Jednak biorąc przykład z naszego Prezydenta, mimo szczerej niechęci i wbrew własnym przekonaniom, muszę odnieść się do bulwersującej chyba całe środowisko akcji „warzywko na motocyklu”. Zapewne, gdyby z podobną inicjatywą wystąpiła prywatna firma czy organizacja, to ich działania, zakrojone nawet na maksymalnie dużą skalę, spłynęłyby po mnie jak woda po kaczce. Bo z głupim po […]
Jednak biorąc przykład z naszego Prezydenta, mimo szczerej niechęci i wbrew własnym przekonaniom, muszę odnieść się do bulwersującej chyba całe środowisko akcji „warzywko na motocyklu”. Zapewne, gdyby z podobną inicjatywą wystąpiła prywatna firma czy organizacja, to ich działania, zakrojone nawet na maksymalnie dużą skalę, spłynęłyby po mnie jak woda po kaczce. Bo z głupim po prostu się nie dyskutuje. Nie warto. Jak napisał ktoś mądry: sprowadzi cię on do swojego poziomu głupoty i tam pokona nabytym doświadczeniem.
Jednak w tym przypadku sytuacja jest zgoła inna, bowiem za akcję wziął się (za przeproszeniem) organ państwowy czyli nasza Policja. Państwowy, czyli w teorii utrzymywany z (miedzy innymi) moich podatków. Więc jako obywatel współutrzymujący ówże organ, nie życzę sobie, aby za moje własne, ciężko zarobione pieniądze, wyżej wymieniony organizm państwowy, oficjalnie demonstrował swój stosunek do mnie jako motocyklisty.
Nigdy do tej pory nawet przez głowę mi nie przemknęła myśl o tym, żeby krytykować, czy nawet komentować mądrzejsze lub głupsze wypowiedzi w mediach policjantów, bowiem zawsze wychodziłem z założenia, że jest to wypowiedź niejako półprywatna, a nie oficjalne stanowisko Komendy Głównej. Tym razem jest napisane (i narysowane) czarno na białym, z jakim wyobrażeniem o polskich motocyklistach utożsamia się państwowy organ.
Ja rozumiem, że również Policja Państwowa w swych strukturach ma wydział, czy być może tylko komórkę (dawniej to pewnie nazywałoby się wydziałem propagandy), zajmującą się kampaniami typu: Trzeźwy na drodze, Zwolnij przed zakrętem, Stop! Dziecko na drodze, itp. I ten wydział musi robić cokolwiek, żeby uzasadnić swoją egzystencję w strukturach i za coś pobierać wynagrodzenie. Jednak wydaje mi się, że nawet na państwowej posadzie należy wykazywać się jakąś dozą wyobraźni oraz profesjonalizmu i mniej więcej przewidywać skutki swoich działań. A także ważyć, czy przyniosą one więcej korzyści, czy szkody. A nie sądzę, żeby znalazł się ktokolwiek, kto uznałby tę kampanię za udaną. W teorii akcja powinna sprowokować motocyklistów do zastanowienia się nad skutkami zbyt brawurowej jazdy motocyklem. W praktyce pogłębia tylko antagonizmy panujące między motocyklistami a samochodziarzami. Do tej pory mówiono o nas „dawcy nerek”. Teraz, za sprawą i niejako przyzwoleniem państwowych organów, będzie się o nas mówiło „warzywa”. Też miło – prawda?
