Moje ulubione chińskie przysłowie mówi, że podróż tysiąca mil zaczyna się od pojedynczego kroku. dla mnie tym pierwszym krokiem, jaki postawiłem w kierunku podróży motocyklowych był zakup ?dużego gieesa?.
Na skróty:
BMW R 1200GS – przekonuje do turystyki
Już wcześniej odbywałem bliższe lub dalsze wyjazdy motocyklami, lecz dopiero GS sprawił, że sposób komfort i skuteczność radzenia sobie z dużymi dystansami osiągnęły nowy poziom. Motocykl jest bardzo pakowny i wygodny. Kilkukrotnie pokonywałem nim dzienne po 1000-1200 kilometrów i zsiadałem z niego szczęśliwy, choć zmęczony, ale bez poobijanego „zadu”.
Swoim „gieesem” przejechałem 50 tysięcy kilometrów i to bez znaczących awarii. Może dlatego, że mój egzemplarz pochodzi z 2007 r. i jest już pozbawiony usterek „wieku dziecięcego”, o których rozpisywano się w Internecie (szczególnie, gdy chodziło o poprzednie modele). A może po prostu miałem szczęście? Przedziurawione opony, przepalona żarówka oraz zgubiony włącznik lewego kierunkowskazu (do tej pory nie wiem, jak do tego doszło) – to jedyne problemy, które odnotowałem.
Mój motocykl został objęty akcją naprawczą, w ramach której serwis BMW bezpłatnie wymienił przewody hamulcowe i pompę paliwa. Czynności te zostały wykonane już po wygaśnięciu gwarancji i miały charakter – jak podejrzewam – prewencyjny.
Akcesoria do BMW
Lista akcesoriów i dodatków, w które możemy wyposażyć GS-a jest długa. Dla portfela najgorsze jest to, że większość z nich jest naprawdę dobra i chce się je mieć. Oczywiście, jest też długa lista bezużytecznych gadżetów, ale każdy sam decyduje, co jest mu na prawdę potrzebne, a co jest tylko trikiem marketingowców, służącym wyciąganiu gotówki od zakochanego w swoim jednośladzie motocyklisty.
Sam padłem ofiarą takiego triku. Na przeróżne akcesoria wydałem kwotę równą prawie połowie wartości motocykla. Co roku przybywały takie elementy jak wyższa szyba, deflektory, halogeny, koła szprychowe, kufry aluminiowe, gmole czy osłony (chyba wszystkiego, co możliwe). Pojawiły się też: podwyższona turystyczną kanapa i kompletny układ wydechowy, pozbawiony (nie wiem, czy wypada o tym pisać…) katalizatora.
Serwis bawarskiego turystyka
Koszt serwisowania niemieckiego motocykla jest wyższy niż maszyn japońskich producentów. Nie są to jednak różnice, które zrujnują domowy budżet. Z początku, przerażony ilością elektroniki i opowieściami krążącymi wśród osób, które z mechaniką chyba nie mają zbyt dużo do czynienia, serwisowałem motocykl w autoryzowanej stacji obsługi. Szybko przekonałem się jednak, że większość czynności obsługowych jest dosyć prosta i nie trzeba mieć doktoratu z robotyki czy kwantowego komputera, żeby wykonywać przeglądy co 10 tys. km we własnym garażu. Jeżeli chcemy sami łączyć się z komputerem naszego GS-a, będziemy potrzebowali urządzenia diagnostycznego. Warto się w nie zaopatrzyć, jeżeli planujemy zżyć się z marką BMW na co najmniej kilka lat.
Zalety:
– sprawdza się w jeździe na długich dystansach
– ma wygodne siedzenie
– długa lista dostępnych akcesoriów
– podstawowe czynności serwisowe są proste, można wykonać je samemu
Wady:
– wymiany przewodów hamulcowych i pompy paliwa (w ramach akcji serwisowej, więc bezpłatnie)
– serwis bardziej kosztowny, niż maszyn japońskich
– niektóre czynności obsługowe wymagają specjalistycznej diagnostyki
Opinie prosto z facebooka Świata Motocykli
Kamil – Wygląda jak kaczka, ale na drodze, choćby za sprawą rozmiarów, budzi respekt i podziw.
Piotrek – Z zalet – jest tak nudny, że usypia w trakcie jazdy. Z wad – jedzie się jak traktorem…;P
Paweł – Mam „gieesa” z 2005 r. Pije dużo oleju, poza tym bez wad. Znakomicie wyważony. W terenie – idzie jak czołg, ciągnie od samego dołu. Odpowiednio obudowany, jest zabezpieczony przed uszkodzeniami. Gdy masz jeszcze aluminiowe kufry, to żadna gleba czy jakiś szlif nie są mu straszne. Motocykl jest tak zbudowany, żeby w trakcie upadku newralgiczne elementy nie dotykały ziemi (warunek – orurowanie!).
Jerzy – Mam GS Adventure z 2007 roku od nowości. Teraz ma już prawie 200 tys. km przebiegu. Zawsze daję radę wrócić do domu. Idealny na daleki wyjazd poza cywilizację, także w dwie osoby, lecz i na asfalcie daje radę. Tak na prostej jak i w mieście czy na serpentynach.