Zapraszam Was do tekstu, który pisałem z duszą na ramieniu i rózgą w ręku – na wypadek, gdybym wymyślił coś niezgodnego z moimi przekonaniami. Na szczęście nie musiałem się karać, chociaż to tekst sponsorowany. Nie wiem czy udało mi się zachować trzeźwe spojrzenie, ale jestem pewien, że wszystko co tu napisałem jest napisane w zgodzie z moim sumieniem.
Na skróty:
Tak naprawdę temat jest trudny, ponieważ każdy z nas inaczej podchodzi do świata, motocykli i rozwiązań technologicznych w nich zastosowanych. Dla jednych motocykl idealny to taki, który ma koła, ramę, silnik, kierownicę i siedzenie, dla innych brak wbudowanej nawigacji w jednośladzie sparowanej z interkomem to niewyobrażalne niedopatrzenie. Jestem jednym z tych motocyklistów, którzy chociaż lubią proste i siermiężne motocykle, to doceniają całą masę elektroniki. Jest jeden warunek – nie może ona skupiać całej mojej uwagi i powodować, że zamiast cieszyć się jazdą motocyklem, bez końca grzebię w jego menu.
Kiedy wskakuję na motocykl testowy, to w ostatniej kolejności zajmuję się trybami jazdy i całą masą ustawień, które na co dzień wydają się zbyteczne. Cieszę się bardzo kiedy mogę tak jeździć, ale jeszcze bardziej cieszę się kiedy lecę autostradą w deszczu i poprzez zmianę mapy zapłonu mogę ograniczyć moc motocykla – przecież przysłowiowe 100 KM, to praktycznie aż nadto w trasie (szczególnie śliskiej). W takich sytuacjach te wszystkie systemy spływają na mnie jak błogosławieństwo. Oczywiście, zdrowy rozsądek czy umiejętności to nadal najważniejsza kwestia, ale dochodzą do tego takie sprawy jak zmęczenie, temperatura i dziesiątki innych zmiennych, które finalnie wpływają na bezpieczeństwo. W takich warunkach pomoc elektroniki wydaje się nieoceniona.
PRZETESTOWALIŚMY NOWEGO V-STROMA 1050XT. PIERWSZE WRAŻENIA!
Dlatego bardzo cieszę się, że na pokładzie nowego Suzuki V-Stroma XT znajdziemy elektronikę dzięki której możemy dopasować nasz styl jazdy poprzez wybór odpowieniego trybu pracy silnika i sposobu oddawania mocy. W tym przypadku możemy poruszać się pośród trzech trybów: A, B, C, gdzie A zapewnia najszybszą reakcję na zmianę położenia przepustnicy, a tryby B i C odpowiednio łagodniejszą.
„Kiedyś to było. Dzisiaj już nie ma”
Oczywiście jestem pewien, że część z nas nie lubi elektroniki i najchętniej jeździłaby jak najprostszymi motocyklami (ma to oczywiście sens), ale kiedy zastanowimy się głębiej, to zorientujemy się, że posiadanie nowoczesnych rozwiązań na pewno się opłaci. Dzisiaj przecież mało kto się zastanawia nad wyższością gaźnika nad układem wtryskowym (chociaż nie tak dawno był to częsty temat dyskusji). Przecież w normalnym użytkowaniu praktycznie zawsze lepiej sprawdza się wtrysk paliwa.
Ma na to wpływ wyższa kultura pracy silnika, możliwość optymalnego wysterowania mieszanki, co z kolei wpływa na niższe spalanie no i przede wszystkim moc maksymalną silnika – same zalety! Kolejny w historii był układ ABS, który dla wielu był złem wcielonym. Dzisiaj wiemy, że nie ma to większego sensu, tym bardziej, że systemy hamulcowe zostały tak dopracowane, że naprawdę ciężko jest znaleźć kierowcę, który byłby sprawniejszy od nich.
Bezpieczeństwo to podstawa!
Na pokładzie nowego Suzuki V-Stroma 1050 XT znajdziemy układ Motion Track Brake System, a więc układ, który stale monitoruje poczynania kierowcy w trakcie jazdy i reaguje w sytuacji zagrożenia. Ten patent przydaje się szczególnie w sytuacjach, w których kierowca, jadąc w pełnym złożeniu, zmuszony jest ostro hamować.
