Nie mogąc oderwać się od uroków Roztocza, postanowiłem powrócić w te rejony, ale tym razem poprowadzić wycieczkę trochę inną trasą, nieco bardziej na wschód. Sam nie wiem, czy przypadkiem nie wykracza ona poza geograficzne granice tej krainy, ale co tam – gwarantuję, że będzie pięknie!
Na skróty:
Poprzednim razem poszwendaliśmy się nieco w okolicach Szczebrzeszyna, Biłgoraja i Krasnobrodu, nie przekraczając jednak granicy, jaką wyznacza droga krajowa nr 17, pomiędzy Tomaszowem Lubelskim a Zamościem. Teraz pojedziemy jeszcze bardziej na wschód, w okolice Kryłowa, Hrubieszowa i Chełma. Dzisiaj to absolutne peryferia naszej „ściany wschodniej”, ale przed wojną leżały zdecydowanie bliżej centrum Polski. Jedziemy – bo tam nas jeszcze nie było!
Weekendową wycieczkę zaczniemy dla uproszczenia w Zamościu, bo to spore miasto i każdy do niego trafi, nawet bez nawigacji GPS. Dalej będzie już nieco trudniej znaleźć trasę. Ruszamy drogą nr 849 i przez Józefów Roztoczański i Górecko Stare docieramy (ok. 45 km) do Górecka Kościelnego. Powód jest jeden.
W poprzednim opisie Roztocza rozpływałem się nad urokami Szumów nad Tanwią. Otóż przez Górecko (jedno i drugie) płynie równie urokliwa rzeczka Szum, również z mikrowodospadami. Tu jednak znajdziecie spiętrzony przez zaporę niewielki zalew o tej samej nazwie i małą elektrownię wodną. Mój mentor w zakresie tych okolic – Marek Harasimiuk – poleca także odwiedziny drewnianego kościoła w Górecku, ale co kto woli. Jedno i drugie warte jest pamiątkowej foty.
Dalej jedziemy prosto, jak droga nas prowadzi, w okolice Trzepietniaka (ok 2,5 km) i tu skręcimy w lewo, w drogę nr 853, którą doturlamy się aż do Tomaszowa Lubelskiego (ok. 40 km) i do wspomnianej wcześniej krajowej „siedemnastki”, którą kierujemy się z powrotem na Zamość. To będzie mało ciekawy odcinek, bo ruch przeważnie jest spory, łatwo również trafić na rozkopy na modernizującej się drodze. Po przejechaniu 22 km dotrzemy do Wólki Łabuńskiej i tu uciekamy w prawo na Komarów.
Tuż przed samym Komarowem musimy znaleźć odbicie w lewo na Wolicę Śniatycką, gdzie 31 sierpnia 1920 roku odbyła się największa bitwa konnicy w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Znajdziemy tam kopiec i rozmaite tablice pamiątkowe. W roku 2020 odbyła się tam spektakularna rekonstrukcja z okazji stulecia bitwy.
Skok w zamierzchłe czasy
Gdy już wystarczająco pobudzimy nasze uczucia patriotyczno-militarne, odcinkiem drogi wojewódzkiej nr 850 przez Tyszowce (uwaga – skręt w Adelinie na drogę lokalną) i Mircze dotrzemy do Kryłowa. To mała miejscowość, ale z bogatą historią, korzeniami sięgająca starożytności. Leży na samej granicy z Ukrainą, ale stałego przejścia granicznego póki co tam nie ma.
Tuż przed Kryłowem (ok. 2 km) warto skręcić w lewo i po ok. 100 metrach znajdziecie kaplicę św. Mikołaja. Jest to o tyle ciekawa historia, że kaplica powstała na miejscu dawnego kultu słowiańskiego – czczono tu boga zmarłych Welesa, który w obrządku wschodniochrześcijańskim utożsamianym był ze św. Mikołajem z Miry. Krótko mówiąc, miejscówka jest mocno stara.
Jest też dobra wiadomość dla zainteresowanych pewnym tematem: źródełko, nad którym stoi kapliczka, ma podobno cudowne właściwości leczenia bezpłodności i impotencji. Aby prawidłowo wypełnić procedurę uzdrowienia (tylko bezpłodności), kobieta powinna najpierw wykąpać się w cudownej wodzie, a następnie nago usiąść na figurze wilka. Nie wiem, czy to zadziała, ale widok z pewnością będzie interesujący. Jeszcze przed II WŚ prawa do kapliczki, a właściwie do hojnie składanych w niej darów, rościły sobie zarówno parafia prawosławna, jak i rzymskokatolicka. W czasie II WŚ problem został rozwiązany w prosty, aczkolwiek wyjątkowo brutalny i nieludzki sposób – ponad 110 tysięcy ludzi zostało wysiedlonych z Zamojszczyzny, aby zrobić miejsce dla niemieckich osadników. Ponurego dzieła dopełniły deportacje do ZSRR ludności pochodzenia ukraińskiego pod koniec roku 1944. To były bardzo trudne i krwawe czasy.
