fbpx

Przygotowania 22-letniego Polaka do debiutu w motocyklowych mistrzostwach świata World Supersport przerwała poniedziałkowa wywrotka na australijskim torze Phillip Island, na którym w najbliższy weekend odbędzie się pierwsza z dwunastu rund tegorocznej rywalizacji. Choć zawodnik włoskiego zespołu Ecosantagata Althea Racing nie będzie mógł wziął w niej udziału, nie może już doczekać się marcowych wyścigów w Barcelonie.

Pierwszy kontakt Biesiekirskiego z uważanym za jeden z najpiękniejszych i najszybszych, ale też najbardziej wymagających torów wyścigowych na świecie, rozpoczął się bardzo obiecująco.

W poniedziałek zawodnicy MŚ World Supersport mieli do swojej dyspozycji osiem godzin oficjalnych testów, podczas których mogli zapoznać się z trasą i ustawić swoje motocykle.

Jedyny Polak w stawce pokazał bardzo dobre tempo i za sterami swojego Ducati Panigale V2 szybko uczył się australijskiego toru. Jego przygotowania przedwcześnie przerwała jednak z pozoru niegroźna wywrotka w drugim zakręcie.

Zawodnik ekipy Ecosantagata Althea Racing trafił do lokalnego szpitala na dokładne badania, które wykluczyły złamania i poważniejsze kontuzje. Z powodu uderzenia w głowę Polak nie będzie mógł jednak wziąć udziału w zaplanowanych na najbliższy weekend wyścigach.

Do rywalizacji Biesiekirski wróci w marcu, podczas drugiej rundy mistrzostw świata, która odbędzie się na znanym z Formuły 1 i MotoGP torze w Barcelonie. 

„Gdy tylko przyleciałem do Australii od razu zakochałem się w torze Phillip Island, choć najwyraźniej póki co nie odwzajemnia on moich uczuć – mówi Piotr Biesiekirski. – Wszystko, co o nim słyszałem, okazało się prawdą. Jest niesamowicie szybki, ekscytujący i daje ogromną frajdę z jazdy, ale jest także wyjątkowo wymagający i potrafi niestety spłatać figla. Poniedziałkowe testy przebiegały bardzo dobrze aż do ostatniej godziny. Zaliczyłem z pozoru niegroźną wywrotkę, po której na motocyklu nie ma praktycznie śladu. Dość niefortunnie uderzyłem jednak głową o asfalt, dlatego musiałem trafić do lokalnego szpitala na dokładne badania. Co prawda wszystko jest w porządku, a ja wróciłem już na tor, ale jak zawsze w takich sytuacjach, po uderzeniu w głowę lekarze zabraniają startów przez siedem dni. To oczywiście rozczarowujące, ale z drugiej strony cieszę się, że dzięki mojemu kaskowi nie stało mi się nic poważnego i wkrótce będę mógł wrócić na tor. Nie mogę się doczekać drugiej rundy mistrzostw świata w Barcelonie”.

KOMENTARZE