Michał jest studentem Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie, pracuje także jako mechanik. Motocyklami pasjonuje się od wielu lat. Przedstawiamy Wam jego wariację na temat popularnej w Polsce MZ ETZ – w wersji enduro, choć chyba lepiej byłoby nazwać tę wersję funbike.
Dziś kupno japońskiego motocykla nie stanowi problemu, przerobiony Junak-chopper nikogo nie dziwi. Ja postanowiłem zrobić coś innego – odmłodzić tak dobrze znaną nam od wielu lat MZ-tkę. To prosty w budowie, niezawodny motocykl. Niestety jego wygląd kojarzy nam się z przeszłą epoką. Uznałem więc, że będzie to najlepsza baza dla mojej przeróbki. Postanowiłem nadać mu kształt klasycznego enduro (z zacięciem turystycznym). Budowa trwała rok, każdy element wykonałem własnoręcznie. Przeróbkę rozpocząłem od wykonania błotników z laminatu poliestrowego. Za wzorzec posłużyły błotniki Suzuki 125 Cross. Po skróceniu, dopasowaniu i wycięciu wlotów powietrza na cylinder, gotowe błotniki można było przykręcić do motocykla. Problem stanowiło tylko umocowanie tylnej lampy (tylny błotnik typu motocross).
Owiewkę przednią zaadoptowałem z Yamahy XT 600. Reflektor halogenowy pochodzi z „malucha” (jedyny, który pasował). Owiewka spowodowała niewielkie zmiany w mocowaniu zegarów i zamocowaniu półek zawieszenia. Kierownicę wzmocniłem poprzeczką wykończoną ozdobną gąbką.
Najbardziej pracochłonne było wykonanie „skrzydeł” przy zbiorniku paliwa i ozdobnych osłon pod siedzeniem i na przednich amortyzatorach. Część elementów jest wyginanych na gorąco z arkuszy plastiku. Natomiast wloty przy zbiorniku to odlew z żywicy, zdjęty z uprzednio wykonanej „rzeźby” wykonanej z masy termoutwardzalnej. Siedzenie wykonałem na wzór typowych enduro.
Bagażnik został zespawany z rurek, wszelkie spawy są szlifowane i szpachlowane, co daje doskonały efekt końcowy. Z tłoczonej blachy aluminiowej wykonałem także osłonę pod silnikiem. Rezygnacja z oryginalnych dekli postawiła mnie przed problemem doprowadzania powietrza do gaźnika. Zastosowałem gumowy przewód o stosownej średnicy.
Dla poprawienia wyglądu niezbędne było poprowadzenie tłumika górą. Wiemy, jak wielkie znaczenie mają dla dwusuwów zmiany kształtu rury wydechowej i tłumika. Sam tłumik jest generalnie ten sam, natomiast zmiana nastąpiła w kształcie komory rozprężnej (pojemność komory taka sama jak w oryginale). Cały tłumik zawiesiłem elastycznie na przegubie pod siedzeniem. Silnik z nowym układem wydechowym pracuje tak samo dobrze. Nie było potrzeby korygowania ustawienia zapłonu i wolnych obrotów.
W czasie jazdy, nie licząc nieco niższego tonu pracy silnika, zmiana wydechu jest praktycznie nieodczuwalna. Zwiększenie mocy w dwusuwowej jednostce napędowej sprowadza się w zasadzie tylko do zwiększenia stopnia sprężania. Nie jest to najlepsza metoda. Owszem, jest nieskomplikowana, silnik zyskuje znacznie na mocy, lecz jego trwałość (szczególnie łożysk wału korbowego) drastycznie spada. (W praktyce jest dwu-, trzykrotnie mniejsza). Postanowiłem zatem zrezygnować z tego sposobu.
Oryginalny gaźnik jest tak prymitywny, że trudno jest wymyślić coś nowego, żeby nie zwiększyć zużycia paliwa. Dobrym sposobem na zwiększenie mocy silnika jest zmniejszenie oporów przepływu mieszanki w kanałach cylindra oraz korekcja kształtu okien ssących, przelotowych i wydechowych. Postanowiłem w sposób bardzo dokładny wypolerować kanały. Polepszyło to zdecydowanie dynamikę motocykla.
Z przespawania ramy i wahaczy, z braku precyzyjnych obliczeń i rysunków, zrezygnowałem całkowicie. Wiem, jak wielki wpływ ma to na bezpieczeństwo i prowadzenie jednośladu. Podniosłem tylko tylne amortyzatory. Wsporniki wykonałem z blachy o grubości 5 mm. Daje to optyczne wrażenie dużego skoku amortyzatora. Zwiększyło to zarazem prześwit, tak pożądany w bądź co bądź w terenowym motocyklu.
W tarczy hamulcowej wykonałem otwory wentylacyjne (tylko dla efektownego wyglądu). Otwory zakończyłem fazami, ażeby zapobiec nadmiernemu wycieraniu się klocków hamulcowych. Kłopot sprawiło mi nabycie opon enduro, a to ze względu na nietypowy rozmiar kół. Typowe motocrossowe opony nie nadają się do jazdy po asfaltowej nawierzchni naszych ulic.
Efekt końcowy uzyskałem przez fachowe lakierowanie akrylem i zgrabnie wycięte naklejki. Jeżdżąc tym motocyklem zauważyłem zdziwienie na twarzach wielu ludzi (i zwierząt). Zdradza mnie tylko znajomy i tak charakterystyczny odgłos pracy silnika.
Tekst i zdjęcia: Michał Szkolnicki