Poza BMW F 650 GS Dakar brałem pod uwagę jeszcze KTM LC4 690 oraz Yamahę XT660Z Tenere. Po weryfikacji stanu konta, oczekiwań i zakładanego użytkowania, stanęło jednak na BMW… i całe szczęście.
Na skróty:
Grudzień 2012 nie był szczególnie zimny i śnieżny, więc wyjazd po „Dakara” starą Corsą w gazie i z przyczepą wydawał się świetnym pomysłem. Jej właściciel, Stachu, był jednak zaskoczony, że przesiadam się z R6, na „osiołka”, opowiadając przy tym, że idę w spokojną turystykę.
Coś duży ten najmniejszy „GieeS”
„Dakar” jest dużym motocyklem, więc jeśli nie masz minimum 180 cm wzrostu, to możesz mieć mały problem. Kanapa też nie jest mała, więc pozostawia sporo miejsca na przesuwanie się i zmianę pozycji. Jeśli chodzi o komfort pasażera, to żona bardzo sobie chwali, a styczność mamy z wieloma motocyklami, więc ma z czym porównać.
Pozycja za kierownicą też jest bardzo wygodna, choć w związku z użytkowaniem beemki w terenie, parę lat temu ją podniosłem, a w tym roku została wymieniona na crossową z poprzeczką. Skromnie prezentują się zegary, które wskazują tylko podstawowe informacje, a małe liczby są nie do odczytania jadąc w terenie.
Jeśli chodzi o prowadzenie motocykla po asfalcie, to niestety trochę pływa, co jest spowodowane przeróbkami pod off-road. Choć ku zaskoczeniu znajomych, spokojnie trzymam asfaltowe tempo turystyczne, a dodatkowo problem dziur i innych atrakcji tego typu w ogóle mnie nie dotyczy. Fajnie zestrojona skrzynia daje radę w terenie, ale na autostradzie brakuje 6. biegu.
Historia upalania
„Dakar” w miejskich warunkach oraz podczas wycieczek po południu Polski sprawował się bez najmniejszych zarzutów. W pierwszym roku użytkowania zaliczyłem porządne wypady po Słowacji i Czechach oraz wyjazd do Rumunii. Nim się obejrzałem, walnąłem 3,5 tys. km w 7 dni, a całość za paliwo wyniosła mnie raptem 1100 zł (pisałem już, że F650 GS mało pali?). 

Przyjaciel
Nigdy nie traktowałem motocykli przedmiotowo i nigdy nie będę, ponieważ zbyt wiele mnie z nimi wiąże – i prywatnie i zawodowo. Jednak wśród dziesiątek motocykli których dosiadałem, „Dakar” zajmuje u mnie szczególne miejsce. Dla mnie przyjaciel może być tylko jeden. Mowa rzecz jasna o takim prawdziwym, z którym świetnie się rozumiesz, nie zawiedzie w żadnej sytuacji, przeżyje z tobą niejedną przygodę i zawsze, ale to zawsze pomoże Ci zrealizować nawet najgłupszy pomysł.





