Od sześciu miesięcy, od kiedy przedstawiamy w „ŚM” motocyklowe ABC w cyklu „Mój Junak”, zebrało się sporo listów. Piszecie w nich o swoich zmaganiach z oporną materią. Otrzymujemy również listy z radami i konkretnymi rozwiązaniami technicznymi.
Na skróty:
Oto fragment jednego z nich, nadesłanego przez Romana Peszko: Przy składaniu silnika problemem dla mnie był zapłon. Nie miałem iskrownika i nie miałem gdzie go kupić. Postanowiłem zrobić coś sam. Wybór padł na aparat zapłonowy od PF 126P. Do istniejącej obudowy przekładni iskrownika dorobiłem tarczę wyśrodkowującą aparat zapłonowy. Aparat został skrócony i spasowany z tarczą. Oryginalne koło napędzające iskrownik zastąpiłem kołem odpowietrzającym skrzynię korbową.
Element ten został zwężony, a oryginalna tuleja zastąpiona tuleją stalową z otworem o średnicy 8 mm, która po wciśnięciu w koło zębate jest przykręcona bezpośrednio do wałka aparatu zapłonowego. Odśrodkowy przyspieszacz musiałem zablokować, gdyż działał jako opóźniacz (przeciwne obroty wałka). Silnik na mojej „wydumce” poprawnie zapala i dość dobrze pracuje. Przyspieszenie ma gorsze niż na oryginalnym zapłonie, lecz mi to wcale nie przeszkadza. Nie składałem Junaka, aby się na nim ścigać.
Przyznacie sami, że pomysłowość Romana zasługuje na podziw. Szkoda tylko, że ucierpiał na tym sam motocykl. Fabryczny iskrownik wyposażony jest w automatyczne przyspieszanie zapłonu niezbędne do wykorzystania. Przypomnę zatem, że proces spalenia mieszanki paliwa z powietrzem w komorze spalania silnika trwa kilka milisekund. A zatem, aby całkowicie wyzyskać energię paliwa, iskra powinna przeskoczyć na kilka milimetrów przed dotarciem tłoka do Górnego Martwego Punktu. Tych kilka mm to właśnie jest przyspieszenie zapłonu.
Z dużym uproszczeniem można powiedzieć, że jego wielkość zależy od obrotów silnika. Wraz ze wzrostem obrotów przyspieszenie zapłonu powinno rosnąć. W motocyklach-weteranach sprawa ta wyglądała prosto: manetką z kierownicy regulowało się ręcznie kąt przyspieszenia. Przy rozruchu całkowicie opóźniony, na wolnych obrotach nieco szybszy, na wysokich – maksymalnie przyspieszony. Ustawienie punktu zapłonu na stałe, bez możliwości jego korekcji, wymaga pewnego kompromisu. Przypuszczam, że zapłon jest zbyt późny, czego dowodem jest słabsza dynamika motocykla. Chyba jednak nie tędy droga…
Inny, dużo lepszy sposób znalazł Jerzy Nieckarz z Dzikowa: (… ) Jeżdżę na na iskrowniku z silnika rozruchowego rosyjskiego ciągnika gąsienicowego DT 75. Po przejechaniu 15 000 km nic w nim nie robiłem, oprócz suszenia. Zapłon ustawiam w ten sposób, że w iskrowniku znajduję początek rozwarcia styków przerywacza, a tłok ustawiam w pozycji 1,23 przed GMP. Wkładam iskrownik, odpalam i jadę! Jeśli kopniak „odda” mi w nogę, to znak, że podczas wkładania iskrownika do obudowy silnika musiały przestawić się koła zębate i zapłoń stal się za wczesny. Jeśli silnik się grzeje i nalot na świecy jest czarny, to znaczy, że zapłon jest za późny.
Głos ma kolejny czytelnik – Piotr Orzeł z Janowa Lubelskiego: (… ) Jestem posiadaczem oryginalnego motocykla i jako jeden z tych zawziętych wierny jestem oryginalnym rozwiązaniom technicznym zapłonu i „prądów” tego pojazdu. Stan praktycznej bezawaryjności obu tych układów, jaki osiągnąłem, skłania mnie do podzielenia się swoimi uwagami. Na oryginalnych „prądach” i „iskrze” da się jeździć. Jak w każdym starym motocyklu nie są one rewelacyjne, ale nie beznadziejne. Iskrownik w M 10 – moje spostrzeżenia są następujące: To prawda, że położony jest on w niefortunnym miejscu, ale jeżeli złożony jest z oryginalnych części, tj. obudowa stanowi fabryczną parę, luz na łożyskach wirnika jest skasowany, bakelitowe wyjścia przewodów (wysokiego napięcia, masowego do stacyjki i kondensatora) nie są popękane i ściśle przylegają do korpusu – to jest to (iskrownik) urządzenie praktycznie bezawaryjne.
Zawsze dbałem o wspomniany luz na wirniku iskrownika, tak by się nigdy nie pojawił. Zlekceważenie tego prowadzi do ocierania wirnika o rdzeń cewki obejmującej ten element, co w konsekwencji zakłóca pracę układu elektromagnetycznego iskrownika i powoduje wyłamywanie osiek wirnika i zębów na dużym kółku napędzających iskrownik. Posiadając oryginalny iskrownik z fabryczną pokrywką przerywacza nigdy nie miałem kłopotów z iskrą na świecy. Nawet długa jazda w deszczu i przejazdy przez głębokie kałuże nie wpływały ujemnie na pracę tego urządzenia, a niestety parokrotnie miałem „okazję” przetestować odporność mojego pojazdu na wilgoć.
