Z filii Muzemum Techniki w Chlewiskach zaniknęła w tajemniczych okolicznościach chluba naszej przedwojennej motoryzacji – Sokół 1000. Okoliczności były na tyle tajemnicze, że bawet dokładnie nie wiadomo kiedy dokładnie motocykl został skradziony.
Stał, stał i nagle…. Przestał stać. O sprawie środowisko „weteraniarzy” wiedziało od dosyć dawna, jednak dopiero niedawno media rzuciły się na ten breaking news dnia.
Motocykl zginął i co dalej? Złodziejom wcale nie będzie łatwo się go pozbyć. Opowieści o zagranicznych prywatnych kolekcjach skupujących kradzione eksponaty były dobre za czasów “Pana Samochodzika”, kiedy to źli Niemcy (albo wysiedleńcy) od jeszcze gorszych krajowych złoczyńców usiłowali wkupywać ukryte skarby (przeważnie własne-przedwojenne) należne ludowej ojczyźnie.
Sprzedany za granicę?
W dobie internetu żadna w miarę poważna kolekcja nie miałaby ochoty nabyć takiego pojazdu, bo w ciągu kilkudziesięciu sekund od pochwalenia się w necie zakupem, miała by na głowie policję. Jest też drugi powód – bardziej prozaiczny i pewnie mniej podobający się krajowym zbieraczom.
Otóż polski Sokół poza granicami naszego państwa wartość ma raczej mizerną, nie porównywalną nawet z Harleyami i Indianami z tamtych lat. Po prostu marka nie jest niemal nigdzie rozpoznawalna, chociaż nie powiem – w niektórych bardziej precyzyjnych encyklopediach motocyklizmu pojawia się. Tak czy owak, nie warto Sokoła 1000 wywozić z kraju, bo od razu po przekroczeniu granicy straci z 80% na wartości.
Również w kraju w całości nie łatwo będzie go sprzedać, bo jest to na tyle rzadko spotykany i na tyle kultowy motocykl, że nagłe pojawienie się znikąd jeszcze jednego egzemplarza, przynajmniej w środowisku wzbudzi sensację i sprawa się wyda. Chyba, że po troszku – na części, to tu to tam…. Ale to już by był proces długotrwały, a z częściami do “Tysiąca” jest podobnie jak z kompletnymi egzemplarzami – pojawiają się na wolnym rynku niezbyt często.
Cała nadzieja na odzyskanie w tym, że niewielkie i i mocno hermetyczne środowisko “Sokolarzy” wykaże się czujnością, a przede wszystkim patriotyzmem i uczciwością, bo nie mam żadnych wątpliwości, że skradziony egzemplarz prędzej czy później, w całości, lub częściach pojawi się na rynku.