fbpx

W Superenduro, choć potrafi być jednym z najbardziej widowiskowych sportów motorowych, w zeszłym sezonie zaczęło powiewać nudą. Całe szczęście ten rozdział mamy już za sobą, w czym nasi rodacy mieli niemały udział.

Dla nas najważniejszym wydarzeniem był powrót Tadka Błażusiaka. Może jestem nieobiektywny, ale odnoszę wrażenie, że gdy tylko odszedł na emeryturę (nb. trwającą 364 dni), seria zaczęła podupadać.
Razem z nowotarżaninem wielu zawodników wróciło do europejskich hal. Najbardziej poruszające było oczywiście potwierdzenie udziału przez Codiego Webba. Amerykanin jest na fali. Był najbardziej rozjeżdżonym zawodnikiem, bo niecały miesiąc przed sezonem wygrał amerykańskie mistrzostwa w endurocrossie. Z superendurowej emerytury wrócili: Alex Salvini, Danny McCanney, Cristobal Guerrero, a także – w połowie sezonu – David Knight! Niestety powroty są trudne. Salvini nawet w tradycyjnym enduro nie jest już tak szybki jak kiedyś, a w halowym konsekwentnie obstawiał tyły. Cristobal Guerrero, skuteczny w enduro, przeciętny w superenduro. McCanney w połowie sezonu nabawił się kontuzji, więc na jego miejsce team Gas Gas wstawił Davida Knighta, który od kilku lat wychowuje dzieci, chodzi do pracy i jeździ na motocyklach rekreacyjnie. Jego powrót nie był spektakularny i nie ma się czemu dziwić. Za to Tadek nikogo nie zawiódł. Widać było, że choć w stawce są szybsi zawodnicy, jak Webb, ale doświadczenie robi swoje. Widać też było, że przerwa chyba dobrze mu zrobiła.

Tadek Błażusiak w akcji

Niestety, nie obyło się bez pecha. Podczas rundy w Maladze Tadek zaliczył dwie gleby, w tym jedną zakończoną daleko poza torem. Wyglądała groźnie, jednak w trzecim biegu, z obitymi żebrami, Tadek dojechał do mety pierwszy.
Przepychanki o mistrzostwo pomiędzy Webbem a Błażusiakiem trwały do samego końca. Podczas ostatniej rundy w Szwecji Tadeusz jechał poza zasięgiem rywali. W dodatku Cody Webb miał chyba najgorszy dzień w całej serii. Los tytułu wydawał się przesądzony. Niestety, podczas drugiego biegu, amortyzator w motocyklu z numerem 111 eksplodował. W trzecim biegu Błażusiak jechał rozkojarzony i popełniał mnóstwo błędów. Mimo to ukończył go na drugiej pozycji. Niestety, tytuł uciekł i trafił w ręce Amerykanina.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o Billym Bolcie (Husqvarna), który debiutował w cyklu Superenduro. 20-letni Brytyjczyk cały sezon deptał po piętach wyjadaczom, a nierzadko potrafił obsypać ich kurzem. Nowe pokolenie zawodników dobrze rokuje, co potwierdza także ładna jazda Manuella Lettenbichlera.

Błażusiak

Niestety, po kontuzjach zbyt późno obudzili się Jonny Walker i Colton Haaker, przez co wylądowali poza podium. Zabrakło też Alfredo Gomeza, który przed 4. rundą zerwał więzadła krzyżowe.

W klasie juniorskiej biało-czerwona flaga również była często widoczna na podium.

Emil Juszczak praktycznie przez cały sezon z niego nie schodził. Wyjątkiem była runda w Niemczech, gdzie przesiadł się z Sherco na KTM. Resztę rund kończył przeważnie na drugim miejscu i takie zajął na koniec sezonu. Kevin Gallas był poza zasięgiem. Ostatni Polak, który tego dokonał, to Paweł Szymkowski w 2012 roku! Wziąwszy pod uwagę, że Emil początkowo planował wystartować tylko w Polsce, a po rundzie w Riessie zderzył się z kosztami, należy mu się ukłon po pas.

SuperEnduro Malaga 2018

Szkoda, że po drugiej rundzie zabrakło Oskara Kaczmarczyka, który jechał przynajmniej o poziom lepiej niż rok temu. Niestety, po starej kontuzji stawu skokowego nie wszystko goiło się zgodnie z planem, co wykluczyło go z serii.
Nasz kraj dzielnie reprezentowali także Grzegorz Kargul i Aleksander Gotkowski. Trochę im zabrakło do czołowych pozycji, ale dobrze, że pojawiamy się na międzynarodowej arenie. Zwłaszcza, że po zamknięciu Łódzkiego Centrum Sportów Off-Roadowych (z inicjatywy „życzliwych” mieszkańców) niejasne były losy serii MP. Udało się ją uratować, choć ograniczoną do czterech rund, w tym dwóch w tym samym miejscu. Szkoda, bo mamy talenty i warto byłoby je rozwijać u nas.

Oskar Kaczmarczyk

Oskar Kaczmarczyk

Emil Juszczak

SuperEnduro Malaga 2018

KOMENTARZE