W Kryłowie, za mostkiem, na wyspie w starorzeczu Bugu łatwo znajdziecie ruiny zamku Radziejowskich. Sama budowla została ufundowana w 1585 roku przez Jana Ostroroga, ale posadowiono ją na miejscu starszej warowni z X wieku, będącej jednym z Grodów Czerwieńskich. Podobnie jak w przypadku kapliczki św. Mikołaja, czuć tu jeszcze ducha czasów przedchrześcijańskich. Dzisiaj po potędze miasteczka pozostały jedynie ruiny, a jest to naprawdę kawał dobrej historii z początków naszego państwa.
Z Kryłowa malowniczą drogą wzdłuż granicy z Ukrainą, przez Kosmów i Czumów, jedziemy w kierunku Hrubieszowa. Tuż przed tym miastem, po prawej stronie, stoi wieża widokowa, z której zobaczymy panoramą pradoliny Bugu. To w tym miejscu w czasie wyprawy na Kijów przeprawiał się przez rzekę Bolesław Chrobry ze swoimi oddziałami.
W samym Hrubieszowie proponuję zwiedzić piękną Cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny oraz kolejną niewątpliwą ozdobę miejscowości – zespół dworski Du Chateau. Z francuskiego to po prostu „zamek”, ale obecna nazwa obiektu wywodzi się od nazwiska jednego z jego właścicieli. Dzisiaj mieści się tu biblioteka-muzeum im. Stanisława Staszica. Warto również zrobić sobie pamiątkową fotkę przy pomniku prof. Wiktora Zina, znanego z kapitalnych audycji telewizyjnych „Piórkiem i węglem”. Stoi on przy głównym deptaku Hrubieszowa – „miasta trzech kultur”: polskiej, żydowskiej i ukraińskiej.
Jeżeli dysponujecie odrobiną chęci i czasu, proponuję nieznacznie (o ok. 10 km) wydłużyć trasę z Kryłowa do Hrubieszowa i zahaczyć o małą wieś Masłomęcz. Spotkamy się tu z jeszcze starszą historią tych ziem, związaną z osadą Gotów, założoną ok. 1700 lat temu, jeszcze w czasach rzymskich. Dzisiaj znajdziemy tam zrekonstruowaną przez lokalne stowarzyszenia wioskę Gotów. Warto do niej zajrzeć choćby na chwilę.
Do źródeł czystego powietrza
Z Hrubieszowa pognamy drogą nr 844 w kierunku Chełma, jednak po ujechaniu ok. 16 km, w Teratynie skręcimy w lewo, w drogę 846 na Kraśniczyn. Jeżeli nie mamy jeszcze dość historii, to na chwilkę zatrzymamy się we wsi Uchanie (kiedyś z prawami miejskimi), by zerknąć na renesansowy kościół z nagrobkami z XVI w. Niezależnie od tego, czy zatrzymamy się, czy nie, dalej kierujemy się na Kraśniczyn, w którym skręcimy w lewo, w drogę nr 843 w kierunku Zamościa.
Przed wjechaniem do „wielkiego miasta” proponuję chwilę wytchnienia w Skierbieszowie. Ta niewielka miejscowość leży w środku Skierbieszowskiego Parku Krajobrazowego, w dolinie rzeki Wolicy. Jeżeli znajdziecie czas, warto odszukać tu niewielki rezerwat przyrody Broczówka (Skierbieszów Kolonia) i odetchnąć w ciszy i spokoju absolutnie czystym powietrzem. Stąd już prosta droga zaprowadzi nas do Zamościa, który oczywiście nie jest żadnym „wielkim miastem”, tylko przepiękną, bardzo starą, klimatyczną miejscowością. Tu również znajdziemy wiele ciekawych miejsc do zwiedzania, jednak już o zupełnie innym charakterze niż napotykane do tej pory małe wioski.
Cała trasa nie jest wybitnie długa, ma ok. 250 km i zajmie… tyle, ile zajmie. Jeżeli będziecie się spieszyć i jechać bez żadnych postojów, to pewnie wystarczą cztery godziny. Jeżeli jednak zechcecie się zatrzymać w polecanych miejscach, będzie to wycieczka akurat na cały dzień. Niestety w sytuacji pandemicznej nie jestem w stanie polecić ani fajnego noclegu, ani nawet miłej i niedrogiej knajpki, chociaż kto wie, być może do wiosny reżimy „kurnawirusowe” zostaną zdjęte?
A wtedy i w Zamościu, i w Hrubieszowie, ale także w mijanych na trasie mniejszych miejscowościach bez problemów znajdziecie nocleg, choćby w licznych na tych terenach gospodarstwach agroturystycznych. Fajnych gospód i innych miejsc, gdzie można by spróbować regionalnej kuchni nie znajdziemy po drodze wielu, nawet w pełnym sezonie turystycznym, bo trasa specjalnie poprowadzona została z dala od głównych szlaków. Ale przecież, gdy poczujemy ssanie w żołądku, zawsze można na chwilę zboczyć w kierunku bardziej uczęszczanych rejonów…