Nie chcę od razu całej winy zwalać na Policję, bo zapewne kampanię przygotowywała im jakaś profesjonalna (?) agencja reklamowa, w której pracują (a przynajmniej powinni pracować) ludzie, którzy potrafią przewidzieć, do kogo jest ona skierowana. Podobno miała być skierowana do motocyklistów. Podobno, bo w rzeczywistości utwierdza resztę społeczeństwa w przekonaniu, że motocyklista to debil niebezpieczny dla siebie i otoczenia. A w dodatku w tych mniemaniach podtrzymuje ich oficjalnie państwo. Jednak agencja agencją, a w policyjnym wydziale propagandy ktoś zatwierdził te plakaty i zapewne podpisał fakturę. I to mnie właśnie dziwi. Przecież w Policji też jest pełno chłopaków na motocyklach i wystarczyło zapytać któregokolwiek, co sądzi o tym przekazie. A że znam wielu z nich osobiście i wiem, że to są zwykli ludzie, przeważnie życzliwie nastawieni do motocyklistów cywilnych, to i odpowiedź z góry mogę przewidzieć: taki przekaz jest do d… I tej oceny, w przeciwieństwie do agencji reklamowej, udzieliliby całkiem gratis. Korzyść podwójna – oszczędziłoby się pieniądze podatnika i nie wywoływało zbędnych napięć.
Więc ja też pozwolę sobie, przy okazji, na całkowicie nieodpłatną podpowiedź. W całym cywilizowanym świecie, gdzie tradycje motoryzacyjne są znacznie dłuższe niż u nas, a motocykli i motorowerów jest wielokrotnie więcej, podobne kampanie kieruje się jednak do samochodziarzy. Oczywiście bez wyzywania od „dawców” czy „warzyw”, spokojnie i merytorycznie przekazujące kierowcom, w jaki sposób mogą unikać kolizji z motocyklami. Patrz w lusterka, rozglądaj się, wjeżdżając na skrzyżowanie, czy nie zmieniaj kierunku jazdy ani pasa ruchu bez uruchamiania migaczy. To są podstawowe działania, które, gdyby były w praktyce stosowane w Polsce, ograniczyłyby kapitalnie ilość wypadków z udziałem motocyklistów. A tymczasem bez przerwy słyszymy komunikaty: zajechał drogę, nie sygnalizował skrętu, wymusił pierwszeństwo. Tylko zawsze w takich sytuacjach (i stało się to już zasadą) gdy w wypadku uczestniczył motocyklista pojawiają się słowa „nie dostosował prędkości”. I od razu wiadomo kto był winien? „Warzywo”!
Przyszedł mi właśnie do głowy jeszcze jeden aspekt sprawy i powoli chyba zacznę doznawać rozdwojenia jaźni. Bo z jednej strony, gdy szlachetnie oddaję krew w ogromnej ogólnokrajowej akcji, modlę się na Jasnej Górze wraz z wielotysięczną rzeszą kolegów, jeżdżę w Rajdzie Katyńskim wraz IPN na Ukrainę krzewić polskość i podtrzymywać ducha patriotyzmu, organizuję zbiórki pieniężne na domy dziecka, uczestniczę we wszystkich możliwych akcjach charytatywnych, wtedy jestem cacy. Mało tego, odnoszę wrażenie, że we wszystkich tych działaniach Policja patrzy na mnie życzliwym okiem. A tymczasem, tak naprawdę, jestem dla nich „warzywem”! To ja już głupieję i sam nie wiem: doktor Jekyll czy Mr. Hyde?
A na zakończenie mam taką propozycję do głównych animatorów tej akcji: zobowiązuję się wygospodarować odpowiednia ilość miejsca w „Świecie Motocykli”, a Państwo (Ten Jego Organ) umieszczą w nim stosowne wyjaśnienie, przeprosiny, czy cokolwiek, co w jakimś stopniu będzie satysfakcjonującym zadośćuczynieniem dla motocyklistów. Albo powodowani poczuciem winy zapłacicie pełną stawkę, jak za reklamę, a moje wydawnictwo przekaże te pieniądze na rehabilitację jakiegoś „warzywa” poszkodowanego przez samochód.
Pisząc końcowe zdania niniejszego felietonu, dotarła do mnie wiadomość o śmierci policjanta – motocyklisty z CSP w Legionowie w wypadku drogowym i już mi się więcej nie chce rozwijać tematu. Życie samo dopisało komentarz. Mam jednak nadzieję, że ta całkowicie nietrafiona kampania szybko zostanie wycofana z obiegu publicznego.