To tyle, jeżeli chodzi o iskrownik. Dłużej chciałem zatrzymać się na „prądach” – głównym powodzie do niesławy Junaka. W układzie prądnica-regulator-akumulator zastosowałem drobną modyfikację, niewidoczną, za to skuteczną.
Przeanalizowałem warunki, w jakich pracuje oryginalna prądnica P9a, i zastanowiłem się, jak pomóc w jej ciężkiej doli. Generalny wniosek, jaki wysnułem, to to, że urządzenie to jest po prostu nadmiernie przegrzewane, zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie. Wiadomo, prądnica umieszczona jest praktycznie w silniku, gdzie nagrzewana jest od korpusu. Natomiast dodatkowym źródłem ciepła jest, jak oceniam, błędna konstrukcja układu elektromagnetycznego prądnicy. Otóż, uzwojenie oporowe, służące ograniczaniu prądu ładowania, jest niefortunnie nawinięte razem z uzwojeniem wzbudzenia prądnicy. Dodatkowy opornik wytwarzający ciepło i to w miejscu, gdzie jest go i tak za dużo, jest nieporozumieniem. Zwłaszcza że porównując układy prądnica-regulator z instalacji samochodowych można zauważyć, że praktycznie zawsze opór wzbudzenia znajduje się przy regulatorze. Jest tak również w M 72. Zrobiłem więc podobnie w moim Junaku.
Odłączyłem uzwojenie oporowe w prądnicy izolując zacisk 18 i odłączając go od regulatora. Zamiast tego, między zaciski 16 i 18 na regulatorze pod zbiornikiem paliwa, włączyłem rezystor 6,8 Ohm i 5 Ohm, sytuując go tak, aby miał wystarczające chłodzenie od opływającego powietrza. Oprócz tej modyfikacji wyregulowałem regulator za pomocą miernika, tak aby utrzymywał napięcie w granicach 6,2-8, 1 V. Układ elektryczny mojego motocykla zaczął działać praktycznie bezawaryjnie, nawet gdy przez zużyty simmering dostał się do prądnicy olej. Nie uszkodziło to jej, a spowodowało jedynie konieczność oczyszczenia komutatora ze zwęglonego oleju (…). Powyższy „patent” został sprawdzony i przetestowany w trasie i wielogodzinnej jeździe na światłach.
Jak widać, najprostsze rozwiązania są najpiękniejsze. Dzięki ci, Piotrze. Twój ciekawy list postanowiliśmy uhonorować nagrodą. Książkę (oczywiście o tematyce motocyklowej) prześlemy pocztą. No dobrze, ale co zrobić, gdy iskrownik wyzionie ducha? Jeżeli macie sprawną prądnicę, można pokusić się o przerobienie zapłonu na bateryjny. Ale o tym napiszemy w następnym odcinku cyklu „Mój Junak”.
Ze świata
W niemieckim miesięczniku „Motorradtreff Spinner” mogliśmy przeczytać dla was o zlocie entuzjastów motocykli-weteranów, w tym także Junaków, który odbył się latem w… Fehrbellin we wschodnich Niemczech. Był to już trzeci tego typu zlot. Gościło na nim – nie zgadniecie! – około 100 fanów Junaka! Ulubionym tematem rozmów przy piwie było organizowanie sobie części zamiennych i dobre rady na zwalczanie Junakowych słabości. Zaskakujące jest, jak wielu sympatyków zyskał sobie ten motocykl wśród niemieckich kolekcjonerów.
Jak zauważono, nawet polscy użytkownicy wypowiadali się raczej ostrożnie na temat jego niezawodności. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by jeden z uczestników – Alexander Seidel – pokonał bezawaryjnie 800-kilometrowy dojazd z rodzinnej Austrii do miejsca zlotu. Mimo pewnych słabości Junak zyskał sobie w Europie grono wiernych fanów, którzy jeszcze w latach 60. przedkładali go ponad ówczesne MZ, Jawy i Iże, a dzisiaj doceniają jego wartość kolekcjonerską. W tym roku odbędzie się kolejne spotkanie „polskich anglików” (tak „ochrzczono” Junaka) w Fehrbellin.
Co z tłokami?
Na zakończenie przypominamy o waszych radach, czym można zastąpić zużyty tłok w silniku Junaka. Pierwszy sposób, to dorobić tłok na wzór oryginalnego. Drugi – to tłok z „malucha”. Jest on jednak niższy od oryginalnego, przez co spada stopień sprężania. P0 wtóre, średnica sworznia tłokowego w „maluchu” wynosi 20 mm, co wobec 22 mm silnika fabrycznego, wymagałoby dorobienia nowej tulejki korbowodowej. Lepszy jest tłok od fiata 125, gdyż wymaga on sworznia o średnicy 22 mm, a ponadto jest wyższy od „maluchowego”. Dodatkową korzyścią jest możliwość wykorzystania naprawczych, żeliwnych tulei cylindrowych stosowanych w silnikach PF 125 do ratowania rozwierconych poza wszelkie wymiary naprawcze cylindrów Junaka.