Wczoraj, w sobotę 27 sierpnia, odbyła się siódma edycja Cross Country Motocykli Zabytkowych i Klasycznych. Wystartowało w nim kilkudziesięciu zawodników, którzy dzielnie zmagali się z panującymi warunkami, a ich głównym przeciwnikiem okazał się lejący się z nieba żar. Nie zakłóciło to jednak fantastycznej atmosfery, jaka tradycyjnie towarzyszy tym zmaganiom. To w końcu impreza sportowo-towarzyska!
Organizatorem zawodów jest stowarzyszenie o tej samej nazwie: Cross Country Motocykli Zabytkowych i Klasycznych. Jego członkowie działają na zasadzie totalnego wolontariatu – choć co roku przygotowanie imprezy wymaga wielu sił i środków, robią to chętnie i przede wszystkim dla siebie i swoich przyjaciół. Nie ma tu więc komercji i parcia na zysk, jest za to dużo dobrej zabawy i bardzo luźnego podejścia do kwestii sportowych. 

Wynik sportowy był tu na dalszym planie, wielu zawodników jechał w stylu „romantycznym”, po prostu ciesząc się każdym okrążeniem. Jak zwykle w przypadku wiekowych maszyn, po drodze nie zabrakło awarii, ale ich właściciele nie tracili ducha i od razu przystępowali do napraw. Czy znacie inne zawody, w których w trakcie wyścigu wymienia się świece?

Pamiętacie Kubę, którego wjazd po schodach na starym Junaku zdobił okładkę numeru 11/2020 ŚM? Otóż Kuba pojawił się na zawodach i wygrał bieg w klasie powyżej 250 ccm!
Ja przyjechałem pokibicować z moim synem, nie zabrakło również innych motocyklistów. Na terenie otaczającym tor można było obejrzeć wiele ciekawych maszyn, nie tylko zabytkowych. O potrzeby gastronomiczne zgromadzonego towarzystwa zadbały stoiska pań z kół gospodyń wiejskich oraz food truck z jedzeniem równie tradycyjnym, tyle że w tradycji na zachodnią modłę. 







