To określenie pasuje jak ulał do tych, którzy zdecydowali się wybrać spośród innych motocykli właśnie Transalpa. I to nie tylko z tego powodu, że siedząc wysoko oglądają innych z „ptasiej” perspektywy. Raczej z satysfakcji z udanego wyboru. Bo Transalp obywa się bez wszelakich „fajerwerków” technicznych. Jest wszelako takim motocyklem, który swojemu właścicielowi daje to, co najpiękniejsze – przyjemność z jazdy.
Wystarczy zapytać kogoś, kto zdecydował się na co dzień jeździć uterenowionym samochodem typu Jeep Cherokee czy Suzuki Vitara, przedkładając go nad szybki osobowy samochód. Podobnie Transalp daje swojemu kierowcy poczucie „wyższości” nad innymi towarzyszącymi mu w ruchu pojazdami. Siedząc wysoko ma się doskonały wgląd w to, co dzieje się przed nami. Szeroko rozstawione lusterka umożliwiają obserwację „tylnej półsfery” niczym w AWACS-ie (samolocie wczesnego ostrzegania z potężnym radarem, przyp. red.). 
Transalp należy do tych motocykli, o których zwykło się mówić, że jeżdżą same, o ile im się w tym nie przeszkadza. Zachowanie na drodze można uznać za wzorowe. Pokonywanie łuków i jazda wśród kolein nie nastręczają trudności. W ruchu miejskim Transalp ma się do Afryki Twin jak koń z wiedeńskiej szkoły tańca do perszerona. Duży skręt kierownicy zapewnia doskonałą zwrotność. W praktyce zawrócenie w wąskiej uliczce czy wyjazd z zatłoczonego parkingu nie są dla niego problemem. 
Uroda Transalpa jest kwestią dyskusyjną, są tacy którym się podoba, a innym nie. Jedno jest pewne: pod względem ergonomii nie można mu nic zarzucić. Pozycja kierowcy, czyli trójkąt siodło-podnóżki-kierownica pozwala na zajęcie pozycji, która nie nuży nawet podczas długich podróży. Pasażer także nie jest traktowany po macoszemu. Jego siodło jest obszerne (gdyby tylko było trochę mniej pochyłe…). Kierowca nie musi mieć od razu nóg jak Claudia Schiffer. Siodło znajduje się na „przyzwoitej” wysokości 850 mm, dzięki czemu jazda w mieście i stanie pod światłami nie muszą być utrapieniem. Układ przełączników jest jasny i klarowny, podobnie jak tablica przyrządów pokładowych. Trochę brakuje na niej wskaźnika poziomu paliwa, jednak na szczęście kranik jest łatwo dostępny, nawet podczas jazdy. 
Technika XL 600V, znana jest już ładnych parę lat. Cylindry widlastego silnika są rozchylone pod kątem 52°, co w połączeniu z wałem korbowym z przesuniętymi o 38° wykorbieniami pozwoliło na uzyskanie charakterystyki typowej dla widlastej dwójki V 90°. Dwie chłodnice płynu rozmieszczono po obu bokach przedniej rury ramy, prawa chłodnica jest dodatkowo zaopatrzona w wentylator. W głowicach znajdują się po jednym wałku rozrządu, które za pomocą dźwigienek poruszają trzy zawory: dwa ssące i jeden wydechowy. Natomiast świece są cztery – po dwie w każdej głowicy. 
Przednie, 21-calowe koło zdradza ciągoty Transalpa ku terenowi. Nie wolno jednak dać zwieść się pozorom. Nie jest to motocykl terenowy, a uterenowiony, a jego żywiołem są drogi bite, a nie bezdroża. Również pod tym kątem dobrano charakterystykę zawieszenia, chociaż jest ono zestrojone bardziej pod kątem komfortu niż sportowego prowadzenia. Hamulce z pływającymi zaciskami są skuteczne, ale nie zwalają z nóg swoimi możliwościami. 






