Pojawienie się Yamahy Royal Star zwiastuje nadejście nowej ery w historii motocykli z Kraju Kwitnącej Wiśni. Najpierw szokowały nabywców ceną, potem czarowały jakością wykonania i osiągami. Teraz przyszła pora na ekskluzywność. Ta Yamaha nie jest motocyklem dla każdego. I to nie tylko z powodu ceny.
Kolejna, chyba już trzecia fala „chopperomanii made in Japan” zalała świat. Po pierwszej, niezbyt udanej, nadającej klasycznym turystycznym motocyklom zamerykanizowany kształt, przyszła druga. Te motocykle świetnie naśladowały swój amerykański pierwowzór, a technicznie były już o epokę przed nim. Trzecia fala przynosi nam maszyny, które tworzą nową jakość – swój własny styl. Takim właśnie motocyklem jest Yamaha XVZ 1300 lub, bardziej poetycko, Royal Star.
Tym razem sięgnięto głębiej do tradycji amerykańskiego motocykla. Royal Star nie jest kalką Harleya. Swoją stylistyką nawiązuje do marki, która przez niemal pół wieku królowała na drogach od San Francisco po Nowy Jork – do Indiana. A wszystko to okraszono techniką końca XX wieku: cztery cylindry, wał kardana, elektronika. Tylko żadnego plastiku, proszę! I owszem – wszędzie chrom i blacha!
Pojawienie się Silver Star sygnalizuje jednocześnie początek nowej strategii wobec klientów. Tak jak Lexus stał się odrębną marką, chociaż wciąż produkowaną w tych samych fabrykach, co inne Toyoty, tak Silver Star ma dać początek nowej linii luksusowych motocykli, sprzedawanych w odrębnej sieci dealerów, za odpowiednie jej statusowi pieniądze. Jak na razie nowy personel pilnie ćwiczy przygotowując się do nowej roli – i to właśnie pod czujnym okiem facetów, którzy wypromowali Lexusa. Co czeka Jankesa-szczęśliwca, który zdecyduje się na Royal Star? Najpierw przejście mięsistym, czerwonym chodnikiem leżącym u wejścia do salonu sprzedaży. Potem miła i fachowa obsługa. Przez następne pięć lat – pełna gwarancja bez limitu kilometrów i tyleż lat pomocy w przypadku awarii na drodze (assistance). W przypadku, gdyby motocykl spowszedniał właścicielowi, czeka na niego ponad 300 pozycji w katalogu dodatkowych akcesoriów, upiększaczy, gadżetów i co tam jeszcze do szczęścia jest potrzebne.
Pierwszym problemem, z którym należy się uporać, jest cena: około 16 000 „zielonych”. Drugim: ograniczona liczba motocykli. Z 5000 sztuk wyprodukowanych w 1996 roku 3300 trafi do USA, a około 700 do Europy (ciekawe ile do Polski?).
Yamaha Royal Star imponuje nie tylko swym dostojnym wyglądem. Również jej rozmiary są godne uwagi. Yamaha Virago zdaje się być przy niej małym motocyklem! Bo i 1695 mm rozstawu osi to nie byle co. Dla porównania: Harley-Davidson Softail – 1690 mm, Honda Gold Wing – 1700 mm. No i jeszcze te 305 kg żywej wagi!
W długiej stalowej ramie tkwi silnik V4 stosowany dotychczas w modelach V-max i Venture. Przystosowując go do nowych zadań zmieniono jego wystrój (żebra chłodzące), lecz przede wszystkim ograniczono moc. Z 86 KM mocy przy 7000 obr./min Venture zrobiono 74 KM przy 4750 obr./min. Moment obrotowy to 114 Nm przy 3500 obr./min zamiast 5000 obrotów w Venture. Zrezygnowano zarazem ze stosowanego w Venture wałka wyrównoważającego. Każdy z czterech cylindrów zaopatrzony jest we własną rurę wydechową i tłumik. Co ciekawe, odgłos wydobywający się z tłumików był przedmiotem wytężonej pracy sztabu inżynierów akustyków i silnikowców. Uzyskany efekt – niski, dudniący dźwięk widlastej czwórki – był tego naprawdę wart. Wyjątkowa elastyczność potężnego silnika pozwala zapomnieć o ciągłym zmienianiu biegów. W pięciostopniowej skrzyni piąty bieg ma charakter nadbiegu, co pozwala zredukować obroty silnika na długich trasach, bądź co bądź żywiole „królowej highwayów”. Dla krążownika drogowego, jakim jest Royal Star, istotny jest komfort jazdy. Przednie teleskopy z rurami nośnymi o średnicy 43 mm, mają skok 140 mm. Tylne zawieszenie resorowane jest pojedynczym elementem resorująco-tłumiącym leżącym pod silnikiem. Kształt ramy pozwolił nie tylko wydatnie obniżyć siodło kierowcy, lecz wraz z nim również środek ciężkości motocykla.
Nad bezpieczeństwem jazdy czuwa układ hamulcowy, w skład którego wchodzą dwie tarcze z czterocylinderkowymi zaciskami z przodu i pojedyncza tarcza, również z czterocylinderkowym zaciskiem z tyłu. Typowa dla chopperów pozycja kierowcy zachęca raczej do relaksowego stylu jazdy. Gdzieś powyżej 170 km/h kończą się nie tyle możliwości silnika Royal Star, co jej kierowcy, wystawionego na działanie powietrznego tornada. Osiemnastolitrowy zbiornik paliwa powinien wystarczyć na minimum 250 km jazdy bez tankowania.
Wraz z pojawieniem się Royal Star, Yamaha rzuciła wyzwanie konkurencji. Ciekawe czy zostanie, wzorem V-Maxa, motocyklem darzonym swoistego rodzaju kultem? Aż szkoda, że na fotografiach nie da się zawrzeć choćby kilku taktów muzyki towarzyszącej pracy silnika Royal Star. Może kiedyś…