Czy wiecie co spędza sen z powiek pionierom pracującym nad nowymi koncepcjami motocykli? Naśladownictwo! Gdy tylko któraś firma wprowadzi na rynek jakąś nową technologię, styl czy też rozwiązanie techniczne, to skopiowanie go przez innych pozostaje kwestią bardzo krótkiego czasu.
Potentaci często niweczą w ten sposób osiągnięcia małych firm, stosując ich rozwiązania u siebie w wielkoseryjnej produkcji. Konkurencja zyskuje choćby dlatego, że nie musi tracić czasu oraz pieniędzy na kosztowne i długotrwałe prace naukowo-badawcze. Obwarowywanie wszystkiego patentami ma w końcu swoje granice, a poza tym, ile czasu można utrzymywać nienasycony światek rzeczników patentowych. Lepiej już przeznaczyć te pieniądze na rozwój i wdrażanie kolejnych konstrukcji.
Oczywiście gdy ty, skupiony nad swoimi projektami, skrzętnie pracujesz, cały świat, prześcigając się w podkradaniu sobie pomysłów, dogania cię. Taka mniej więcej historia przydarzyła się Bimocie w ciągu ostatnich kilku lat (stan na 1994 rok, przyp. red.). Firma, która jako pierwsza wprowadziła na rynek w produkcji seryjnej aluminiową kratownicę, pływające tarcze hamulcowe z czterocylindrowymi zaciskami, kompozytowe koła, elektroniczny, wielopunktowy układ wtryskowy i pełne aerodynamiczne osłony nadwozia, pozwoliła, aby reszta producentów zaczęła kopiować ich pionierskie rozwiązania.
Bimota przyznaje, że ostatnio po macoszemu traktowała swoją rodzinę motocykli czterocylindrowych, koncentrując się na opracowywaniu podwozia do Tesi oraz nowego silnika V z układem wtryskowym. ,,Ale teraz przystępujemy do kontrataku” – mówi nowy prezes, poprzednio szef Belgarda Yamaha, Walter Martini. „Czas jest najwyższy, żeby Bimota dokonała następnego kroku w przód w rozwoju konstrukcji podwozia, a koncepcja SLC (Straight Line Connection) Marconiego bez wątpienia spełnia te wymagania. Będzie to fundament dla następnej generacji motocykli.”
Obie firmy postanowiły ponownie współdziałać przy opracowywaniu nowych motocykli, rozpoczynając od modelu SB6 – wyposażonego w jednostkę z GSX-R 1100 i SB7 z silnikiem GSX-R 750W. W ubiegłym roku zaplanowano wyprodukowanie 90 sztuk, w tym zaś 210 tych ręcznie wykonywanych motocykli. Zamówienia z rynku są jednak znacznie większe i Bimota jest prawie szczęśliwa z takiego obrotu spraw – prawie, bo nakłada to na nią i na dostawców dodatkowy wymóg dostarczenia wszystkich motocykli w terminie.
Jednym z głównych powodów tak wysokiego zapotrzebowania jest bardzo niska cena rynkowa SB6, wynosząca 34 mln lirów we Włoszech i 36 000 marek na tak ważnym rynku jak niemiecki. Jest to prawie 20% taniej od modelu Hondy RC45, także wyposażonej w układ wtryskowy, ale nie tak szybkiej. Innym ważnym elementem w rozwoju produkcji jest zgoda większości importerów Suzuki na rynkach europejskich na wystawianie nowej Bimoty w ich salonach. Dealerom Suzuki przybędzie tym samym trochę prestiżu, a Bimota zyska wiele nowych punktów sprzedaży. Cynicy mogliby powiedzieć, że Suzuki potrzebowało podwozia Bimoty, aby udowodnić, jak dobry jest silnik z GSX-R 1100.
Podwozie SLC to krok w zupełnie nowym kierunku. Jest to konwencjonalna lekka rama, po raz pierwszy użyta w motocyklu szosowym Bimoty jeszcze w roku 1986 w modelu YB4. Ale podczas gdy eleganckie podwozie SLC budzi zaufanie, to sam moment dosiąścia motocykla może być dużym zaskoczeniem. Motocykl ten jest bardzo, bardzo mały i bardzo, bardzo niski. Jest zupełnie niepodobny do innych motocykli współpracujących z ogromnym ponad litrowym silnikiem produkującym 156 KM przy 10 tys. obrotów, co daje 142 KM w miejscu, gdzie Michelin spotyka się z asfaltem.
Wysokość siedzenia, wynosząca 755 mm, w porównaniu z 800 mm siedzenia Hondy Fireblade i 815 mm w Suzuki GSX-R 1100W oraz 1390 mm rozstawu osi (przy 1485 mm w porównywalnym Suzuki) powoduje, że ma się wrażenie, iż jest to zabawka, nie motocykl. 190-kilogramowa Bimota SB6 jest niższa, krótsza i prawie tak lekka jak Honda CBR600 (810 mm/1405 mm/185 kg).
Czy przy tak małych wymiarach nie okaże się, że prowadzenie tego motocykla będzie równie nerwowe jak na Wyścigówkach GP 250? Nie ma obaw, różdżka Marconiego została wzniesiona i całodzienna jazda na SB6 po górzystych i krętych drogach w okolicach Rimini pozostawia podziw dla poziomu, z jakim daje się ten motocykl prowadzić.
