W przejechanej i zaproponowanej przeze mnie trasie nie zabraknie zachwytów, ale i zadumy, zwłaszcza w kontekście aktualnych wydarzeń za naszą wschodnią granicą. Wiele śladów trudnej przeszłości sterczy tu bowiem niczym złośliwe narośle na zdrowej, przepięknej, zielonej tkance. Tak czy inaczej, na pewno warto odwiedzić te okolice i zaczerpnąć z ich walorów.
Na skróty:
Meandry historii i liczne zmiany granic administracyjnych na przestrzeni lat sprawiły, że przynależność pojedynczych miast i całych regionów do konkretnych krain geograficznych nie jest sprawą oczywistą. Wystarczy wspomnieć Gorzów Wielkopolski, obecnie siedzibę wojewody lubuskiego czy Białą, Międzyrzec i Radzyń, wszystkie Podlaskie, choć leżące w woj. lubelskim.
Za to Wysokie Mazowieckie jest już w woj. podlaskim, z którym kojarzone są również (oczywiście przez laików) tereny, które właśnie opisuję. Na terytorium obecnego województwa podlaskiego składają się Białostocczyzna, Suwalszczyzna i Ziemia Łomżyńska, historycznie będąca jednak (wraz z wiską) północno-wschodnią częścią Mazowsza. Z kolei zachodnia część interesującej nas okolicy była, i w zasadzie dalej jest, zamieszkana przez Kurpiów. Nie czując się na siłach, by mocniej drążyć tematykę historyczno-etnograficzną, wsiadam na motocykl i ruszam w drogę.
Gród nad Narwią
Moją trasę, która przypadkiem ułożyła się w skrzydła motyla lub, jak kto woli, koślawą ósemkę, zaczynam i kończę w Łomży. Muszę się przyznać, że miałem o tym mieście bardzo mgliste pojęcie, głównie dlatego, że jako dumny syn maszynisty, za młodu poznawałem Polskę głównie z okien pociągów. Łomża jest natomiast trzecim co do wielkości polskim miastem pozbawionym kolei pasażerskiej i żeby tu dotrzeć, trzeba było się postarać. Pilnie nadrabiam więc zaległości, zwłaszcza że niemal do samego miasta można już dojechać korzystając z sieci nowych dróg szybkiego ruchu.
Zwiedzanie rozpoczynam od Starej Łomży, obecnie niewielkiej wsi, będącej jednak kolebką dzisiejszej Łomży właściwej. To tutaj powstał pierwszy gród nad Narwią, wymieniany w dokumentach z IX wieku, będący w średniowieczu jednym z najmocniej wysuniętych na wschód punktów obronnych Mazowsza. To tutaj dzielnie odpierano ciągłe najazdy Prusów, Jaćwingów i Litwinów, aż do ostatecznego upadku grodu w XIII wieku, za sprawą tych ostatnich. Śladami po dawnej potędze są dziś dwa wzgórza – królowej Bony i św. Wawrzyńca. Warto wspiąć się na nie z położonego u ich stóp parkingu i nacieszyć oko widokiem na meandrującą Narew i wzgórza po drugiej stronie doliny.
Dzisiejsze miasto Łomża jest ładnie położone na wysokiej skarpie. Zwolennicy miejskich spacerów na pewno skorzystają z okazji i obejdą Stare Miasto, odwiedzą kilka historycznych budynków sakralnych i przysiądą na ławeczce-pomniku Hanki Bielickiej. która spędziła tu całe dzieciństwo i do końca życia czuła się mocno związana z tym miastem. Rozległy łomżyński Stary Rynek jest obecnie remontowany, co nie zachęca do dłuższego pobytu.
Przejeżdżam na wschodni brzeg Narwi korzystając z Mostu Majora Henryka Dobrzańskiego – „Hubala” i przy okazji łapiąc ciekawą panoramę Łomży. W pobliskiej Piątnicy podjeżdżam do pierwszego na trasie obiektu militarnego, jednego z pięciu fortów Twierdzy Łomża, która powstała w czasach caratu, dla ochrony przed zakusami Prus na samo miasto i ważną przeprawę przez dolinę Narwi. Obiekt odegrał ważną rolę w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, a następnie we wrześniu 1939 roku, w czasie obrony przed nacierającymi oddziałami niemieckimi. Miłośnicy militariów na pewno spędzą tu więcej czasu, ja lecę dalej w poszukiwaniu spokoju płynącego z natury, a nie betonowych murów.
Kieruję się na południowy wschód, jadąc szosą biegnącą wzdłuż sielskich terenów Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi. Chętni mogą spróbować zjechać nad samą rzekę, jednak nie polecam tego na szosowych oponach, na dróżce biegnącej przez podmokłe łąki można zaliczyć efektowną jazdę figurową. Ja decyduję się na krótki postój w pobliskim Drozdowie i spacer po parku okalającym Dwór Lutosławskich. Tak, to ten ród wydał słynnego kompozytora Witolda Lutosławskiego, choć warto zaznaczyć, że nie był on jego jedynym wybitnym przedstawicielem.
Obecnie w budynku znajduje się niewielkie Muzeum Przyrody, a w parku zbudowano ścieżkę edukacyjną w formie długiego drewnianego pomostu nad mokradłami (obecnie częściowo w remoncie). Jadąc dalej w stronę Wizny wybieram lokalną drogę przez wioski nad Narwią. Sielskie widoczki wynagradzają dość podłą jakość asfaltu. Niestety, mimo znacznej (ZNACZNEJ!) poprawy stanu polskich dróg, uważam, że wciąż najlepszymi motocyklami turystycznymi pozostają u nas duże maszyny enduro i adventure. W Rakowie-Czachach zatrzymuję się na chwilę przy ładnej drewnianej wieżyczce widokowej.
