Sześćsetka Hondy przez wiele lat dominowała nad rywalami w testach porównawczych, a co najważniejsze, w sercach i portfelach klientów. Dziś, kiedy takich motocykli na rynku już nie ma, możemy czule powspominać…
Każdy, kto choć trochę interesuje się nowoczesnymi motocyklami, od czasu do czasu zagląda na łamy zagranicznych czasopism motocyklowych. Oprócz zwykłych testów może znaleźć tam ciekawe testy porównawcze, bezlitośnie obnażające wady i pokazujące zalety motocykli różnych marek i różnych ich modeli.Kiedy kilka lat temu pojawiła się Honda CBR 600F, po wstępnym okresie, kiedy prezentowano tę nową konstrukcję, po wielu ochach i achach, przyszedł okres zwykłej codzienności, w którym CBR 600F stał się ulubionym obiektem testów porównawczych z innymi seryjnymi motocyklami użytkowymi produkowanymi przez konkurencję. Nieważne, czy były to motocykle japońskie, czy nie, klasy 400, 600, czy 750 ccm. Ze wszystkich porównań Honda CBR 600F wychodziła obronną ręką plasując się na pierwszej pozycji.
Skąd wzięło się to wysokie mniemanie specjalistów-żurnalistów? Czy pierwsza lokata we wszystkich możliwych testach była wynikiem działań pionu reklamy Hondy, czy też była odzwierciedleniem rzeczywistych zalet samego motocykla? Czego jak czego, ale doświadczenia w budowaniu motocykli z czterocylindrowymi silnikami rzędowymi Hondzie nie brakowało. Od pamiętnego 1969 roku, kiedy zadebiutowała Honda CB 750, trwał triumfalny pochód tego typu motocykli. I chociaż w 1981 roku pojawił się model VF 750, przełamujący dotychczasowe kanony budowy podwozia, zawieszenia i proporcji motocykla, to jego widlasty silnik V4 zachwiał mit o niezawodności japońskiej techniki. Wytwórnia potrzebowała na gwałt motocykla, który podreperowałby szwankującą z lekka reputację.
I w 1986 roku pojawił się pierwszy motocykl oznaczony symbolem CBR 600F (w USA znany również jako Hurricane, fabryczne oznaczenie modelu PC 19). Przy 11 000 obrotów na minutę szczelnie okryty plastikowymi owiewkami silnik produkował równe 85 KM, ważąc przy tym 62 kg (niewiele mniej waży silnik Junaka). Konstruktorzy postawili na lekkość. Specjalnej konstrukcji tłoki i ultralekki wał korbowy o krótkim skoku dały w efekcie czterocylindrowy, rzędowy, chłodzony cieczą silnik z szesnastozaworową głowicą. Równie lekkie, acz doskonale spisujące się podwozie stało się cechą szczególną nowego motocykla.
Jednak jako zupełnie nowa konstrukcja nie był pozbawiony chorób wieku dziecięcego. Jedną z nich było sklejanie się tarcz sprzęgła przy zimnym silniku. Od silnika o numerze 22201-MN4-000 zastosowano cztery nowego typu tarcze, co raz na zawsze zakończyło problemy ze sprzęgłem. Inną słabostką było zbyt szybkie wyciąganie się łańcucha rozrządu spowodowane złą pracą samoczynnego napinacza. A do wymiany łańcucha należało wyjąć silnik z ramy i niemal całkowicie rozebrać. Od silnika o numerze 2007763 zastosowano napinacz nowego typu, co pozwoliło zapomnieć o wyciągającym się łańcuchu.
Ponadto pewne egzemplarze typu PC 19 miały tendencję do samospalenia, a to z przyczyny iskrzących styków pompy paliwowej powodującej zapłon oparów benzyny. Wadę tę usunięto skutecznie prostym sposobem. Od następnego typu (PC 23) przekonstruowano układ zasilania tak, że nie było wcale pompy paliwa. Wystarczała wszechobecna grawitacja. Była to jedna z wielu zmian wprowadzonych w 1989 roku. Dzięki zmienionym czasom rozrządu, większym gaźnikom, wyższemu stopniowi sprężania i nowemu układowi wydechowemu, moc silnika zmodyfikowanej CBR 600F skoczyła do 93 KM. Tym razem zwrócono więcej uwagi na zawieszenie. O ile w poprzednim typie regulować można było tylko napięcie wstępne tylnej sprężyny, o tyle w PC 23 tylny amortyzator wyposażony był dodatkowo w regulację siły tłumienia.
