Były to motocykle specyficzne, i wcale nie chodzi tu o stronę mechaniczną. Z jednej strony potępiane przez rząd i oficjalną propagandę jako dzieło zgniłych moralnie imperialistów. Z drugiej, na poziomie społecznym, były symbolem szeroko rozumianej wolności, indywidualnej i ogólnej.
Niektórzy filmowcy bali się nieprzychylności władz i unikali Harleyów jak ognia. Inni jednak wykorzystywali je w filmach, z różnych powodów, czy to jako motocykle ściśle związane z realiami danej opowieści czy jako pojazdy mające samym zaistnieniem coś manifestować.
W początkowych latach powojennych motocykle Harley-Davidson można było dostrzec w polskich produkcjach epizodycznie, gdzieś daleko w tle. W dłuższych scenach maszyny tej marki pojawiły się po raz pierwszy w filmie „Baza ludzi umarłych” z 1958 roku (premiera 1959). Obraz ten powstał na podstawie twórczości Marka Hłaski. Akcja filmu toczy się w bazie transportu drewna w Bieszczadach, na odludziu, gdzieś około 1948 roku. W fatalnych warunkach pracuje tam kilku życiowych wykolejeńców. Należyte wykonywanie obowiązków nieustannie utrudniają im braki samochodów oraz części zamiennych, a także wiszące wciąż nad głowami widmo śmierci. Do bazy co miesiąc przyjeżdża na Harleyu-Davidsonie WLA kurier z przedsiębiorstwa, „Buźka”, tani elegancik i oszust o lisim charakterze. Przywozi wypłaty i korespondencję. Motocykl jest bardzo dobrze widoczny w kilku scenach i nie przypadkiem jest to właśnie Harley-Davidson. Filmowcy użyli go w myśl zgodności z realiami czasu danej opowieści.
W symbolicznej, choć epizodycznej roli motocykl Harley-Davidson został też pokazany w filmie „Wszystko na sprzedaż”, nakręconym w 1968 roku (premiera w styczniu 1969 roku). Była to opowieść o człowieku, który niespodziewanie odszedł. Jego śmierć zmusza do zastanowienia się nad tym, kim był naprawdę, co po sobie zostawił, jakim pozostanie w pamięci tych, którzy go kochali i tych, którzy podziwiali go z daleka. Jak długo żywa będzie jego legenda? W symboliczny sposób był to film o tragicznie zmarłym Zbigniewie Cybulskim.
Motocykl Harley-Davidson nie jest w tym filmie przypadkowy. Scenarzyście i reżyserowi, którymi był w jednej osobie Andrzej Wajda, chodziło o wyraźne pokazanie pewnego „klimatu” środowiska filmowców – grupy próbującej (z różnym skutkiem) dystansować się mentalnie i wizualnie od PRL-owskiej rzeczywistości końca lat 60. Amerykański motocykl był jednym z elementów realizacji tego zamierzenia.
Polskim filmem, najbardziej kojarzonym z motocyklami Harley-Davidson, jest „Pięć i pół Bladego Józka”, nakręcony w 1971 roku. To już legendarne dzieło naszej kinematografii i temat na oddzielny artykuł.
W 1976 roku rozpoczęto realizację filmu pt. „Test pilota Pirxa”, na podstawie twórczości Stanisława Lema. Dzieło to powstawało w koprodukcji ze Związkiem Radzieckim. Brzmi to kuriozalnie – w połowie lat 70. Polacy i Rosjanie wspólnie kręcili film sensacyjno-fantastyczny, a nie wojenny, jak to było w zwyczaju. Cóż, było to jednak faktem. Jako „fantastyczne” plenery posłużyły: wrocławski budynek „Dolmenu” (ul. Legnicka), autostrada A4, zespół pałacowo-parkowy w Mosznej oraz lotnisko o nieokreślonej lokalizacji.
W kilku scenach tego filmu występują dwa policyjne motocykle Harley-Davidson Electra Glide. Wnioski same pchają się na usta – polscy i radzieccy filmowcy przyszłość widzieli nie w motocyklach WSK, SHL, Junak, M-72 czy Ural tylko… w Harleyach właśnie. Pojawia się jednak jeszcze jedno ważne pytanie – skąd w PRL-u wzięto policyjne Elektry? Tę sprawę wyjaśnia Adam Meller z wrocławskiego klubu Harley-Davidson:
(…) W filmie „Test pilota Pirxa” grały wojenne motocykle Harley-Davidson WLA przerobione na Elektry. Były to motocykle z Wrocławia. (…)
Lata 80. przyniosły pewne zmiany. Na ekranach pojawiły się dwa filmy, w których Harleye grał ważną rolę. Pierwszy z nich to „Jak się pozbyć czarnego kota”, nakręcony w 1984 roku (premiera w 1986 roku). Była to komedia o nieco absurdalnym humorze. Młodego architekta Pawła (grał go Jan Piechociński) – posiadacza przerobionego Harleya WLA – prześladuje pech. Uważa, że przyczyną jego niepowodzeń jest żona Krystyna (Gabriela Kownacka), właścicielka czarnego kota. Motocykl, w modnej wówczas formie choppera, miał za zadanie symbolicznie wzmacniać wymowę głównego bohatera – młodego, wykształconego człowieka, otwartego na świat, będącego części wyższej sfery społecznej. W filmie jest wiele scen, w których w długich ujęciach można zobaczyć Harleye-Davidsony. Już na samym początku, w dwuminutowej czołówce, jedzie obok siebie kilka takich motocykli.
Drugi film to „Opowieści Harleya” z 1987 roku (premiera w 1988). W tej komedii romantycznej pojawiają się dwa Harleye-Davidsony – wojenny WLA i współczesny „górniak”, czyli model z silnikiem górnozaworowym. Film był dziełem dość odważnym, czuć było już, że czasy się zmieniają i terror cenzury słabnie. Po pierwsze – Harley w tytule. Po drugie – Harley pokazany jako pozytywny bohater, idol motocyklowej młodzieży. Do tego w filmie było sporo scen, które mogły być uznane za „niemoralne”, czy to przez cenzurę, czy działaczy kreujących postawy ówczesnej młodzieży. Takimi były chociażby koncert punkowy (grała „Moskwa”) czy charakterystyczny „dymek”, złapany od kumpla na koncercie (i nie był to tytoń).
Po 1990 roku wszystko się zmieniło. Zlikwidowano cenzurę i Harleya do filmu mógł sobie wziąć każdy reżyser, któremu akurat wpadł do głowy taki pomysł. Nie miało to już tak głębokiej symboliki, jak w minionych latach PRL.