Jest to w pewnym sensie niebezpieczne, ponieważ pojazd jest tak mały, że prowokuje do wykorzystania drzemiących w nim możliwości, a to łatwo może się skończyć utratą kontroli nad nim. Choć trzeba powiedzieć, że prowadzi on się znacznie lepiej niż jakikolwiek inny wyposażony w ponad litrowej pojemności silnik, a także przewyższa większość konstrukcji klasy 750 Superbike. Pomógł tu prawie pionowy blok cylindrowy w silniku Suzuki, pozwalając Marconiemu na umiejscowienie silnika bardzo blisko przedniego koła, dzięki czemu skrócił się rozstaw kół i obniżyła wysokość siedzenia.
Standardowy kąt pochylenia główki ramy wynosi 24 stopnie i może być zmieniany w zakresie 1,5 stopnia w każdym kierunku z podziałką 0,5 poprzez regulację podkładkami. Rozkład masy na przednie i tylne koło wynosi 51/49 %. Tak dobry rezultat został osiągnięty częściowo poprzez umieszczenie dużego akumulatora wymaganego przez silnik GSX-R tuż za lampami przednimi. Pośrednio dzięki niskiemu siedzeniu i zadziwiająco przestronnej pozycji kierowcy, ten mały motocykl zupełnie nie jest męczący nawet dla tak dużych osobników jak ja. Wręcz przeciwnie, SB6 jest jednym z tych motocykli, na którym kierowca czuje się jego częścią.
Prowadzenie jest wyśmienite. Jest to wynikiem fantastycznego zawieszenia, jakie w nim zastosowano, zanim więc zaczniesz narzekać, że SB6 nie został wyposażony w przedni widelec typu upside-down, przyjrzyj się bliżej ruchomej części, a zobaczysz elementy z włókna węglowego umożliwiające bardzo lekką i mocną jego budowę. Widelec o średnicy rur nośnych 46 mm ma mniejsze nurkowanie przy bardzo silnym hamowaniu niż układ upside-down. Tylne zawieszenie Ohlins jest rówmez nadzwyczaj skuteczne, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę tak dużą masę przyłożoną na przednie koło.
Chłodzony zarazem olejem i wodą silnik Suzuki przeniesiony z ważącego 231 kg GSX-R 1100W do 190 kg SB6 jest absolutnie fantastyczny. Niewiele dzieje się w zakresie do 4 tys. obrotów. Tyle tylko, abyś mógł spokojnie wyjechać z miasta, ale od tego momentu rzeczy dzieją się szybko i intensywnie. SB6 ma najlepsze przyspieszenia w średnim zakresie prędkości ze wszystkich motocykli drogowych, na jakich jeździłem. Piękna praca tego silnika jest wspomagana przez płynnie współpracującą i dobrze zestopniowaną 5- biegową skrzynią biegów. Ciekaw jestem, jaka będzie średnia żywotność tylnej opony tych motocykli? Coś mi się zdaje, że nieduża. Duża pojemność silnika może budzić podejrzenie narowistości silnika, ale 400milimetrowe gaźniki Mikuni pracują bardzo lekko i miękko.
Bimota SB6 ma nadal bardzo rasowy wygląd. Owiewki dają zadziwiająco dobrą osłonę pomimo niskiego zamocowania, a maksymalny kąt skręcenia kierownicy jest absolutnie zadziwiający jak na sportowy motocykl, ułatwiając użytkowanie tego motocykla w mieście. Nie ma właściwie ramy pomocniczej. Siedzenie mocowane do konstrukcji z włókna szklanego jest konstrukcją samonośną, tak by jeszcze bardziej zmniejszyć masę i zwiększyć nacisk przedniego koła. Poza tym siedzenie jest bardzo dobrze izolowane od ciepła z dwóch wysoko wyprowadzonych układów wydechowych, które wyglądają teraz jak w DB2 lub w NR750 i mają być kolejnym znakiem rozpoznawczym nowej rodziny Bimoty.
Smukły i czysty wygląd tylnej części motocykla jeszcze bardziej potęguje wrażenie delikatności całej maszyny. Nawet boczna podstawka, tak idiotycznie długa w sportowych motocyklach włoskich, tym razem jest rozsądnej długości i powoduje odcięcie zapłonu, jeżeli chce się włączyć bieg zapominając o podstawce. Jedyną usterką tego pięknego motocykla są wskaźniki, które wyglądają fantastycznie, aż do momentu, kiedy chce się coś z nich odczytać. Wskazówki prędkościomierza i obrotomierza są białe, czyli tego samego koloru, co większość tła, co powoduje, że się z nim zlewają i w rezultacie są całkowicie nieczytelne. Cyfry również są zbyt małe, co uniemożliwia odczyt: 10 za styl, 0 za praktyczność.
W ostatnich latach większość motocykli włoskich uzyskiwała podobne oceny, jeśli chodzi o ich walory użytkowe, ale SB6 jest zupełnie nowym gatunkiem makaronu. Ten nowoczesny, frapujący i piękny motocykl na pewno stanowi nowy rozdział w technologii budowy podwozia i jest tylko kwiestią czasu, kiedy inni producenci znowu podążą wytyczoną przez Bimotę drogą. Tymczasem mogę tylko powiedzieć, że błyskawiczny sukces rynkowy SB6 jest całkowicie zasłużony. Wątpię, aby ktokolwiek, kto zamówił ten motocykl bez jazd próbnych, miał wrażenie, że kupując go zrobił błąd. Ale SB7 z silnikiem GSX-R 750W z wtryskiem paliwa może być jeszcze większą rewolucją.