Jednak, jak to się mówi, lepsze jest wrogiem dobrego i pod koniec 1990 roku pokazanu światu typ PC 25 noszący – jakżeby inaczej – nazwę CBR 600F. Był to już całkiem nowy motocykl. Ze starego CBR poza nazwą i ogólną koncepcją nie pozostało nic. Wysiłki konstruktorów Hondy zmierzały w kierunku obniżenia ciężaru motocykla przy wzroście mocy silnika. Wymagało to wielu zmian, w wyniku których powstał całkiem nowy motocykl. Moc silnika wzrosła do 100 KM bez negatywnego wpływu na jego trwałość, czy też jak do tej pory przyjazną dla kierowcy charakterystykę. Zmianie uległa cała geometria silnika.
Średnica cylindra wzrosła z 63 do 65 mm, co dla zachowania pojemności skokowej odbyło się kosztem skoku, który zmalał z 48 do 45,2 mm. Silnik nabrał więc dodatkowo krótkoskokowego charakteru, co zaowocowało wzrostem obrotów mocy maksymalnej do 12 000 na minutę. Wał korbowy stał się lżejszy i aby ulżyć jego ciężkiej doli zastosowano bardzo lekkie korbowody oraz tłoki „slipper”, które nie dość, że wyjątkowo lekkie (lżejsze o 24 g w porównaniu z poprzednim modelem), to jeszcze dzięki zredukowanej powierzchni płaszcza mają mniejsze tarcie o ścianki cylindra.
Wał korbowy obraca się w nowym bloku, w którym cylindry i skrzynia korbowa są jednym odlewem. Zaowocowało to wzrostem sztywności i dalszą oszczędnością na ciężarze. Ścianki cylindrów zbliżono do siebie (odległość między nimi zmalała z 12 do 9 mm), dzięki czemu uzyskano bardziej zwartą bryłę silnika. Łańcuch rozrządu powędrował ze środka wału korbowego na jego prawy koniec, dzięki czemu zaoszczędzono na jednej jego podporze. Po co? Jedna panewka mniej oznacza krótszy i lżejszy wał, no i co ważne, mniej strat mocy w wyniku tarcia.
Idąc w tym samym kierunku, zasadniczo przekonstruowano napęd zaworów w głowicy. Dotychczasowe dźwigienki ze śrubami regulacyjnymi ustąpiły miejsca bezpośredniemu napędowi zaworów poprzez szklankowe popychacze. Luzy zaworowe reguluje się od tej pory podkładkami umieszczonymi na trzonku zaworu pod szklanką popychacza. Większa średnica cylindra pozwoliła na wzrost średnicy zaworów ssących do 25,5 mm, a wydechowych do 22 mm. Kanały ssące zaprojektowano jako możliwie krótkie i proste, tak by nie było strat w przepływie ładunku z czterech gaźników Mikuni o 34 mm średnicy gardzieli i płaskich przepustnicach.
W przedniej części bloku silnika znajduje się chłodnica oleju. Jest to wymiennik ciepła pomiędzy olejem tłoczonym do smarowania silnika a cieczą chłodzącą płynącą od pompy wodnej. Tego typu układ, oprócz wysokiej niezawodności (brak zewnętrznych przewodów i delikatnego zwykle rdzenia chłodnicy), pozwala na szybsze osiągnięcie przez olej właściwej temperatury pracy po rozruchu zimnego silnika. W typie PC 25 zastosowano nowy układ wydechowy o konfiguracji 4 w 2 w 1, dużo korzystniejszy jeżeli chodzi o opory przepływu gazów wylotowych niż stosowany wcześniej układ 4 w 1. Zmianie uległ tłumik o pojemności większej o 1,2 l niż poprzednio, co dało już 5 l.
Podobnie jak poprzednie typy, PC 25 wyposażony został w otwartą ramę spawaną ze stalowych profili przez bezduszne roboty. Sztywno mocowany w ramie silnik dodatkowo usztywnia strukturę nośną motocykla. Tylna część ramy przenosząca ciężar kierowcy i pasażera jest niestety na stałe przyspawana do głównych podłużnic. Przy rozmieszczaniu podzespołów położono nacisk na właściwy rozkład obciążeń na oba koła. O doskonałym wyważeniu CBR 600F świadczy rozkład obciążeń: przednie/ tylne koło wynoszący 50/ 50 proc.
