Ciągle nie ma pewności, czy odbędzie się motocyklowe GP Japonii. Zawodnicy są przeciwni, bowiem tor Motegi jest oddalony o kilkadziesiąt kilometrów od uszkodzonej elektrowni atomowej Fukuszima
Podczas GP Włoch na torze Mugello miała zostać oficjalnie ogłoszona decyzja w sprawie GP Japonii. Wyścig, wstępnie planowany na kwiecień, po tragicznym trzęsieniu ziemi został przełożony na październik. Dorna, promotor cyklu MotoGP, jest zdeterminowana, żeby wyścig odbył się w nowym terminie. W grę wchodzą olbrzymie pieniądze za prawa do przekazu telewizyjnego i inne opłaty. Niestety, z informacji, jakie zdobyliśmy na paddocku w Mugello, sami zawodnicy są z kolei zdecydowani, żeby obalić ten pomysł.
Wszystko z powodu uszkodzonej elektrowni atomowej Fukuszima, która jest usytuowana kilkadziesiąt kilometrów od toru. Francuskie media nie wyślą swoich korespondentów i ze zdziwieniem odbierano naszą gotowość do relacjonowania tych zawodów. Zapomnieli, że my mamy już za sobą panikę związaną z Czarnobylem i jakoś żyjemy.
Przez ostatnie kilka tygodni Międzynarodowa Federacja Motocyklowa (FIM) monitorowała sytuację w Japonii. Po konsultacjach z kilkoma międzynarodowymi organizacjami prezydent FIM Vito Ippolito wydał następujące oświadczenie: ,,W obecnych okolicznościach, pomimo informacji jakie mamy, w tym uspokajających wypowiedzi różnych rządów w odniesieniu do ograniczeń w podróżowaniu, nie mogę jednak potwierdzić tego, co zostało powiedziane w poprzednim komunikacie prasowym. Ponadto FIM czeka na opinię niezależnej agencji europejskiej w sprawie warunków panujących w Motegi, która zostanie wydana jeszcze w tym miesiącu. Wspólnie z naszymi partnerami nadal będziemy monitorować sytuację, aby upewnić się, że bezpieczeństwo i zdrowie wszystkich osób zaangażowanych jest gwarantowane przez cały czas, co jest absolutnym priorytetem dla FIM„. O tym, jak potoczą się losy najbardziej prestiżowej dla producentów motocykli i opon rundy Grand Prix będziemy informować na bieżąco, ale nie wróżymy przedsięwzięciu powodzenia.
Tor Motegi położony jest w górzystym terenie, a na paddock prowadzą tylko dwie wąskie drogi. Normalną zmorą są korki, a dodatkowo baza hotelowa jest mocno ograniczona i wiele zespołów mieszka w miastach oddalonych nawet o godzinę jazdy od toru. W tej sytuacji nie wystarczy monitorować tylko stanu promieniowania i dróg w okolicach toru, ale też w promieniu 50 kilometrów.