Przepraszam Was za nieco zbyt krzykliwy tytuł i od razu prostuję sprawę. Nie będę doszukiwać się bezużyteczności bielizny termoaktywnej na siłę. Odkąd założyłem po raz pierwszy tego typu ubranie, zwyczajnie nie wyobrażam sobie jazdy na motocyklu bez niej.
Na skróty:
Powodów jest kilka. Po pierwsze wygoda. Bielizna termoaktywna powoduje, że ubranie motocyklowe przestaje mnie drapać, nie czuję rzepów, połączeń, suwaków i tak dalej. Poza tym zniwelowałem największy horror pierwszych wypraw motocyklowych, a więc powtarzających się uszczypnięć skóry, przez wielogodzinne siedzenie na motocyklu. Nie wiem co miało na to wpływ, ale uczucie to zniknęło i chwała za to!
Bielizna termoaktywna na biwaku
Nie wiem jak Wy, ale moje podróże to najczęściej eskapady, w których z ogromnym uśmiechem zjeżdżam z asfaltu i jeszcze większym widzę nocleg pośród gwiazd i drzew. Rzadko zatem zajeżdżam do hoteli, w których jest łazienka i możliwość wysuszenia odzieży. Najczęściej kwestie higieny rozwiązuje za pomocą rzeki czy różnego rodzaju potoków, a jeszcze częściej nie udaje mi się nic znaleźć i z mycia nici. Dlatego tak ważne jest posiadanie dobrej bielizny termoaktywnej. Po pierwsze tego typu sprzęt zapobiega przed przepoceniem i nie wydziela przykrych zapachów.
NAMIOT DLA MOTOCYKLISTY. JAKI WYBRAĆ I NA CO SZCZEGÓLNIE ZWRÓCIĆ UWAGĘ?
Nie oznacza to jednak, że nie trzeba go prać, ale często dobre płukanie wystarcza, a kluczem do wyprawowego sukcesu jest szybkoschnący materiał, z którego upleciono koszulkę czy spodnie. Zresztą co tu dużo gadać: po całym dniu jazdy przebieram się w suchy zestaw bielizny, a ten w którym jechałem, albo staram się wysuszyć na namiocie czy gałęzi – jeśli jeszcze świeci słońce, a jeśli nie, to rzucam go gdzieś w namiocie w nadziei, że do rana zestaw „wydobrzeje” niestety udaje się to rzadko, bo wilgotność powietrza w dosyć szczelnym namiocie skutecznie utrudnia schnięcie. Dlatego właśnie im materiał ma lepsze parametry schnięcia tym lepiej.
W zasadzie trochę wtopiłem z tym wszystkim. W związku z tym, że z charakteru jestem abnegatem wszystkiego co nowe – w myśl zasady kiedyś to było, dzisiaj już nie ma. Długo odrzucałem myśli o zakupieniu pierwszego zestawu. W końcu go posiadłem (to było lata temu) i okazało się, że był to strzał w dziesiątkę – służył dzielnie przez kilka lat. W końcu wyłożyłem się (nie na motocyklu) i go podarłem – zresztą bardzo dobrze się stało, bo miał już tyle dziur i różnorakich uszkodzeń, powstałych w wyniku walki na najróżniejszych frontach, że naprawdę było mi wstyd się w nim pokazywać. A mimo wszystko fajnie jak bielizna termoaktywna dobrze wygląda, bo po zdjęciu kurtki, latem właśnie na nią każdy patrzy, kiedy dumnie przechadzasz się po zamku, idziesz do knajpy czy zwyczajnie naprawiasz motocykl na poboczu. Poza tym, nie wiem jak Wy, ale po dojeździe na miejsce biwakowe zrzucam ciężkie ubrania i łażę jeszcze przez chwilę w bieliźnie termoaktywnej i powoli rozkładam obozowisko: namiot, ognisko, powoli wyjmuje ubrania z kufra – to wszystko trwa.
Tanio nie jest, ale warto
Tak w końcu zapadła decyzja o wydaniu kolejnych kilkuset ciężko zarobionych złotych i zakupie nowego zestawu. Sprzedawca namówił mnie na zakup letniej odzieży motocyklowej, okłamując mnie skutecznie (tak mi się wtedy wydawało), że efekt chłodzenia jest mi niezbędny do życia. Nieco zażenowany, dobrze urobiony i biedniejszy o kilka stów wyszedłem ze sklepu z ładnym pudełkiem, w którym znajdowała się nowa bielizna termoaktywna. Dotarłem do domu, przebrałem się w ubrania motocyklowe, założyłem na siebie oczywiście nowy sprzęt i ruszyłem. To faktycznie działało, czułem takie dziwne uczucie chłodu – tak jakbym alkoholem posmarował skórę i dmuchnął na nią. Coś niesamowitego.
W końcu dotarło do mojej głowy, że może warto by było zainwestować w taki sam sprzęt, ale z ukierunkowaniem na gorsze temperatury? Jak pomyślałem, tak zrobiłem i wkrótce miałem nowy zestaw z wełny merynosa na zimne dni. Tych niestety w naszym kraju jest zbyt wiele.
To nie ma sensu!
Zresztą ciekawym aspektem jest konfigurowanie sprzętu motocyklowego według zasady: kupuję sprzęt wyposażony w najlepsze membrany, ale jeżdżę koszulce bawełnianej. Podnoszę pierwszy rękę do góry. Robiłem tak – wiem, że wszędzie trąbią o tym, że to nie ma sensu, ale zwyczajnie muszę do wszystkiego dojść sam. Doszedłem.
BRUBECK. POLSKA BIELIZNA TERMOAKTYWNA, KTÓRA SPRAWIA, ŻE LATEM JEST CHŁODNIEJ!
Cóż, wad tego sprzętu za dużo nie umiem znaleźć oprócz ceny. Dobra bielizna, która faktycznie działa swoje kosztuje, ale jeżeli jeździsz sporo i pozwalają Ci na to możliwości finansowe, to warto się wyposażyć w taki sprzęt. Dodatkowo pozostaje odrębna kwestia, którą są proporcje ceny do jakości. Niestety w nowoczesnym świecie nie zawsze się to sprawdza. Byłem kiedyś posiadaczem ultra drogiej koszulki termoaktywnej, która faktycznie działała nieźle, ale była tak elastyczna, że nie umiałem jej zdjąć z zapoconego ciała. Miałem za krótką rękę. W końcu nici się poddały (materiał był elastyczny, ale szwy już nie) no i szlag trafił drogą koszulkę, która po kilku zszyciach znalazła się w koszu na śmieci. Czasami po prostu iść po dobre, sprawdzone i niekoniecznie z najwyższej półki
Zresztą, przecież dobrze o tym wiecie, bo to żadne novum!