W krainie wielkich samochodów – USA – utarł się pogląd, że najlepsze konie mechaniczne to te, które tkwią w dużym silniku, a na większą moc silnika najlepszym sposobem jest większy silnik. Coś w tym być musi, skoro po wyjątkowo udanym debiucie GSF 600 Bandit specjaliści Suzuki wytoczyli działo superciężkiego kalibru: Bandit z silnikiem 1200, dwa razy większym niż u starszego brata.
Klientela przyjęła Suzuki Bandita 600 z entuzjazmem, czego dowodem są czołowe lokaty na liście najlepiej sprzedających się motocykli. Połączenie sprawdzonej techniki z agresywną linią i – co ważne – rozsądną ceną, dało w efekcie rynkowy przebój. Teraz należało tylko pójść za ciosem, i tak pojawił się GSF 1200 Bandit, nowy typ spod ciemnej gwiazdy. 

Ze szczegółów konstrukcyjnych warto wymienić głowicę z dwoma wałkami rozrządu i szesnastoma zaworami oraz typowe dla tej generacji silników Suzuki mieszane chłodzenie powietrzno-olejowe (SACS). Moc silnika zredukowano do uznanych za granicę zdrowego rozsądku 98 KM (przy 8500 obr./min). Wystarczy to w zupełności, by powyrywać trochę płyt z chodnika. 
Liczby te mogą przerażać, ale przy bliższym kontakcie Bandit 1200 zaskakuje swoją poręcznością. 211 kg masy motocykla przy tej wielkości silnika jest bardzo dobrym wynikiem. Nisko położony środek ciężkości, jak i gabaryty (rozstaw osi 1435 mm) czynią go zwrotnym i łatwym w prowadzeniu. I chyba właśnie tutaj należy szukać najlepszych stron nowego Suzuki. Szczególnie, gdy pamiętać się będzie o drzemiącej w silniku mocy, o lekkości, z jaką przyjdzie mu ową moc wyzwalać, a jednocześnie jak łatwo daje się okiełznać kierowcy. Nie taki Bandit straszny!