MTBS sprawia, że hamowanie to jest bezpieczniejsze, bardziej efektywne i zdecydowanie łatwiejsze! W dużym uproszczeniu chodzi o to, że system wyczuwa pochylenie motocykla i w sytuacji, w której nadmiernie wzrasta ciśnienie w przednich zaciskach hamulcowych, system uruchamia automatycznie hamulec tylnego koła. Dzięki temu rozwiązaniu motocykl się stabilizuje.
Trochę tych zabawek jest
Kocham starsze motocykle, dzięki którym mogę poczuć się jak prawdziwy facet, ale prawdziwy facet lubi też dojechać do pracy czysto, sprawnie i bezpiecznie. Właśnie dlatego doceniam pakiety takie jak S.I.R.S, który w dużym uproszczeniu dbają o to, żebym się nie zmęczył i komfortowo dojechał do zamierzonego celu. Cieszą mnie takie zabawki jak Hill Hold Control, który przytrzymuje hamulec na wzniesieniu, a ja mogę swobodnie podeprzeć się obiema nogami bez przytrzymywania hamulca nogą.
Przez tą chwilę ręce mogą odpocząć, a ja nie muszę się martwić, że „gibnie” mnie na prawą stronę i wspólnie zaliczymy przytulanie z asfaltem. Fajnie kiedy mogę ruszyć, a sprzęt to sam wyczuje i nie dość, że odpuści gładko hamulec, to jeszcze podniesie obroty (Low RPM Assist System). Wszystko idzie sprawnie i przyjemnie. Oczywiście nie miałoby to racji bytu, gdyby nie układ elektronicznej przepustnicy (Ride By Wire) i cała masa elektroniki odpowiadająca za te możliwości. Fajne są oczywiście takie systemy jak Suzuki Easy Start , który za pomocą jednego krótkiego wciśnięcia przycisku rozrusznika odpala motocykl. W turystyce docenisz również Load Dependent Control System, który optymalizuje działanie układu ABS w zależności od obciążenia sprzętu no i tempomat, który jest nieoceniony podczas długich wypraw.
SUZUKI V-STROM 1050 / XT 2020 – WSZYSTKO O NOWYM MODELU I DANE TECHNICZNE
To wszystko brzmi jak technologia kosmiczna i zupełnie niepotrzebna, ale całość sprawia, że motocyklem jeździ się zwyczajnie przyjemnie. W tym jednośladzie nie znajdziesz technologii, która powala na kolana i stawia V-Stroma w równym rzędzie ze statkami kosmicznymi konsorcjum SpaceX, tu raczej chodzi o to, że elektronika ta została tak dostrojona, że praktycznie jej nie zauważasz i nie dominuje ona Twojego czasu na moto.
Po prostu trzeba się przejechać
Tak naprawdę jeśli przyjrzymy się motocyklowi Suzuki V-Strom 1050/XT, to szybko możemy dojść do wrażenia, że sprzęt ten nie jest zaskakujący. W znanej nam z poprzedniego modelu ramie, znaleźliśmy zmodernizowany silnik widlasty o pojemności 1037 ccm. Jednostka spełnia oczywiście normę Euro5, a część rozwiązań przypomina te z poprzedniej generacji.
Z drugiej strony otrzymujemy nietuzinkowy wygląd, który do mnie osobiście trafia. Chciałbym żeby ten motocykl był bardziej enduro, ale nie musi – nie tego oczekują fani projektu V-Strom i bardzo dobrze – od tego są inne motocykle. Jak zwykle dla Sztormiaków wszystko zaczyna się po wejściu na siodło tego motocykla. Chociaż dane techniczne nie porywają, to cała przyjemność z jazdy po mojej stronie drodzy Państwo. Tym turystykiem jeździ się naprawdę przyjemnie, a elektronika? Możesz o niej zupełnie zapomnieć. W zasadzie możesz wybrać model podstawowy (bez dopiska XT) – wtedy otrzymasz sprzęt z minimalną ilością elektroniki i do mnie to przemawia. Nie muszę cię przekonywać, że jedno jest lepsze od drugiego. To ty masz być zadowolony ze swojego motocykla, bo ty nim będziesz jeździć. Lubię stawiać sprawy jasno, dlatego chciałbym Cię namówić na jazdę testową (nie o to prosili w Suzuki), ale z doświadczenia wiem, że Sztormiak to sprzęt, z którym trzeba się poznać, a potem snuć teorie i opinie. Tak było z modelem z lat 2000, tak było z kolejnymi wersjami i tak jest dzisiaj.
autor: Tobiasz Kukieła