Z nadejściem nowego roku wielu z nas ma postanowienia o „nowym ja”, które w lutym powinno już hulać w najlepsze. Triumph też postanowił, że „nowy rok, nowy Tiger 1200” i postanowienia dotrzymał, bowiem światło dzienne właśnie ujrzał zaktualizowany model.
Wszyscy wiemy, że z tym postanowieniem noworocznym i zmianą siebie o 180° to ściema. Jeśli już ktoś dotrzyma danego sobie słowa to raczej staje się poprawioną wersją siebie, a nie całkowicie innym człowiekiem. I dokładnie tak samo jest z Tigerem 1200. Stwierdzenie, że jest to nowy motocykl będzie dużym nadużyciem. Inżynierowie po prostu „zainstalowali” mu poprawki i aktualizacje. A te mają przede wszystkim dotknęły detali, które mają wpłynąć na komfort jazdy i łatwość użytkowania nowego motocykla.
Najistotniejszą zmianą zarówno w gamie GT jak i Rally jest na nowo skalibrowany i wyważony silnik. Rzecz polega na zmianach w wale korbowym, alternatorze i w wałku wyrównoważających mających na celu poprawę ich wyważenia i płynności działania. Wszystko po to, by zmniejszyć siły działające na motocykl w trakcie jazdy. Głównie odczuwalne ma to być w trakcie wolnych manewrów czy hamowania. To drugie zresztą też zostało poddane zmianom. A właściwie to zajęto się skutkami hamowania. Tylne zawieszenie dostało aktualizację oprogramowania i teraz ma ono zapobiegać unoszeniu się tyłu w trakcie hamowania. Co ciekawe, wraz z tą funkcją wprowadzono opcję szybkiego obniżania tylnego zawieszenia o 20 mm na postoju, za pomocą jednego przycisku, co może okazać się przydatne dla niższych osób lub gdy motocykl jest obładowany kuframi.
Zmiany dotknęły też elementy tzw. trójkąta ergonomicznego. Kierownica dostała nowe mocowania, amortyzowane, takie jak dotychczas stosowane były w wersji Explorer. Teraz są one standardem w całej gamie. Standardem jest też dłuższa dźwignia sprzęgła, którą steruje się teraz znacznie lżej. Znacznie lżej ma się ponoć znosić podróż nowym Tigerem 1200, dzięki zmodernizowanej kanapie, która dodatkowo pozwoliła wygospodarować więcej miejsca dla kierowcy i pasażera. Więcej miejsca jest też między podnóżkami a podłożem wersjach GT, dzięki zmienionym podnóżkom. Dzięki nim udało się uzyskać zwiększony prześwit w zakręcie, dzięki czemu podnóżki nie będą darły tak szybko, gdy będziesz cisnąć po alpejskich winklach za wszystkie pieniądze!
Zmiany jak widać są bardzo kosmetyczne, choć widać, że nie ograniczają się tylko do nowych malowań (bo te też zostały zmienione). Są przede wszystkim skupione na komforcie użytkownika, co akurat się ceni. Zresztą po ostatnich liftingach, jakich dokonuje Triumph, można odnieść wrażenie, że ta marka rzeczywiście słucha co mówią właściciele ich motocykli i klienci na jazdach testowych.