił poprzeczkę co do jakości wykonania, więc w fabrykach Bajaj, nie będą mieli łatwo. Czy podołają, pewnie będziemy mieli okazję przekonać się sami. Są bowiem plany na eksport m.in. do Kanady, USA czy Europy, więc to pewnie kwestia czasu aż pokażą się w naszych salonach.

KOMENTARZE