fbpx

Dyskusja o rosnącej liczbie radarów trwa w najlepsze od wielu lat. Inżynierowie co rusz wymyślają coś nowego, by systemy kontroli były jeszcze dokładniejsze. W Hiszpanii z kolei właśnie ruszyły testy nowego typu radarów, które mają „wyczuć”, czy kierowca przypadkiem nie hamuje zbyt gwałtownie po zobaczeniu urządzenia…

Wprowadzenie nowych, zaawansowanych technologicznie urządzeń rejestrujących prędkość to nieodłączny element dążenia Hiszpanów do zmniejszenia śmiertelności na szybkich trasach. Teraz Dyrekcja Generalna ds. Ruchu, będąca częścią hiszpańskiego Departamentu Spraw Wewnętrznych, wprowadza do testów całkowicie nowy program.

W Hiszpanii fotoradary spotkać można dosłownie wszędzie: są to urządzenia zarówno stacjonarne, jak i mobilne. Trafiają się nawet te zamontowane w dronach i patrolujące podmiejskie drogi. Większość z tych radarów, oczywiście poza dronami, można w stosunkowo łatwy sposób „oszukać”, zwyczajnie odpuszczając gaz lub po prostu hamując przed kamerą.

Aby zwalczyć to zachowanie, nowy hiszpański system wykorzystuje dwie kamery znajdujące się w niewielkiej odległości od siebie. Rejestrują szerszy obraz drogi i większą przebytą odległość, w zasadzie kontrolując zachowanie pojazdu między dwoma punktami. W teorii brzmi to po prostu jak odcinkowy pomiar prędkości, ale jest jedno „ale”. Podobno nowy system potrafi nie tylko wykryć hamowanie przed przejechaniem przez pierwszą kamerę, ale także powrót do jazdy z wyższą prędkością już po minięciu drugiego urządzenia.

W teorii to wszystko naprawdę brzmi całkiem dobrze, ale pytanie brzmi, jak wielką różnicę tak naprawdę zrobi nowy system. Prawdopodobnie na początku kierowcy faktycznie będą musieli spodziewać się większej liczby mandatów. Potem jednak nauczą się odpuszczać gaz znacznie wcześniej i przyspieszać później, już w „bezpiecznej odległości” po minięciu drugiej kamery…

KOMENTARZE