Polskie Termopile
Docieram w końcu do Wizny, niewielkiego miasteczka rozsławionego bohaterską obroną przed nacierającymi we wrześniu 1939 roku wojskami niemieckimi. Było to strategiczne miejsce z przeprawami przez Narew i rozlewiska Biebrzy, a także przecięcie ważnych szlaków Łomża-Białystok i Zambrów-Osowiec. Odcinek o szerokości 9 km broniony był przez 720 polskich żołnierzy pod wodzą kpt. Władysława Raginisa, którzy przez trzy dni stawiali czoło ponad 42-tysięcznemu 19. Korpusowi Armijnemu generała Heinza Guderiana.
Ostatecznie, 10 września 1939, z braku amunicji, kpt. Raginis nakazał swoim żołnierzom złożenie broni i poddanie się, a sam, ciężko ranny, w bunkrze dowodzenia na Strękowej Górze wysadził granatem siebie i wchodzących do bunkra żołnierzy niemieckich. W 2011 szczątki kapitana zostały odnalezione w okolicach wzgórza i ponownie pochowane w ruinach bunkra, który obecnie jest pomnikiem-mogiłą.
Ruszam dalej, skręcając na północ na wspomnianą szosę prowadzącą przez Biebrzański Park Narodowy do Osowca. Szlak ten, biegnący groblą wśród biebrzańskich bagien a następnie przecinający piaskowe wydmy, nazywany jest również Carską Drogą, ponieważ został wybudowany przez Rosjan, którzy na przełomie XIX i XX wieku chcieli połączyć kilka twierdz: Łomżę, Osowiec i Grodno. Jest to niekończący się, wspaniały zielony korytarz. Jedna z niewielu dróg, która pomimo braku zakrętów i ograniczenia prędkości do 50 km/h ze względu na liczne w tym rejonie łosie i inne zwierzęta, zachwyca również z siodła motocykla. Po drodze można zatrzymać się w kilku ciekawych punktach, m.in. przy ścieżce Długa Luka, która kilkusetmetrowym drewnianym pomostem wcina się w rozlewiska oraz przy wieży widokowej Bagno Ławki, skąd uzbrojeni w aparaty i lornetki podejrzymy codzienne życie miejscowego ptactwa.
W miejscowości Gugny wpadamy na chwilę na przebiegający tędy wschodni szlak TET. Jak już wspomniałem, droga kończy się w Osowcu, gdzie na dwukilometrowym zwężeniu doliny Biebrzy posadowiono potężną, nigdy niezdobytą twierdzę. Obiekt wciąż należy do Wojska Polskiego, można go zwiedzać od poniedziałku do piątku (w godz. 9-13), ale tylko po wcześniejszym umówieniu się z przewodnikiem z Osowieckiego Towarzystwa Fortyfikacyjnego. Samodzielnie można jedynie zobaczyć mury i zewnętrzne obiekty twierdzy korzystając z wytyczonej w okolicznych lasach ścieżki edukacyjnej.
Kontynuuję podróż, przecinając Biebrzę i skręcając ponownie na zachód w drogę nr 668, a następnie w miejscowości Radziłów odbijam w lewo, w szosę biegnącą wioskami wzdłuż rzeki. W kilku miejscowościach, m.in. w Sieburczynie, można znaleźć ciekawe punkty widokowe, jednak wiele atrakcyjnych miejsc stało się już częścią prywatnych działek i nie ma do nich dostępu. Zamykam biebrzańską pętlę ponownie docierając do Wizny, skąd odbijam na północny wschód, w kierunku Jedwabnego. Nazwa tej miejscowości kojarzy się niestety głównie z pogromem miejscowej ludności żydowskiej. W jednej z miejscowych stodół spalono żywcem około 300 osób. Dziś, w tym położonym nieco na uboczu miejscu, znajduje się okazały pomnik przypominający o tamtych strasznych wydarzeniach.
Z bunkrami w chowanego
Czas zaczyna gonić, więc powoli kieruję się z powrotem na zachód. Jadąc wioskami, przez Stawiski i Kolno omijam od północy Łomżę i ląduję w Nowogrodzie. To miasto jest esencją tego, co w mojej podróży najważniejsze – połączenia piękna przyrody z militarną przeszłością. Łączą się tutaj dwie rzeki, Narew i wpadająca do niej Pisa, raj dla kajakarzy. Spójrzcie tylko na mapę, jak fantastycznie wije się ta rzeka! W Nowogrodzie zwiedzam miejscowy skansen kurpiowski, rozlokowany na stromej skarpie nad Narwią, pełen przykładów tradycyjnego miejscowego budownictwa.
Niestety większość z budynków można oglądać tylko z zewnątrz, jest to więc fajne miejsce na szybki spacer, by dać odpocząć strudzonym w podróży kolanom. W mieście i jego okolicach, również będących strategicznymi punktami oporu, rozlokowano liczne bunkry, do których można dotoczyć się miejscowymi ścieżynkami. Jest ich naprawdę wiele i można pokusić się o zabawę w „odhaczanie” każdego z nich. Na szczególną uwagę zasługuje duży schron nr 7, wyposażony w dwie metalowe wieżyczki, dobrze ukryty w miejscowym lesie.
Tankuję do pełna na miejscowej stacji i mijając Łomżę tym razem do zachodu, wpadam na ekspresówkę S8, kierując się do domu. Cała moja trasa po ziemiach łomżyńskiej i wiskiej to około 200 km, które spokojnie można przejechać w jeden dzień. Warto natomiast rozbić ją na cały weekend, spokojnie zwiedzając kolejne atrakcje, wyciszając się nad brzegami rzek i nocując w jednej z licznych miejscówek agroturystycznych. Relaks i zaduma.
Zdjęcia: autor