Jak do tej pory we wszystkich CBR 600F stosowano przedni widelec teleskopowy Showa o tradycyjnej konfiguracji. Mimo niewątpliwych zalet widelca typu upside-down, konstruktorzy zdecydowali się na lżejszy (i tańszy) klasyczny układ. Trzeba przyznać, że zawieszenie jest udanym wynikiem kompromisu pomiędzy sportowymi aspiracjami a cechami motocykla użytkowego. Do typowo sportowego zastosowania zawieszenie okazuje się być za miękkie, a zakres i możliwości regulacji zbyt małe. Oczywiście istnieje pokaźny rynek sportowych komponentów do zawieszenia CBR 600F i każdy, kto chce spróbować swych sił w twardej walce na torze może znaleźć coś dla siebie w katalogach takich specjalistycznych firm, jak choćby WP.
Tylny wahacz wykonany ze stalowej belki o prostokątnym przekroju współpracuje poprzez układ dźwigni (Pro-link) z pojedynczym elementem resorująco-tłumiącym. Od samego początku posiadał on regulację naprężenia wstępnego sprężyny. Od typu PC 23 można było również w trzech stopniach regulować siłę tłumienia, ale w przednim zawieszeniu regulacji podlegało jedynie ciśnienie poduszki powietrznej. Kolejny model (PC 25) posiadał już sztywniejszy widelec (średnica rur nośnych 41 mm zamiast 37 mm) i co ważne regulację naprężenia wstępnego sprężyn.
Polityka rynkowa Hondy zakładała sztywne trzymanie się kursu danego modelu i dopuszczała tylko niewielkie, kosmetyczne zmiany. W przypadku tak udanego motocykla jak CBR 600F nie było to trudne. Modernizacje w kolejnych latach dotyczły już tylko wzbogacenia regulacji zawieszeń i coraz to nowych deseni kolorowych pasków i plam na owiewce.
Pierwsze wrażenie, jakie czyni CBR, to idealnie spokojna, pozbawiona jakichkolwiek wibracji praca silnika. Wystarczy krótka rozgrzewka, by silnik spontanicznie wkręcał się w wyższe rejestry obrotów. Zadziwia on przy tym swoją elastycznością. Tylko w przedziale 5000-6000 obrotów można wyczuć lekki spadek mocy. Do 10 000 obrotów silnik zachowuje się jak przystało na motocykl turystyczny. Ruch manetki gazu z precyzją potencjometru budzi kolejne konie mechaniczne. Zaś powyżej 10 000 obr./min w silniku budzi się zwierzę. Nic też dziwnego, że przy zaledwie 209 kg CBR 600F jest w stanie wykonać sprint do 100 km/h w 3,5 sekundy.
Co do zachowania się na drodze, to CBR 600F jest klasą sam dla siebie. Po prostu ten motocykl jedzie dokładnie tam, gdzie chce tego kierowca. Dobre wyważenie i nienaganna praca zawieszenia dają w efekcie uniwersalny motocykl użytkowy, jednak o sportowym charakterze. Jedyne, na co można narzekać, to dość słaba ochrona kierowcy przed wpływem warunków atmosferycznych i pędem powietrza. Sposobem na to jest zastosowanie wyższej szyby owiewki spotykanej w katalogach z akcesoriami.
Testy na niazawodność wykazały, że w ostatnich modelach po prostu nie psuje się nic. Należy tylko pamiętać o okresowych przeglądach (co 6000 km) i wymianie oleju (co 12 000 km). Po przebiegu 50 000 km warto zdjąć głowicę i dotrzeć zawory. Nie zaszkodzi również skontrolować przy okazji pracę napinacza łańcucha rozrządu. Niezawodność motocykla powoduje dosyć wysokie ceny używanych egzemplarzy. Stosunkowo drogie są też części zamienne. Dla zupełnych pechowców podam, że komplet owiewek na jedną stronę motocykla (dużo plastiku, oj dużo … ) kosztuje 27 mln zł (w 1994 roku, przyp. red.), a może być jeszcze więcej, gdyż cena zależy od koloru motocykla). Lepiej więc jeździć ostrożnie, dbając o stan klocków hamulcowych (740 tys. zł za komplet na jedną przednią tarczę i 815 na tylną).